Chrześcijanin bez ersatzów
ajm publikacja 03.03.2018 21:00 źródło: https://liturgia.wiara.pl
Złota sztaba warta jest nie tyle, ile waży, ale… ile w niej złota.
Gdyby te sztabki tylko złoto imitowały, ile byłyby warte?
Pieniążki kto ma, ten jedzie do Wieliczki, a kto pieniążków nie ma – ten palcem do solniczki” – śpiewało się przed laty. No jasne. Jak inaczej się nie da, trzeba zadowolić się ersatzem. Namiastką. Można nawet „zamiast w ZOO na małpy zerkać – zerkać do lusterka”. Czemu nie? Skromność i poczucie humoru to dobra rzecz. Byle wiedzieć, jak jest naprawdę. Byle nie szpanować – przed sobą i światem – że nie wiadomo gdzie się było i nie wiadomo co się widziało. Albo – gdy tymi ersatzami są podróbki markowych towarów – że jest się nie wiadomo jak bogatym i dlatego lepszym od innych.
Podobnie w życiu chrześcijańskim. Pół biedy gdy w małych, biednych kościółkach odpowiednio pomalowane drewno udaje marmur, a figura świętej wielką sztukę nie kunsztem wykonania, a rozmiarami. Gorzej, gdy chrześcijańskie życie jest tylko byle jak zaszpachlowanym pogaństwem. A najgorzej, gdy na tę fuszerkę nakłada się tu i tam różne mające świadczyć o chrześcijańskości sztukaterie. Jeśli wiara jest powiedzeniem „tak” Chrystusowi, to owo „tak” musi rozciągać się na wszystkie, bez wyjątku dziedziny życia. Z wymagań, jakie stawia Jezus swoim uczniom w Ewangelii Marka wynika, że także na postrzeganie małżeństwa.
(Jezus) Wybrał się stamtąd i przyszedł w granice Judei i Zajordania. Tłumy znowu ściągały do Niego i znowu je nauczał, jak miał zwyczaj. Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?» Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić». Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!» W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo
W pierwotnym Bożym zamyśle było inaczej… Wiele spraw w tym zamyśle było innych. Adam żył w przyjaźni z Bogiem, Ewą i całym stworzeniem. I sumienie miał spokojne, bo nie miało mu czego wrzucać. Teologowie dodają, że jego ludzka kondycja ubogacona była wieloma innymi jeszcze darami i dzielą je na naturalne, nadnaturalne i nadprzyrodzone….Tak. Bo Bóg nie stworzył człowieka po to, by mieć komu uprzykrzyć życie, ale by dzielić się swoim szczęściem. By człowiek też był szczęśliwy. I choć znaczy to też, że mógł mieć mnóstwo mniej czy bardziej mu bliskich, to żonę, tę najbliższą osobę, w zamyśle Bożym miał mieć tylko jedną. Do śmierci.
To nie żaden mający człowiekowi utrudnić życie zakaz. Tak po prostu jest dla człowieka najlepiej. Do monogamii stworzył go Bóg i tak ukształtował jego psychiczną kondycję. By miłość, raz zrodzona, mogła się zmieniać, ale nigdy nie kończyć. I tylko w takiej miłości człowiek odnajduje ślady utraconego niegdyś raju. Raju w którym Adam i Ewa pewnie nie szukali coraz to nowych ognisk, a wspólnie zasiadali przy jednym, karmiąc go, gdy przygasał, ciągle nowymi drwami. A choć kiedyś w niebie – jak to powiedział Jezus gdzie indziej – nie będą się już żenić i za mąż wychodzić, ten związek kobiety i mężczyzny w zamyśle Boga pozostał czymś zupełnie wyjątkowym. Jak to wyjaśniał święty Paweł, obrazem wiernej miłości Boga do Jego dzieci, Kościoła.
Tak, Mojżesz pozwolił na rozwody. Nawet nie zakazał wielożeństwa, zadowalając się zakazem cudzołóstwa. Ale to wszystko – jak powiedział Jezus – z powodu zatwardziałości ludzkich serc. Bardziej niż do Bożego zamysłu wiernej miłości przywiązanych do zrodzonej przez grzech efemeryczności kolejnych zachcianek. Bóg ustąpił, ale natury ludzkiej przecież nie zmienił. Mąż i żona, odkąd mówią sobie „tak” na pytanie o dalsze, wspólne życie, są już jednym ciałem. A od Chrystusa, to zwykłe „tak”, dla wierzących stało się aż sakramentem…
Trudna nauka? Nie mieści się w głowie? Zupełnie niepraktyczne? Tak samo pewnie myśleli Apostołowie. I dlatego jeszcze dopytywali swojego Mistrza. Odpowiedź jaką usłyszeli nie pozostawia już jednak żadnego pola do egzegetycznych manewrów, mających nauczanie Jezusa rozwodnić czy zmiękczyć: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo”. Jaśniej i dobitniej nie można.
Bywały czasy, w których świat nagminnie obchodził piąte przykazanie. Bywały i takie, gdy ludzie łatwo zapominali o siódmym. Dziś, po tak zwanej rewolucji seksualnej, czasy mamy takie, że właśnie nauczanie Jezusa o nierozerwalności małżeństwa świat lekceważy najczęściej. Wolnymi związkami podważa sam sens instytucji stawania się dwojga jednym ciałem. Powtórnymi związkami „aż do śmierci” udaje, że każdy nowy związek zawierany jest po kolejnej reinkarnacji. Tej modzie ulega dziś także wielu chrześcijan. I chciałoby na to przekreślanie Bożego zamysłu względem ludzkiej miłości patrzyć przez palce. Nauczanie Jezusa jest jednak jasne. Do bólu jasne. Małżonkowie są jak związani lina partnerzy wspinaczki. Jedno nie zostawia drugiego, chyba że to drugie jest już tylko martwym ciałem. Idą razem, bo tylko wtedy na szczycie będą mieli poczucie, że są dobrzy; że pokonali po drodze wszystkie, bez wyjątku trudności. Także to, że czasami mieli siebie serdecznie dosyć.
Mówią niektórzy że ci, którzy uważają, iż chrześcijanie mogą zawrzeć tylko jeden niecudzołożny związek, podobni są faryzeuszom, skąpiącym bliźnim Bożego miłosierdzia. Odważne to oskarżenie. Zwłaszcza że jednym z zarzutów Jezusa wobec faryzeuszów było zastępowanie przez nich Bożego prawa własnymi zwyczajami. A w tym względzie zamysł Boga jest całkiem jasny: co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. Jeśli chrześcijanin chce uniknąć „kwasu faryzeuszów” nie ma innego wyjścia, jak być posłusznym Jego niezmiennym prawom. Nawet jeśli oznaczać to będzie, że nie będzie miał innego wyjścia jak zaprzeć się samego siebie i naśladując Jezusa wziąć na swoje ramiona krzyż.