Niedoceniana moc Ducha Świętego

ks. Mateusz Tarczyński 19 maja 2024, 09:23 źródło: https://deon.pl/

Pewne zdanie, które kiedyś usłyszałem od jednego księdza, bardzo mocno utkwiło mi w pamięci i od lat we mnie pracuje: Kościół nie może iść z duchem czasu, ale ma iść z Duchem Świętym. Dziś wiem, że nie jest to tak czarno-białe, jak na pierwszy rzut oka może się wydawać, gdy słyszy się te słowa. Owszem, to pod wpływem Ducha Świętego mamy się rozwijać jako Kościół i jako poszczególni jego członkowie – dzięki Jego mocy i Jego inspiracji. Sztuką jest jednak dostrzec, gdzie On jest i kiedy tchnie swoją łaską. Dzisiejsza uroczystość Pięćdziesiątnicy niech więc skłoni nas do głębokich przemyśleń i podjęcia próby nazwania, kim jest dla nas Ten, którego Jezus nazywa Parakletem, oraz określenia, w jaki sposób w nas działa.
Rozpocznijmy od kwestii, która otworzyła tę refleksję: trzeba wybierać Ducha Świętego, a odrzucać tak zwanego ducha czasu. Niekiedy to zdanie staje się hamulcem w rozwoju, a przecież Duch Święty nie jest tym, który wstrzymuje nas w miejscu i odgradza od reszty świata. On przecież wypchnął Apostołów z Wieczernika, nie pozwolił im tam pozostać na zawsze i dusić się we własnym sosie. Kościół nie może być szczelnie zamkniętym słoikiem kiszących się ogórków, które może są i smaczne, ale nie rozmnożą się. Kościół ma być sianiem ziarna, ma być wschodzeniem i wzrostem zboża dzięki Wodzie i Słońcu Bożej łaski, ma być żniwami, a wreszcie ma być wypiekaniem chleba, który stanie się Pokarmem, samym Chrystusem dającym się za Pożywienie.
Kiedy więc słyszę o „przerażającym” duchu czasu, którego powinienem się strzec, to dostrzegam tam raczej inspirujące pytania i pobudzające do myślenia kwestie. Dlatego wołam: gdzie w tym jesteś, Duchu Święty? Bo na pewno On tam jest i działa. Jest we wszystkim, co pobudza, porusza i wyrzuca z Wieczernika w świat, by głosić Ewangelię. Takie podejście do sprawy, bez lęku, choć niepozbawione ryzyka, to naprawdę nasza szansa na wyjście ze stagnacji i pozbycie się bylejakości w wierze. Bo co z tego, że doświadczamy działania Ducha Świętego w Kościele, w sakramentach i w Bożym Słowie, skoro pozostaniemy zamknięci we własnym gronie i nie podzielimy się ze światem Dobrą Nowiną o tym, że Pan jest pośród nas? Doświadczamy Go po to, żeby potem rozpoznawać Go w świecie, który zdaje się nie mieć z Nim wiele do czynienia. Jednakże tam, gdzie jest istnienie, jest też Duch, który istnieniem obdarza.
Duch Święty dysponuje potężną mocą, która jest zdolna przemieniać rzeczywistość. Nie doceniamy na co dzień tej Jego mocy, wzywając Go dla „oświecenia” umysłu przy nauce lub podejmowaniu decyzji. A to przecież Osoba Boska będąca na równi z Ojcem i Synem! Duch daje nam zbawienie, Jego działanie sprawia, że możemy doświadczyć wieczności już tutaj, na ziemi. To w Jego mocy dokonało się Wcielenie, a więc połączenie tego, co materialne i przemijające, z niepodlegającą śmierci i nieuchwytną zmysłami Boską naturą. To Jego działanie sprawia, że to, co wydarzyło się w łonie Maryi Dziewicy, jest motorem napędowym Kościoła będącym nieustannym Wcielaniem się Słowa.
