Rewolucyjny Wielki Post

Magdalena Urbańska 27 lutego 2025, 09:20 źródło: https://deon.pl/

Za kilka dni rozpocznie się Wielki Post. Jedni jeszcze o tym nie myślą, bo tyle razy już go przeżywali, że przestał ich ten czas zatrzymywać, zastanawiać. Drudzy wręcz przeciwnie, od tygodni chodzą i dokładają sobie duchowych lektur, wyrzeczeń, postanowień i rekolekcji. Gdyby tak w tym roku spróbować do Wielkiego Postu podejść inaczej i zacząć od zaproszenia do tego czasu Pana Jezusa?
Tak, tak. Widzę ten hejterski pobłażliwy uśmieszek. Zdania typu: „słyszysz głosy? Idź do psychiatry!”. Owszem, słyszę! Wierzę, że Jezus zmartwychwstał, a skoro tak, to On żyje. Chce do mnie mówić, tyle że ja nie zawsze potrafię i nie zawsze chcę Go słuchać, bo co jeśli powie mi coś, co nie będzie dla mnie wygodne? Szykuję się więc na Wielki Post, który może być zupełnie inny niż moje wyobrażenia, bo mam zamiar powiedzieć Jezusowi, że chcę by to On mnie przez ten czas przeprowadził.
Nie oznacza to stagnacji, rezygnacji i zdania się na pastwę losu, bo takie podejście kończy się wielkim niczym. Pytam więc już dziś: czy ta lektura, a może rekolekcje? Jeśli tak, to gdzie? Wiem na pewno, że na początku Wielkiego Postu postawię na sakrament spowiedzi, by zacząć ten czas nie tylko z czystym sercem, ale i jaśniejszym spojrzeniem. Jednak chcę, by ten Wielki Post był rewolucyjny. Nawet jeśli nie wydarzy się w nim nic. Tak, godzę się na to, że planem Jezusa może być cisza. Bez nadmiaru treści, wyzwań, słów. Ciche trwanie.
Trochę daliśmy się oszukać. Wsadzić w jakieś ramki. Wyzwania, posty, lektury, rekolekcje. Nadmiar aktywności, który tylko męczy. Jednocześnie nie daje życia, ale nadal wmawiamy sobie, że tak ma być. Jednak czy tego chce dla nas Jezus – byśmy w Wielkanoc odetchnęli z ulgą, że już koniec, że w końcu mogę żyć? Chyba nie o to Mu chodzi…
Z drugiej strony, tyle razy próbowaliśmy. Tyle starań, modlitw, inicjatyw. Godziny wołania i proszenia i ta cisza, która boli. W końcu przyszło zniechęcenie i oziębłość, z której trudno wykrzesać cokolwiek życiodajnego. Nie czuć już sensu zapraszania Jezusa do swojej codzienności, skoro rodzi się poczucie, że dotychczas tylko milczał. Św. Ignacy Loyola (mój duchowy mistrz!) powiedziałby, by działać w strapieniu przeciwnie – czyli prosić, modlić się, działać – pomimo uczuć, ciemności i pustki. Nie poddawać się. Trwać.
Jaki więc będzie tegoroczny Wielki Post? Być może Jezus zaprosi mnie do tego, bym po prostu trwała. Może z jakąś lekturą, a może po prostu, bez niczego. Stawała w Jego obecności w milczeniu, choćby minutę dziennie, myśląc o tym, że Jezus stoi obok mnie i patrzy na mnie z miłością. Może to będzie rewolucja, której potrzebuje moje serce. Być może usłyszę, by nie szukać ani lektur, ani rekolekcji, bo On już je dla mnie znalazł i pokaże mi je w odpowiednim momencie. Być może jednak tym razem zaprosi mnie do większego zaangażowania, ruszenia z miejsca. Powie: weź no się dziecko troszkę ogarnij. Poczytaj, posłuchaj, zacznij działać. Może być i tak i tak.
Przestaliśmy pytać Boga, bo łatwiej ufać nam schematom, wyobrażeniom, czy naszym duchowym autorytetom. Tak jest bezpieczniej tylko wtedy, gdy wybieramy między czymś moralnie złym, a dobrym. Ze złem się nie dyskutuje, tylko je ucina. Jednak wtedy, gdy mamy kilka dobrych opcji, warto się zatrzymać i rozeznać co jest dla mnie dobre na teraz. Dobre, to znaczy takie, które przybliży mnie do Boga, a tym samym do drugiego człowieka i samego siebie. Wszak wiara bez miłości wobec siebie i innych jest martwa. Trwanie w tym co znane też niekoniecznie jest życiodajne. Być może ten Wielki Post ma być inny.
Co to „inny” znaczy dla mnie? Warto w pierwszej kolejności po prostu zapytać o to Jezusa. Nawet jeśli w pierwszym odruchu wydaje się to śmieszne. Pytać i nasłuchiwać odpowiedzi, pokazując tym samym, że wierzę w to, że Jezus nie tylko umarł, ale i zmartwychwstał. On żyje i chce być ze mną w relacji. W Wielkim Poście również.

Autor: Magdalena Urbańska

 

Przejdź do treści