Dlaczego świat przestaje lubić papieża Franciszka?

Jakub Kołacz SJ 4 października 2024, 08:00 źródło: https://deon.pl/

Podróż Franciszka do Luksemburga i Belgii, od samego początku określana jako trudna, wcale nie okazała się porażką. Wprawdzie po spotkaniu z osobami pokrzywdzonymi przez duchownych, komentarze nie były przychylne – mówiono, że papież słucha, ale na tym się kończy. Zaskakujący był protest władz Uniwersytetu Katolickiego w Louvain-la-Neuve przeciwko słowom papieża na temat roli kobiet w Kościele i społeczeństwie. Jednak w powszechnym odbiorze wizyta Franciszka spotkała się z dobrym przyjęciem.
Dyskusję nad negatywnymi komentarzami i wyrazami niezadowolenia pozostawiam innym – chciałbym jednak zastanowić się, dlaczego ten papież, tak ciepło i entuzjastycznie przyjęty w momencie jego wyboru, z biegiem lat coraz bardziej traci w oczach komentatorów, którzy z jego ust słysząc coś, czego usłyszeć nie chcą, coraz bardziej nie kryją się z niechęcią wobec niego. Skąd bierze się ta niechęć?

W Polsce Franciszek nigdy nie miał lekko
Pisząc to, właściwie należałoby się gorzko uśmiechnąć. Przez lata pracowaliśmy na opinię, że jesteśmy na wskroś katolickim narodem, wiernym Stolicy Świętej i przywiązanym do osoby papieża. Może niespecjalnie słuchaliśmy tego, co papież mówił, ale klaskaliśmy mu zapamiętale. Kiedy jednak okazało się, że papież już nie jest “nasz”, zapał nam szybko minął. Jeszcze na Benedykta patrzyliśmy przez palce, zwłaszcza gdy podczas pielgrzymek trochę naśladował Jana Pawła, ale Franciszek nad Wisłą od samego początku był przegrany: najpierw za “dobry wieczór” na początek pierwszej audiencji i za brak czerwonych butów, potem za czarną teczkę, którą sam wniósł do samolotu, za namawianie do poszanowania stworzenia, za emigrantów, za piętnowanie bogactwa duchownych… W Polsce nawet w małych wioskach księża bez cienia wyrzutów sumienia krytykowali go za poruszanie tzw. “tematów zastępczych”, czyli drogich samochodów niektórych duchownych. Niektórzy nawet przestali wymieniać jego imię w kanonie podczas mszy. Nie mające nic wspólnego z Kościołem media jakby na przekór temu wszystkiemu trochę lansowały Franciszka, ale to też nie z powodu miłości do niego, ale dlatego, że chciały go przeciwstawić naszemu Episkopatowi. Franciszek nigdy nie był “nasz”, był obcy. Zresztą do dziś gdy słyszy się określenie “nasz papież”, to chodzi o Jana Pawła II.

Mimo wszystko ujmowała jego prostota
Zawsze jest tak, że coś, co fascynuje jednych, dla innych jest powodem złości i wywołuje agresję. W wielu miejscach na świecie Franciszek stał się symbolem Kościoła bliskiego wiernym, także w Polsce cała grupa wiernych postrzegała go w ten sposób i słuchała z uwagą tego, co mówił. A ponieważ mówił prostym językiem, dobrze się go słuchało. Niewielu dziś pamięta, że internetowy przekaz na żywo z codziennych mszy, jakie odprawiał w kaplicy św. Marty, gromadził kilka, a nawet kilkanaście tysięcy uczestników. Szkoda, że po pandemii z tego przekazu zrezygnowano. Franciszek ujmował też tym, że chciał rozmawiać o życiowych problemach. Nie relatywizując postaw moralnych, unikał oceniania ludzi, którzy z punktu widzenia kościelnego prawa i wykładni wiary znajdowali się na granicach, a może nawet daleko poza nimi. No i robił to, czego często w Kościele brakowało, czyli głosił Ewangelię, a ponieważ robił to w przystępny sposób, pomógł odkryć ją na nowo. Myślę, że wielu ludzi przekonał do tego, że Ewangelia jest wciąż atrakcyjna. Niestety, sytuacja polityczna na świecie bardzo się skomplikowała.

Zawierucha wojenna
W jednym momencie świat podzielił się na pro- i anty-putinowski. Od papieża także zaczęto wymagać jednoznacznego potępienia agresora. Jednak reakcja Watykanu była taka, jakby dyplomacja watykańska nie zauważyła, że zmieniły się czasy. Wbrew oczekiwaniom dyplomacja ta postanowiła podążać starą drogą, wypróbowaną przez dziesięciolecia, m.in. podczas II wojny światowej. Watykan milczał. W przeszłości zwykle takie milczenie było wyrazem życiowej mądrości… Franciszek nawoływał do pokoju, ale też nigdy nie potępił agresora – i fakt ten położył się cieniem na tym, jak jest on postrzegany. Naprawdę trzeba wykazać sporo złej woli, aby Franciszka oskarżyć o pro-putinizm. Franciszkowi zależy, aby skończyła się wojna. I jeśli mówił o tym, że chętnie wybierze się do Moskwy, to wyłącznie po to, aby w oczy powiedzieć: przestań! Niestety, papiescy doradcy, podążający utartymi ścieżkami, nie podpowiedzieli mu, że milczenie w obecnych czasach może niekoniecznie będzie znakiem mądrości, ale wręcz przeciwnie – może być dwuznaczne. Tak też się stało… Mimo wszystko warto nie zapominać, że przekaz papieża jest jednoznaczny: niech nastanie pokój!

Czego jeszcze możemy się spodziewać?
Franciszek jest coraz słabszy. Wprawdzie ma jeszcze wystarczająco siły, żeby udać się w daleką podróż i przeżyć kilka intensywnych dni, ale coraz częściej dopada go infekcja, a przede wszystkim praktycznie już na co dzień korzysta w wózka inwalidzkiego. Jest starszym człowiekiem i trzeba liczyć się z tym, że wkrótce może umrzeć. A może, podobnie jak jego poprzednik, podejmie decyzję o przejściu na emeryturę? Gdyby tak było, to w sumie tylko jednego się obawiam – żeby nie powtórzyła się sytuacja jak z papieżem Benedyktem, któremu nikt nie pamięta wielu rzeczy, jakie zrobił dla Kościoła, którego nawet w listach Episkopatu cytuje się sporadycznie – za to wszyscy podkreślają odwagę jego decyzji o przejściu na emeryturę. Tym samym wszyscy poniekąd zachowujemy się tak, jakby największym życiowym osiągnięciem Benedykta XVI było to, że… przestał rządzić Kościołem.

Autor: Jakub Kołacz SJ

 

Skip to content