Przedzieranie się do serca człowieka

ks. Mateusz Tarczyński 13 kwietnia 2025, 09:22 źródło: https://deon.pl/

Bardzo mnie poruszyły słowa z fragmentu Ewangelii odczytywanego w sobotę przed Niedzielą Palmową: „A była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z tej okolicy [z okolicy Efraim] do Jerozolimy, aby się oczyścić. Oni więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: «Cóż wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?»” (J 11, 55-56). I to pytanie, czy Jezus się zjawi, czy może będzie się ukrywał – czyżby miał nie spełnić religijnego zwyczaju? Aż chce się powiedzieć, że ci, którzy je zadali, nie wiedzieli, co się „święci”.
Jezus tę Paschę będzie obchodzić po swojemu – w taki sposób, że odtąd świat już nie będzie taki sam. To będzie Pascha inna niż wszystkie dotąd, bo nie będzie ona już tylko wspomnieniem przejścia z niewoli Egiptu do wolności Ziemi Obiecanej, lecz będzie zwycięskim przejściem ze śmierci do życia. To zmieni losy świata i nada sens życiu wielu ludzi, którzy uwierzą w Chrystusa, ukazując bezkresny horyzont życia wiecznego – królestwa, do którego drzwi są na oścież otwarte. Choć może czuć w moich słowach uniesienie, to – bez żadnej przesady – my w to całe wydarzenie wchodzimy rozpoczynając Wielki Tydzień. I robimy to nie symbolicznie, lecz realnie.
Nie chowajmy się więc przed Jezusem za kolorowymi palemkami, nie skupiajmy się na malowaniu jajek, lecz dajmy się poprowadzić za rękę po ścieżce Jego duchowych i fizycznych cierpień zwieńczonych krzyżową śmiercią, bo na końcu tej drogi jest coś przeczącego wszelkim oczekiwaniom – opustoszały grób, czyli największy w historii oksymoron, który ma stać się także naszym udziałem.
Niedziela Palmowa to dzień, w którym zaproszeni jesteśmy do przeżywania tajemnicy wjazdu Jezusa do Jerozolimy i do wysłuchania długiego, pełnego bólu, ale i miłości, opisu Jego Męki. Można zadać sobie pytanie: dlaczego co roku wracamy do tej samej historii? Czy nie wystarczyłoby raz czy dwa razy w życiu wysłuchać relacji o cierpieniu Jezusa? Po co się „katować”? To takie cierpiętnicze! A jednak właśnie ten moment liturgii, z rozbudowanym czytaniem Męki Pańskiej, jest szczególnie ważny. To nie tylko powrót do Jerozolimy sprzed dwóch tysięcy lat. To przede wszystkim podróż w głąb naszego serca. To kopanie we własnym sumieniu, dłubanie w duchu.
Bóg, przez opis Męki swojego Syna, chce przedrzeć się do naszego wnętrza. Potrzebujemy niekiedy silnych obrazów, wstrząsających opisów, by zatrzymać się w codziennym pędzie. W tej historii jest tyle emocji, tyle zwrotów akcji – jakby Bóg chciał powiedzieć: „Zatrzymaj się! Przyjrzyj się! To nie jest zwykła opowieść – to twoja historia”. Bo przecież tu nie chodzi wyłącznie Jezusa, choć przede wszystkim o Niego. Opis Jego Męki to także historia naszych własnych zmagań, naszych wzlotów i bolesnych upadków. Kiedy słuchamy o zdradzie Judasza, o lęku Piotra, o milczeniu tłumów i okrzykach „Ukrzyżuj!”, możemy zobaczyć w tym odbicie naszych codziennych decyzji i reakcji. Pasja jest kluczem do zrozumienia siebie, bo ukazuje prawdę o tym, do czego jesteśmy zdolni – zarówno do miłości, jak i do grzechu.
