Panie, ucz mnie tak służyć innym
Panie, ucz mnie tak służyć innym, jak Ty nie przestajesz służyć mnie!
Rozważania na XXIX niedzielę zwykłą
O. prof. Zdzisław Kijas 2024-10-17 11:43 źródło: https://www.niedziela.pl/
Bliskość Boga czyni człowieka mocnym, pełnym życia, odważnym i radosnym. On przywraca mu radość i podnosi, by podążał dalej drogą, która prowadzi do pełni szczęścia.
Ewangelia (Mk 10, 35 – 45)
Jakub i Jan, synowie Zebedeusza, podeszli do Jezusa i rzekli: «Nauczycielu, pragniemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy». On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?» Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie». Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?» Odpowiedzieli Mu: «Możemy». Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, wprawdzie pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane». Gdy usłyszało to dziesięciu pozostałych, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: «Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu».
Drodzy!
1. Dzisiejsza Ewangelia zaczyna się od słów: „Nauczycielu, chcemy”. My również przychodzimy do Jezusa, bo chcemy otrzymać coś lub czegoś uniknąć, coś zyskać lub czegoś nie stracić. „Chcenie” jest motorem wszystkich naszych działań i zarazem powstrzymywania się od innych, które zostały uznane za niebezpieczne, niekorzystne, zbędne.
Nie tylko człowiek zbliża się do Boga, bo czegoś chce. Także Bóg staje się bliski człowiekowi, kiedy chce dla niego czegoś wielkiego, pięknego, szlachetnego. Na innym miejscu św. Marek pisze, że „pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadłszy na kolana, prosił Go: «Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić». A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «Chcę, bądź oczyszczony». Zaraz trąd go opuścił, i został oczyszczony” (Mk 1,40-42).
Wszyscy zatem jesteśmy podobni do synów Zebedeusza, nie gorszy nas zatem ich prośba. Każdy z nas szuka takich miejsc, zajęć, pracy, tytułów, które – jak sądzi – zapewnią mu szacunek, prestiż, wysokie wynagrodzenie. Jednym słowem, już na ziemi chcielibyśmy doświadczać rajskich radości. Współczesna kultura na różne sposoby, przy pomocy różnych narzędzi, zachęca nas do tego. Obliguje nas do szukania takiej pracy i przebywania w takich miejscach, które zdają się zapewnić nam pełny, optymalny rozwój, które pogłębią moją osobowość i obronią przed tym, co słabe, mało medialne, niechciane. W kulturze estetycznej nie ma chętnych do służby, wielkie natomiast jest pragnienie władzy, rządzenia, panowania.
Od zawsze kultura świata odbiegała od kultury Ewangelii. W tej pierwszej, w kulturze świata, jest ciągła rywalizacja pomiędzy: „kto pierwszy”, a „kto drugi”? Pragnienie bycia lepszym, pierwszym, bardziej kochanym i szanowanym jest bardzo mocne. Nie można udawać, jakoby pragnienia takie były mi obce. Świat wmawia nam, że znaczymy o tyle, o ile potrafimy wybić się ponad innych, stać się – w naszym mniemaniu czy według opinii mediów – lepszymi od pozostałych, odmiennymi.
2. Nie ma miejsc, urzędów, stanowisk, które byłyby wolne od pokusy bycia ważnym, znaczącym, kimś, z kim inni się liczą. Jakub i Jan byli blisko Jezusa i nie byli wolni od tych pokus. A może właśnie dlatego, że byli blisko Boga, pokusa ich zaatakowała? Diabeł nie kusi grzesznych, ci bowiem już należą do niego, są jego własnością. Diabeł kusi tych, którzy są przy Bogu i z diabłem walczą. Diabeł kusi świętych nie grzeszników. Kusi doskonałych i tych, którzy do doskonałości zdążają. Robi wszystko, by im przeszkodzić w drodze, zawrócić ich z drogi doskonałości, sprowadzić na manowce.
„Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?” – pyta Jezus. I słyszy odpowiedź uczniów: „Możemy!” W słowie człowiek jest zawsze mocniejszy niż w czynach. W czasach pokoju i dobrobytu z łatwością mówi, co by zrobił, gdyby była wojna lub znalazł się w trudnościach. W rzeczywistości jednak często jest inaczej.
