Czy naprawdę oczekujemy narodzin Jezusa? Wielu z nas wcale tego nie chce

Tomasz Kopański 12 grudnia 2024, 09:24; źródło: https://deon.pl/

W okresie adwentu wielokrotnie słyszymy, że jest to czas oczekiwania na narodziny Jezusa. W związku z tym hasłem zadaję sobie dwa pytania: czy my w ogóle wiemy, co oznacza owo oczekiwanie i czy naprawdę czekamy na narodziny Chrystusa?

Świat, który zniechęca do oczekiwania
Nie lubimy czekać, a współczesny świat nie zachęca do tego. Oferuje nam wszystko szybko, w pośpiechu, bez marnowania ani jednej chwili. Z pozoru to szalone tempo jest dobre i ma służyć człowiekowi. Każdego dnia pędzimy po to, aby na jego końcu mieć święty spokój i kilka chwil dla siebie. Często nie dostrzegamy jednak, że przez tę gonitwę staliśmy się niecierpliwi, a czekanie wywołuje w nas ogromną irytację.
W adwencie, który zachęca do spokojnego oczekiwania, brakuje nam czasu na szukanie Jezusa, wyczekiwania na Jego rzeczywiste przyjście. Jest tak wiele z pozoru ważnych spraw do ogarnięcia, że nie pamiętamy o budowaniu relacji z Nim. A przecież o to właśnie w tym okresie chodzi. Oczekiwanie to poszukiwanie Jezusa w swoim życiu, porządkowanie sumienia, wewnętrzna zgoda na to, aby narodził się i zaczął działać tam, gdzie czujemy się przegrani, gdzie nie mamy już sił, a ciemność powoli zyskuje nad nami przewagę.

Sprawy ważniejsze niż Boże Narodzenie
Niestety dla wielu adwentowe oczekiwanie, pełne sztucznej „magii świąt”, która bije z reklam i witryn sklepowych, stało się po prostu zwykłym czekaniem na kolejne Boże Narodzenie. Od Jezusa ważniejsze stało się kupowanie prezentów i przygotowywanie potraw, którymi zapełnimy swoje żołądki. Nie można oczywiście zapomnieć o domowych porządkach. Nie chcę, aby obdarowywanie się podarunkami, czy spotykanie z rodziną przy wigilijnym stole wybrzmiały źle. To piękne, wnoszące wiele dobra tradycje, które trzeba pielęgnować, jednak zamieszanie nimi związane i waga, jaką do nich przywiązujemy, sprawia, że marnujemy adwent, nie wykorzystujemy tych kilku tygodni na oczekiwanie i szukanie Chrystusa.
Być może jest tak, że wcale nie chcemy czekać na Boga, specjalnie przechodzimy przez adwent z obojętnością. Obawiamy się zmian w naszym życiu. Przyzwyczailiśmy się do trudności, które nas otaczają, i wolimy trwać w tym, co znane, niż ryzykować jakąkolwiek odmianę. Specjalnie zagłuszamy nurtujące nas pytania i problemy, na które Jezus mógłby zaradzić, w czym bożonarodzeniowy zgiełk tylko pomaga. Wydaje się nam, że sami przezwyciężymy trudności, jednak często okazuje się, że to one nas pokonują.

Z odwagą oczekiwać i szukać Jezusa
W Ewangelii z pierwszej niedzieli adwentu czytaliśmy o oczekiwaniu na powtórne przyjście Chrystusa. „A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” – mówił Jezus. Myślę, że te słowa idealnie wpasowują się w adwentowe oczekiwanie. Powinniśmy nabrać ducha, chodzić z podniesioną głową, z nadzieją i odwagą szukać Jezusa. W końcu On narodził się dla naszego zbawienia. Czy my jednak jeszcze tęsknimy za Panem? Czy wierzymy w to, że tylko Chrystus może dać nam prawdziwe szczęście i odmienić nas dla naszego dobra?
Żydzi czekali na Mesjasza, a gdy Jezus się narodził, nie rozpoznali w nim Tego, który od wieków był zapowiadany. Nie pozwólmy, abyśmy i my nie rozpoznali Jezusa w naszym życiu, przechodząc obok Niego z obojętnością – zwłaszcza w tym szczególnym czasie Adwentu.

Autor: Tomasz Kopański

 

Skip to content