Sakrament małżeństwa – czy umiemy zachwycić (się) tym pięknem?

Agata Rusek 12 lutego 2025, 09:40 źródło: https://deon.pl/

Miniony weekend upłynął mi pod znakiem „spotkań małżeńskich”, co nie miało bezpośrednio powiązania z programem trwającego XI. Tygodnia Małżeństwa, niemniej świetnie się wpisało w tę międzynarodową kampanię społeczną. Jestem głęboko przekonana, że w kreowaniu „echa” wokół tego typu inicjatyw, my, ludzie (z) Kościoła, powinniśmy się włączać całą mocą. Bo szczęście małżeńskie to nie jest coś, co się relacjom przytrafia, tylko coś nad czym się pracuje właściwie całe życie – niezależnie, czy jesteś w związku sakramentalnym, czy w cywilnym. A że trwałość i siła małżeńskiego węzła jest wciąż wysoko na liście ogólnoludzkich pragnień, to warto wykorzystywać każdą szansę, by pokazywać, jakie są chrześcijańskie patenty na realizację tych marzeń.

Małżeństwo to nie samograj
W licznym gronie małżeństw, z którymi mieliśmy okazję spotkać się w niedzielę w ramach Ruchu Spotkań Małżeńskich, były i pary z imponującym 50-letnim stażem, i te z zaledwie rocznym. Każde takie spotkanie napełnia mnie ogromną pokorą, zachwytem i szacunkiem. Pokorą, bo wysłuchanie dzielenia innych małżonków to zawsze inspirująca lekcja pokazująca, że życie pełne jest niespodziewanych scenariuszy i nie ma co ustawać w wysiłku budowania wzajemnej relacji, gdyż kryzys może się zdarzyć i tym, co od kilkudziesięciu lat formują się w Domowym Kościele, jak i tym, co nawet „niedzielnymi katolikami” by się nie nazwali. Zachwyca jednak możliwość usłyszenia na własne uszy, na jak rozmaite sposoby Pan Bóg potrafi docierać do ludzkich serc i odnawiać to, co przez splot rozmaitych czynników zostaje nadszarpnięte. Jednocześnie bycie we wspólnocie małżeństw wzbudza we mnie ogromny szacunek dla tych wszystkich par, które nierzadko z uporem, wbrew rozmaitym przeciwnościom i na przekór pokusom – starają się działać na rzecz jedności i umocnienia swojego związku. Małżeństwo to nie samograj, to coś, co wymaga troski i poświęconego czasu. Podziwiam więc wszystkich, którzy nierzadko „stają na głowie”, żeby wyjść na małżeńską randkę, pojechać na rekolekcje, pojawić się na spotkaniu mimo trwającego kryzysu, uczestniczyć w budujących konferencjach. Tak, wiem, że niezależnie od skali takie wydarzenia niosą konkretne dobro dla uczestników. Wiem jednak, ile trzeba wysiłku, a czasem i samozaparcia, by się zmotywować do zostawienia miliona ważnych spraw „na potem”, przełamania wątpliwości, dyskomfortu, przyzwyczajeń czy zorganizowania rodzinnej logistyki, gdy na pokładzie mamy małe dzieci. Dlatego podziwiam każdą z takich historii z osobna i czuję się nią ubogacona.

Sakramentalny skarb
Skoro zaś przy bogactwie jesteśmy, to odnoszę wrażenie, że wielu z nas, katolików, wciąż nie docenia tego, co w pakiecie sakramentalnym dostajemy na początku drogi. W tym kontekście wraca do mnie jak bumerang jedna z myśli, którą przywiozłam z ubiegłorocznego Kongresu Nowej Ewangelizacji w Tarnowie: dzisiejsi młodzi, to ludzie w przytłaczającej większości wychowani w środowisku dobrobytu i nadmiaru, dla których to, jak coś wygląda na zewnątrz i czy niesie korzyść dla nich, ma ogromne znaczenie. Ich umiejętność skupienia jest mniejsza niż choćby tzw. boomersów, a że od maleńkości otacza ich wymuskane piękno z mediów społecznościowych, to toporne w formie przekazy po prostu nie mają szansy zaistnieć w ich świadomości. Kiedy więc czytam, że statystyki ślubów kościelnych spadają, to myślę o tym, że jest tak być może również dlatego, że my, jako Kościół, nie potrafimy jasno, precyzyjnie (tu: krótko, w punkt) i atrakcyjnie mówić światu o tym, dlaczego warto w małżeństwie sakramentalnym być. Społeczne akcje takie jak „Tydzień Małżeństw” pozwalają wyjść ze swojej bańki medialnej i dotrzeć z dobrą nowiną do ludzi, którzy przecież bardzo potrzebują zobaczyć, że miłość do grobowej deski to nie jest ani przeżytek, ani bajka, ani dyscyplina wymagająca umiejętności na mistrzowskim poziomie. Że tak jest, mnie nie trzeba przekonywać. Formując się od lat w Kościele, mam w pamięci mnóstwo takich par, których świadectwo pokazuje, że wierna i wyłączna miłość jest możliwa. Pytanie tylko, ile z polskich małżeństw czy z szerokiej grupy młodych ludzi sięga dziś do prasy katolickiej czy chrześcijańskich mediów, by z takimi dobrymi historiami się zapoznać… No właśnie.

Wspólnota
Sama od pewnego czasu dość świadomie pokazuję więc na moim instagramie, ile czasu spędzamy z moim Mężem, by umacniać naszą więź i w jaki sposób pomaga nam w tym wspólnota. Są to oczywiście tylko pewne refleksy naszego życia, staram się jednak pokazywać, że dla nas sakramentalna droga to w swej istocie autostrada, na której nie brakuje przystanków, gdzie można odpocząć, nabrać sił czy nawet naprawić, co szwankuje. Co więcej – w mediach społecznościowych działa już wiele kapitalnych, katolickich małżeństw w fantastyczny sposób pokazujących, że życie z Panem Bogiem zmienia wszystko. I tym bardziej zaskakuje, jak rachityczna bywa świadomość, że Kościół, wspólnoty i bycie w bliskości Pana Boga dają realne wsparcie na drodze małżeńskiej.
DEON.PL POLECA
W tym kontekście na pewno nie zaszkodziłoby, gdyby w Kościele nowożeńcy dostawali w dniu ślubu od towarzyszącego im kapłana pakiet powitalny, a w nim informacje o tym, „co dalej” – propozycje formacji, wspólnot, ośrodków rekolekcyjnych, gdzie mogą swoją Miłość pogłębiać, zestawienie stron internetowych, a może nawet jakiś atrakcyjnie opracowany, syntetyczny „wyciąg” z katechizmu czy papieskiego nauczania… Nie zmienia to jednak faktu, że to wsparcie jest, trzeba tylko chęci, by z niego skorzystać. I tu jest szerokie pole do popisu dla nas wszystkich: i osób konsekrowanych, i sakramentalnych małżonków. Może właśnie – wykorzystując potencjał internetu czy społecznych kampanii takich jak „Tydzień Małżeństw” – ośmielimy się szerzej, głośniej i z coraz większym rozmachem opowiadać o tym, jak piękne może być związanie się nierozerwalnym węzłem w Obecności Pana Boga. Każdy kolejny głos za wiernością, każde kolejne świadectwo dobrego, cichego, wspólnego życia, to przekaz, który może nie zachęci tysięcy osób do zalajkowania, ale dotrze do konkretnego człowieka potrzebującego tu i teraz usłyszeć dobrą nowinę: „taka Miłość to nie bajka, tylko sensowny plan na życie”.

Autor: Agata Rusek

 

Skip to content