Ogień z nieba
o. Wojciech Jędrzejewski OP źródło: https://www.katolik.pl/
Wicher i Ogień — te dwa znaki pojawiają się w dzień Pięćdziesiątnicy. Duch zatem przychodzi, aby gasić i zapalać. Gasić to, co za bardzo ludzkie w naszym przeżywaniu wiary i rozpalać każdą Bożą iskrę. Jaki zatem „ziemski”ogień i jaki „niebieski” pali się w Apostołach, uczennicach i uczniach Jezusa oczekujących na tajemniczy Dar Pięćdziesiątnicy?
Tlą się w nich jeszcze niedogasłe marzenia o Królestwie Izraela przychodzącym w tryumfie. Przy wniebowstąpieniu pytają: Panie, czy w tym czasie przywrócisz Królestwo Izraela? (Dz 1,6). Mesjańska nadzieja związana z politycznym sukcesem pozostaje żywa. Nie tak łatwo zgodzić się na efemeryczne Królestwo, które jest jak zaczyn i niepozorne ziarnko gorczycy.
Jest również w uczniach Jezusa nostalgia – dopalające się drwa przy kominku: wpatrując się w nie, wspominają piękne chwile, które odeszły wraz z Jezusem. Aniołowie upominają stojących z zadartymi głowami: Mężowie z Galilei, czemu stoicie tu i wpatrujecie się w niebo. Ten Jezus wzięty od was do nieba przyjdzie… (Dz 1,11).
To zarzewie utopii i nostalgii musi być rozwiane. Jaki zaś jest dobry, Boży, choć chwiejny ogień? Pozostaje w uczniach żar wytrwałości – trwali jednomyślnie na modlitwie z kobietami (Dz 1,14).
Zapalone przez Pana poczucie odpowiedzialności każe Piotrowi dbać o uzupełnienie apostolskiego grona.Troska o wymiar instytucjonalny Kościoła. Dwunastu jest przecież filarami Ludu Wybranego.
Płonie zaufanie do Jezusa, który pozostaje ich Panem. Do Niego modlą się prosząc o wskazanie następcy Judasza.
Pali się również domowe ognisko Wspólnoty. Zgromadzeni razem szukają wsparcia i bezpieczeństwa.
Oto ogień, który pali się w uczniach. Takich ich zastanie Ogień z nieba – Przychodzący Duch. Nagle dał się słyszeć szum z nieba, jakby uderzenie gwałtownego wichru […] Ukazały się im też języki z ognia… Nas zastaje podobnych i musi stać się w nas Oczyszczeniem oraz Nowym Zapałem.
Najpierw Wicher, który przychodzi gasić wszelkie zbyt po ludzku tlące się nadzieje i tęsknoty; za bardzo ziemskie wyobrażenia o zbawieniu. Zarówno w pierwszych uczniach, jak i w nas – chrześcijanach żyjących na przełomie wieków, konkretniej – tu w Polsce w 1996 r. pozostaje niepoprawna naiwność, że Pan „przywróci Królestwo Izraela.” Że nastaną dawne czasy, idealizowana przeszłość i jeszcze doskonalsza, niż wówczas. Katolicki naród znów zapała miłością do Kościoła, uzna jego autorytet, wypełni w patriotycznym zapale świątynie. Wrogowie legną upokorzeni w prochu i w pyle, błagając o litość zwycięzców. Komuniści zobaczą swą klęskę i zniknie im z twarzy cyniczny uśmiech…
Lecz prawdziwe Królestwo to wytrwała obecność zaczynu chrześcijan w świecie. To moc wiary i nadprzyrodzona odwaga zwiastowania żyjącego i zbawiającego Pana. Zwiastowania we „wszystkich językach wielkich dzieł Boga.” Duch pozwala nam głosić zbawienie językiem świadectwa: poprzez wzajemną miłość w Kościele – szacunek i troskę wobec siebie – kapłanów i wiernych. Pozwala świadczyć poprzez to jak żyjemy o mocy prawdy i sprawiedliwości. Również poprzez język troski o sprawy publiczne – troski, nie agresji.
