Odwrócony krzyż, tęcza i fałszywe „Szczęść Boże”
Wojciech Żmudziński SJ 2 maja 2025, 08:00 źródło: https://deon.pl/
Niedouczeni tropiciele sensacji podnieśli alarm, gdy po śmierci papieża Franciszka dostrzegli w Bazylice św. Piotra dwa odwrócone krzyże. W mediach społecznościowych pojawił się wpis katolika żądającego usunięcia krzyży z Bazyliki św. Piotra.
Ów ‘sygnalista’, jako jeden z nielicznych zorientował się, że nie są to prawdziwe krzyże, lecz ewidentne znaki kultu szatana. Poczuł więc misję i alarmuje „prawdziwych” katolików, którzy od zawsze wiedzieli, że ostatni papież nie był prawowitym papieżem, że diabeł zasiadał na Stolicy Piotrowej. Pod jego „mrożącym krew w żyłach” odkryciem pojawiło się wiele komentarzy: tak, racja, to był papież satanista, mason, komunista… A te krzyże świadczą o tym niezbicie.
Chrystusowy krzyż przedstawiony „do góry nogami” nie jest satanistycznym znakiem, lecz krzyżem, na którym umarł Piotr Apostoł. Takie krzyże zawsze były w watykańskiej bazylice i zawsze znaczyły to samo. Pokorę pierwszego z apostołów, który nie czuł się godny zginąć na krzyżu tak, jak Chrystus i poprosił o odwrócenie go o 180 stopni. Krzyż św. Piotra pojawił się również podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Izraela w 2000 roku i już wtedy wzbudził poruszenie.
Podobne niezrozumienie chrześcijańskiej symboliki możemy spotkać w środowiskach, które uczuleniowo reagują na kolorową tęczę. Bez względu na to, z jakiego materiału jest zrobiona, czy namalowało ją dziecko, czy sama natura, to z reguły kojarzy się z seksem „nie po Bożemu”, a jeśli użyć języka jednego z kandydatów na prezydenta Polski – ze zboczeniami.
Środowiska LGBTQ+ jedynie sobie zapożyczyły tęczę, która od tysięcy lat jest znakiem wiecznego przymierza, jakie za czasów Noego zawarł Bóg z całym Stworzeniem. I żaden gay tego symbolu Kościołowi nie odbierze tylko dlatego, że go sobie narysował patrząc z miłością partnerowi w oczy.
Biblijne znaczenie tęczy nie ma nic wspólnego z ideologią głoszoną przez środowiska LGBTQ+. Nie symbolizuje ona różnorodności preferencji seksualnych, lecz łuk strzelecki odłożony przez Boga, który zobowiązał się, że nie będzie już nigdy walczył przeciwko człowiekowi.
„Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią […]. Gdy zatem będzie ten łuk na obłokach, patrząc na niego, wspomnę na przymierze wieczne między mną a wszelką istotą żyjącą w każdym ciele, które jest na ziemi” (Rdz 9,13.16).
Zarówno odwrócony krzyż jak i tęcza są symbolami drogimi chrześcijaństwu od tysiącleci. Zakodowana jest w nich historia zbawienia. Gdy stają się niezrozumiałe lub ktoś je zawłaszcza wkładając w nie nowe treści, sprzeczne z pierwotnym znaczeniem, i gdy dajemy na to przyzwolenie, jako chrześcijanie tracimy część własnej tożsamości.
Kolejnym symbolem zagrożonym w ostatnim czasie zawłaszczeniem jest staropolskie „Szczęść Boże”. Przykro to stwierdzić, ale jeden z kandydatów na prezydenta zwykł rozpoczynać tym pozdrowieniem swoje antysemickie tyrady, które niegdyś kojarzono raczej z nazistowskim „Heil Hitler!”. Słysząc to fałszywe, a przynajmniej wybiórcze „Szczęść Boże”, zapowiadające, że zaraz poleci w czyimś kierunku kamień, czuję się jak zbity pies, choć nie jestem ani Żydem, ani uchodźcą, ani muzułmaninem. Niektórzy moi znajomi wprost wyrażają swoje wątpliwości i pytają, czy jako chrześcijanie powinni nadal pozdrawiać się tymi słowami. Nie chcą być kojarzeni z nawoływaniem do nienawiści.
Rozumiem ich, ale czy należy zgadzać się na zniszczenie tak pięknego katolickiego pozdrowienia. Przypomnę, że streszcza ono dłuższe przesłanie: „Niech Bóg obdarzy cię szczęściem, niech będzie z Tobą i niech ci sprzyja”? Zawalczmy o to, co dla nas święte. Nie pozwólmy, by ktoś nam ukradł marzenia, naszą tożsamość, nasze symbole i pozbawił używane przez nas słowa ich piękna i szlachetności.
Mam nadzieję, że nie usłyszę już dzisiaj „Szczęść Boże”, przynajmniej z ust wspomnianego kandydata na prezydenta. Ale nawet jeśli po raz kolejny poczuję się jak zbity pies, to nie przestanie mi zależeć na przywracaniu szacunku chrześcijańskim symbolom, na przypominaniu ich znaczenia. Oby „Szczęść Boże” zawsze zwiastowało Boże błogosławieństwo a nie terror. Oby odwrócony krzyż i kolorowa tęcza mówiły nam zawsze o wymagającym przymierzu dobrego Boga z grzesznym człowiekiem. To może małe cegiełki w wielkim gmachu naszego Kościoła, ale czy trawnik nie jest piękniejszy dzięki kilku kwiatom, które zakwitły na wiosnę.
Autor: Wojciech Żmudziński SJ