Elementem obchodów Niedzieli Palmowej jest uroczysta procesja z palmami. Chcemy w ten sposób wyrazić nasz entuzjazm wobec Jezusa, chcemy wołać „Hosanna!”, chcemy ogłaszać Go Królem naszych serc. Zewnętrzne wyrażanie wiary może jednak łatwo przerodzić się w fasadowość – może pozostać gestem, za którym nie idzie przemiana życia. W czasie procesji wspominamy tych, którzy wiwatowali, gdy Jezus wjeżdżał do Jeruzalem. A jednak nie wszyscy w tym tłumie byli Jemu życzliwi. A może i my czasem w sytuacjach, gdy trzeba bronić wiary, stoimy gdzieś z boku, czekając, aż wszystko się uspokoi, uciekamy w milczenie, wybierając święty spokój? Milczenie też jest komentarzem. Gdy ktoś niesprawiedliwie oczernia wierzących, gdy widzimy czyjąś krzywdę i nie reagujemy – to też jest wybór.
W opisie wjazdu Jezusa do Jerozolimy czytamy, że ludzie rzucali przed Nim swoje płaszcze. To był wyraz wielkiego entuzjazmu, ale zarazem była to także pewna „strata”. Płaszcz, który był wówczas czymś bardzo cennym, mógł się przecież zniszczyć lub zabrudzić – a jednak tamci ludzie na to nie zważali. A co my dzisiaj symbolicznie kładziemy u stóp Jezusa? Czy to tylko jakieś resztki naszego czasu, chwila modlitwy w biegu i odrobina uwagi, gdy nam to akurat pasuje? A może potrafimy złożyć przed Nim to, co naprawdę istotne, co w nas najcenniejsze, z czym trudno nam się rozstać? Może gdy myślimy o służbie w Kościele lub o angażowaniu się w sprawy bliźnich, boimy się straty – czasu, sił, środków finansowych. Tymczasem Chrystus pokazuje nam, że miłość zawsze niesie ze sobą jakiś rodzaj ofiary – i właśnie w tym tkwi jej piękno.
Właśnie dlatego tak ważne jest, aby przeżywać liturgię i pojawiające się w niej Boże słowo nie tylko ciałem, lecz duchem – z pełnym zaangażowaniem i odniesieniem do samego siebie. Niedziela Palmowa nie ma być tylko barwnym wspomnieniem wydarzeń z odległej przeszłości, nie ma być religijnym folklorem. Ma nas poruszyć, wybić z codziennej rutyny, zaprosić do refleksji nad pytaniem: kim jestem dzisiaj? Czy jestem świadkiem Chrystusa gotowym do radosnego wyznania wiary, czy raczej obserwatorem, który przygląda się z daleka? Czy moja wiara kończy się na procesji z palmami i „święceniu koszyczków”?
W chrześcijaństwie chodzi o coś więcej niż tylko piękne zwyczaje i rodzinne tradycje. Bóg chce wejść w nasze życie z impetem swojej łaski, odsłaniając to, co w nas kruche. Chce pokazać, że i my możemy przejść przez momenty ciemności, zaparcia się, a potem doświadczyć mocy zmartwychwstania. Ale żeby mogło się to wydarzyć, potrzeba naszego otwarcia, naszej zgody na to, by Jego słowo dotarło do głębi naszego serca i dokonało tam przemiany.
Jeśli pozwolimy na to, by ta dzisiejsza liturgia uderzyła z całą siłą w nasze serce, poszerzyła nasze horyzonty i „męczyła” pytaniem o wiarę, to staniemy się świadkami tego, że Pasja Jezusa nie jest mitologiczną opowieścią, ale żywym Słowem zdolnym przemieniać nawet tych, którzy wydają się „odporni” na Ewangelię. Przed nami Wielki Tydzień, którego punktem kulminacyjnym będzie Zmartwychwstanie. Żeby jednak wejść w radość Wielkanocy, trzeba najpierw usłyszeć na nowo o Męce Pana i dopuścić do głosu to, co On w nas poruszy.
Autor: ks. Mateusz Tarczyński

 

Przejdź do treści