Duch Święty znajduje odpowiedni język, właściwe słowa, żeby dotrzeć do serca drugiego człowieka z Dobrą Nowiną. Widzimy to w scenie, którą opisują Dzieje Apostolskie: „I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić. Przebywali wtedy w Jeruzalem pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. (…) Pełni zdumienia i podziwu mówili: «Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty?»” (Dz 2,4-5.7-8). To oczywiste nawiązanie do budowy Wieży Babel, kiedy to ludzie przestali się nawzajem rozumieć. Warto rozwijać w sobie pragnienie wyrażone słowami piosenki: „Wyobraź sobie, że umiesz widzieć rzecz / Taką jaka ona jest / Że da się zdjąć okulary skojarzeń / Wymazać wspomnień obrazy (…) Czy mógłby ktoś tak wyzerować świat / Żeby się nic nie stało do wczoraj? / Bez słów co bolą, bez otwartych ran / Żebyśmy się poznali od nowa” (Kwiat Jabłoni, „Od nowa”). Duch Święty sprawia, że jesteśmy w stanie spojrzeć w nowy sposób na drugiego człowieka – już nie jako na wroga, lecz siostrę i brata, którego staram się zrozumieć i przyjąć. Duch Święty przynosi nowość, która jednak nie jest „wyzerowaniem świata”, lecz wskazaniem mu horyzontu przyszłości – pomimo naznaczonej grzechem historii.
Jak rozpoznać działanie Ducha Świętego? Paweł Apostoł wskazuje na owoce, które mają świadczyć o tym, że mamy do czynienia z Ożywicielem: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5,22-23). Jezus natomiast mówi o Paraklecie, czyli Pocieszycielu i Obrońcy wskazującym drogę i pomagającym dotrzeć do prawdy o Bogu, o świecie i o sobie samym: „Gdy przyjdzie Paraklet, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On zaświadczy o Mnie. (…) Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy” (J 15,26.16,13). Pocieszyciel to ten, który jest odpowiedzią na tęsknotę za niebem, za obecnością Chrystusa – nie pozwala człowiekowi zapomnieć o obietnicy Królestwa i wsadzić ją pomiędzy baśnie, lecz poprzez swoje działanie utrzymuje wiarę żywą i skłonną poświęcić wszystko, nawet życie, dla niekończącego się szczęścia w niebie.
Duch Święty jest też Obrońcą, który usprawiedliwia człowieka, czyli gładzi wszystko to, co odgradza go od Bożej Miłości. Kiedy mówimy o usprawiedliwieniu, nie mamy jednak na myśli znalezienia uzasadnienia dla grzesznych czynów, żeby stwierdzić, że inaczej nie można było postąpić. Usprawiedliwienie, o którym mowa, jest przypomnieniem człowiekowi, że grzech nie przekreśla go i nie odcina raz na zawsze od Boga. To odpowiedź na myśli, które pojawić mogą się w sercu kogoś bardzo świadomego własnej grzeszności i wielkości zła, które popełnił. Konsekwencją wyboru grzechu jest utrata nadziei na przebaczenie, co w dalszej perspektywie przeradza się w rozpacz nie pozwalającą podnieść głowy w stronę nieba i we wstyd odbierający poczucie, że Miłość Boga jest w stanie przejść ponad tym, co rozdziela. Ta Jego obrona jest więc zarazem pociechą, przywróceniem radości i nadziei – jest siłą pozwalającą spojrzeć przed siebie i ujrzeć na horyzoncie zbawienie ukryte dotąd za mgłą grzechów.
Kiedy więc mówimy o Duchu Świętym, to mówimy o kimś, bez kogo niemożliwe byłoby to, co w Kościele jest przecież codziennością – obecność Boga, działanie łaski, a przede wszystkim zadziwiająca, bezgraniczna i bezwarunkowa Miłość. A wszystko to w całkowitej wolności, w której musimy odkryć, że Jego życie jest już w nas i wystarczy nasza zgoda, by „odpalić” ten ogień, który pochłonie nas bez reszty, rozgrzewając w ten sposób zlodowaciały i nienadający się do życia świat: „Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy” (Ga 5,25).

Autor: ks. Mateusz Tarczyński

 

Skip to content