Dzięki darowi Ducha zostają zdmuchnięte resztki trzymanych w naszych rękach płomyków osobistej pobożności pełnej nostalgii i tęsknot za doświadczeniami i przeżyciami, które pozostały w pamięci jako ożywcze i autentyczne: „Kiedyś umiałem się modlić, czułem się wspaniale na Mszy, po spowiedzi leciałem jak na skrzydłach, miałem ludzi, z którymi umiałem rozmawiać o Bogu. Oaza, wakacje, tamten wspaniały kapłan, gitara – wtedy czuło się Boga…
Mężowie izraelscy, czemu gapicie się w niebo! Przychodzący Duch gasi zbyt ludzką religijność, której źródeł szukamy w sobie samych, w przeżyciach i nastrojach. W sympatycznych księżach, dobrze układających się sprawach, wysłuchanych modlitwach, pięknej Liturgii, „poczuciu” Obecności Boga w naszym życiu. Taka pobożność, która patrzy za dużo w przeszłość, miast otwierać się na zawsze świeży powiew Mocy, Miłości, inspiracji jakich udziela Pan swoim uczniom, musi zostać zdmuchnięta przez Ducha. On bowiem nie serwuje nigdy „pocieszanek”, pozwalając, na przykład, „wspaniale przeżyć” – jak za dawnych czasów – Mszę Świętą. Paraklet przychodzi jako orzeźwienie w skwarze naszej trudnej teraźniejszości. Jako utulenie w płaczu wobec spraw, które dziś właśnie wyciskają łzy z oczu. Zamiast dyktować Bogu sposób jego obecności i działania, które dałyby nam zadowolenie z własnej religijności i euforię „autentycznie przeżywanej wiary” trzeba pozwolić Mu na kształtowanie nas i prowadzenie ku coraz większej dojrzałości i miłości. Zamiast zamykać się w schizofrenicznej pobożności która stanowi ucieczkę od apatii i bezradności w obliczu wielu codziennych problemów – agresji wobec męża alkoholika, dzieci, wymykających się spod kontroli, doznanej niesprawiedliwości – mamy wzywać łaski Pana do tych spraw. Mamy szukać w Bożym Słowie światła i wytrwałości do twórczej przemiany naszego zawiłego świata.
Duch przychodzi po to również, aby rozpalić mocnym ogniem to co dobre, a ledwie się tli. On nie zgasi knotka o nikłym płomieniu — mówi Izajasz prorokując o Duchu (Iz 42,3). Ogień z nieba ma dać nam żar wytrwałej modlitwy, która tak często jest zdmuchiwana powiewami naszej kapryśności i niewierności. Tam, gdzie Dar Ojca i Syna, ich wzajemnej miłości, napotka choć ślady naszego daru z siebie – własnego czasu, cierpliwości, obecności – na modlitwie, może go umocnić i rozpalić. Przybywa do nas tak samo, jak do uczniów, trwających jednomyślnie na modlitwie.Gdy wyznajemy, że nie potrafimy się modlić tak jak trzeba, nie rezygnując jednak z naszego wysiłku, sam Duch wstawia się za nami w modlitwie (Rz 8,26).
Wszyscy, którym w Kościele powierzona została szczególna odpowiedzialność – na poziomie instytucji, czy charyzmatu — otrzymują od przychodzącego Ducha łaskę gorliwszej służby, większej odwagi, kompetencji i wytrwałości. Piotr, odpowiedzialny za powierzone mu owce jest „dobrym rządcą”, którego Pan zastawszy przy jego czynnościach, obsłuży łaską Ducha. Wszelka gorliwość pasterzy – duchownych i świeckich – uzyskuje w Ogniu Ducha nowy blask i moc.
Rozpalić ma się również nieśmiałe zaufanie do Jezusa jako Pana. Kiedy konkretne rozstrzygnięcia podejmujemy szukając woli naszego Mistrza, wówczas przychodzący Duch może pogłębić nasze zawierzenie Jezusowi. Bez Jego łaski nikt nie może wyznać naprawdę, że Jezus jest Panem (1Kor 12,3). Każda nasza decyzja na wierność Ewangelii Jezusa jest możliwa jedynie wówczas, gdy potrafimy zaufać Temu, który jest większy od naszego serca i wie wszystko (1J 3,14). Nawet, jeśli budzi się w nas niepewność, odwołujemy się do mocy Zbawiciela i tylko w ten sposób możemy za Nim podążać i zwyciężać.
Duch Jezusa wspiera wszelkie nasze wysiłki ku jedności Kościoła. Przychodzi do zgromadzonych w oczekiwaniu, gdy wszyscy razem znajdowali się na tym samym miejscu (Dz 2,1). Ci, którzy swoje chrześcijaństwo starają się przeżywać z braćmi i siostrami przebywając razem na jednym miejscu wspólnoty wiary, dzielenia się słowem, charyzmatami oddanymi na służbę miłości mogą spodziewać się Daru Pana. Duch rozkoszuje się umacnianiem jedności Kościoła.
Duch Święty jawi się więc jako Mistrz gaszenia i zapalania. To jest tajemnica oczyszczenia, którego dokonuje Bóg. Wszystko, co tylko po ludzku nas ogrzewa, daje poczucie bezpieczeństwa zatrzymujące w drodze do Królestwa musi zostać zgaszone. Ma się tak stać, aby Pocieszyciel mógł zapalić Niebiański Ogień. Duch oczyszcza i nadaje nowy blask naszej wierze, czyniac ją charyzmatyczną – czyli w pełni otwartą na moc Boga, której wspólnie się powierzamy.
Wojciech Jędrzejewski OP
mateusz.pl