Można żyć pobożnie i religijnie, ale nigdy nie doświadczyć głębi
Magdalena Urbańska 22 sierpnia 2024 źródło: https://deon.pl/
Gdy dzielę się swoim doświadczeniem wiary i codzienności w mediach społecznościowych, często dostaję wiadomości od ludzi, którzy czują się zagubieni. Tak bardzo pragną być bliżej Pana Boga i tak mocno nie potrafią się w tym wszystkim odnaleźć. Co zrobić, by rzeczywiście się z Nim spotkać? Jak żyć, gdy ciągle wraca się do konfesjonału z tą samą listą grzechów?
Kilka dni temu pochłonęłam książkę franciszkanina, o. Andrzeja Zająca. Dużo czytam na co dzień, więc nieczęsto zdarza mi się zatrzymać dłużej na jednej, konkretnej myśli. Tym razem było inaczej. „Lubię jak na mnie patrzysz” była lekturą, która wywierciła mi w sercu coś mocnego, trwałego. Coś, czego wielu z nas poszukuje, o czym często rozmawiam z ludźmi, czego sama bardzo potrzebuję.
Czy w wierze pozwalamy sobie na coś więcej?
Jak dzisiaj na siebie patrzysz? Jak patrzy na ciebie Jezus? Czy wierzysz w to, że On w ogóle chce na ciebie spojrzeć? Pytania niby błahe, wszak wielu z nas chodzi do kościoła, przestrzega przykazań, korzysta z sakramentów. Czy jednak pozwalamy sobie na coś więcej? Można żyć pobożnie, religijnie i nigdy nie wejść na poziom duchowości, ciut głębiej niż pływając po powierzchni pozornej pobożności. Można przegiąć też w drugą stronę, ciągle szukać nowych praktyk, które miałyby zbliżyć nas do Boga, ale tak naprawdę nas od Niego oddalają, bo skupiają wyłącznie na sobie i swoich wewnętrznych doznaniach (m.in. stąd takie zainteresowanie wschodnimi medytacjami…). Jak więc spotkać się z Jezusem, z Jego wzrokiem?
Gdy dzielę się swoim doświadczeniem wiary i codzienności w mediach społecznościowych, często dostaję wiadomości od ludzi, którzy czują się zagubieni. Tak bardzo pragną być bliżej Pana Boga i tak mocno nie potrafią się w tym wszystkim odnaleźć. Co zrobić, by rzeczywiście się z Nim spotkać? Jak żyć, gdy ciągle wraca się do konfesjonału z tą samą listą grzechów? Jak spotkać się ze wzrokiem Jezusa i rzeczywiście doświadczyć Jego spojrzenia? Nie wiem. Nie znam odpowiedzi na te pytania. Arogancją byłoby próbować odpowiadać komuś, że musi zrobić to i tamto, a wtedy na pewno zaklika, na bank się uda. Wtedy to już życie duchowe w rozkwicie i bez wybojów. Uciekałabym od ludzi, którzy uważają, że mają gotowe recepty na wszystko. Mają, ale pychę, nic więcej.
Tego nam nie potrzeba, by się spotkać z Bogiem
Jedyne, co mogę i do czego sama nieustannie wracam, to nauczanie Kościoła. Oj, czuję już ten okrzyk hejterów. Pismo Święte, sakramenty, nauczanie Kościoła. Nic więcej nam nie potrzeba. Nie potrzeba nam więc wschodnich sztuk medytacyjnych, by spotkać się z Bogiem – mamy przecież Eucharystię, najbliższe możliwe spotkanie. Mamy spowiedź, która może być doświadczeniem niezwykle głębokim i uwalniającym. Mamy konkretne wskazówki jak żyć, podejmować decyzje, czym się kierować by prawdziwie i głęboko przeżywać swoją codzienność.
Usłyszałam kiedyś niezwykle prostą definicję tego, czym jest wiara. Wiara to przekonanie i decyzja. Nic więcej. Nie musisz czuć. Mieć przekonanie i podjąć decyzję, że idziesz za tym, co mówi Kościół. To jest trudne, bo niejednokrotnie, stawiani pod ścianą trudnych decyzji i wyborów, czujemy, że nie ma jedynego słusznego wyjścia. Można wtedy (ba! warto byłoby praktykować to nieustannie!) zatrzymać się, choćby na adoracji w ciszy, zapytać Jezusa wprost co On na to i czekać na odpowiedź. Wiem jak to brzmi. Głosy słyszysz? Idź do lekarza. To nie głosy, to sumienie, to znajomość Biblii i nauczania Kościoła. Każdy z nas ma rozum i sumienie, ale nie każdy ich słucha. Jednak wtedy, gdy staramy się słuchać ich codziennie, w każdej sytuacji, wybrzmiewają bardzo wyraźnie.
Jak dziś patrzy na mnie Jezus? Mam nadzieję, że z uśmiechem. Znam swoje wady, grzechy, braki. Pismo Święte pokazuje, że Jezus nigdy nie odrzucał grzeszników, mnie też nie odrzuci. Nie każdy bohater biblijny miał odwagę spojrzeć Jezusowi w oczy, my dziś często też tej odwagi nie mamy. Nie umiemy, boimy się, wstydzimy, uciekamy. Może jednak warto spróbować? Czy tak naprawdę nie tego pragniemy? Spotkania – realnego i prawdziwego. Śmieszne? Być może, ale jeśli tego właśnie pragnę, to czy nie warto spróbować? Złapać Jezusa za rękę i nie puszczać. Nieustannie, każdego dnia od nowa.
Autor: Magdalena Urbańska