Tylko słowo Boga jest stwórcze. Bóg mówi stwarzając. Człowiek tak nie potrafi. Mówi wiele, lecz niewiele z tego wynika. Obiecuje dużo, lecz z trudnością dotrzymuje obietnic, często zaś je zrywa lub o nich zapomina. Apostołowie obiecują, że mogą pić „kielich” boleści Jezusa, kiedy jednak Jezus ich doświadcza, uciekają, wypierają się Go lub ukrywają się, by uniknąć aresztowania.
Jezus nie gorszy się ich postawą. Zachowanie i prośba uczniów Go nie przeraża. Nie gardzi nimi. Wykorzystuje ich słabość, czas pokusy, by nauczyć ich czegoś nowego, przekazać nową prawdę, nową naukę. Mówi więc: „Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami”. Tak postępuje prawdziwy mistrz. Nie gorszy się słabością swoich uczniów. Nie usuwa ich ze swojej lekcji. Chwile słabości ucznia stają się dla mistrza dogodną okazją, by przekazać mu cenną naukę o życiu, która czyni go mądrzejszym.
W słabości wierzący poznaje siebie i odkrywa zarazem wielkość Boga. Apostoł Piotr uległ słabości lęku, kiedy wyparł się Jezusa. Bił się w piersi, że Go nie zna. Lecz jego słabość, kiedy spotkała się z miłosierdziem Jezusa, stała się źródłem niezwykłej mocy. Trzy razy wyznał później Jezusowi miłość, a w końcu oddał życie dla Niego.
Moc w słabości się doskonali. Nie trzeba się więc gorszyć pytaniem Jakuba i Jana, ale budować ich późniejszą miłością do Zbawiciela. Byli gotowi oddać dla Niego wszystkiego, także życie. Pragnienie wielkości w nich pozostało, przyjęło jednak inną postać. Nie chcieli już być wielcy „dla siebie”, ale zapragnęli bycia wielkimi „w Chrystusie, przez Chrystusa i dla Chrystusa”.
3. Ewangelia dzisiejsza mówi coś paradoksalnego. Uczy, że nie człowiek jest sługą Boga, lecz Bóg sługą człowieka. Mówi wszak Jezus: „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.
Bóg służy człowiekowi, bo chce uczynić go wolnym, mocnym. Służy mu, bo chce oddalić od niego diabła i pomóc mu zwalczyć pokusy.
Jeśli Bóg jest naszym sługą, któż może być naszym panem? Cóż powiedzieć. W tym kryje się cały paradoks chrześcijańskiej wiary. Wskazując na Jezusa i na to, co dla nas uczynił, wiara nasza uczy, że Bóg z miłości do nas stał się naszym Sługą. Czy można powiedzieć coś więcej? Czy może być coś większego? Czy można oczekiwać czegoś większego od Boga? Myślę, że nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie wielkości tych słów. Zgłębiamy ich znaczenie przez całe życie. Każda trudność, każdy rodzaj cierpienia czy niepowodzenia, każdy upadek w grzech czy porażka itp. muszą mi przypominać o Bogu, który chce przyjść mi z pomocą, ulżyć mi w cierpieniu, podnieść z upadku, przebaczyć. Bóg chce pomagać tym, którzy się źle mają (por. Mt 9,12).
Bliskość Boga czyni człowieka mocnym, pełnym życia, odważnym i radosnym. On przywraca mu radość i podnosi, by podążał dalej drogą, która prowadzi do pełni szczęścia.
Panie, ucz mnie tak służyć innym, jak Ty nie przestajesz służyć mnie!
Więcej książek, artykułów, tekstów oraz nagrania audio homilii znajdziesz na stronie internetowej ojca prof. Zdzisława Kijasa: zkijas.com
Redakcja tekstu: dr Monika Gajdecka-Majka
Homilie pochodzą z książki „U źródła Życia. Rozważania na niedziele czasu Adwentu, Bożego Narodzenia, Wielkiego Postu i Wielkanocy, Rok A,B,C”, wydanej przez wydawnictwo Homo Dei.