Dobry Pasterz i „tydzień biblijny”
Dobry Pasterz i „tydzień biblijny”, który trwa już kilka miesięcy
Magdalena Urbańska 8 maja 2025, 11:41 źródło: https://deon.pl/
Powoli mija Tydzień Biblijny, przed nami Niedziela Dobrego Pasterza. Gdy po raz kolejny, jak co dnia, wrzucam w moich social mediach fragment czytań z dnia, myślę o tym jak dobrymi pasterzami są dla mnie ludzie, którzy wspierają mnie w codziennej lekturze i jak to się stało, że nasz „tydzień biblijny” trwa już tyle miesięcy…
Pomył był spontaniczny, zrodził się w październiku ubiegłego roku. Gdy go ogłosiłam na Instagramie (tutaj), spodziewałam się reakcji garstki osób. W pierwszym odruchu odzew obserwatorów mnie przerósł – bardzo pozytywnie – dziś ludzi czytających ze mną czytania jest mniej, ale są bardzo wytrwali. Co dnia, kolejne zdanie lub fragment, które w jakiś sposób ich porusza, ląduje w mojej skrzynce odbiorczej. Widzę, jak bardzo mnie to mobilizuje. Patrzę na moje wcześniejsze próby czytania Biblii, które – mówiąc szczerze – szybko się odpalały i równie szybko gasły. Teraz udaje nam się trwać. Myślę, że dlatego też, że mamy wzajemne wsparcie i motywację…
Niedziela Dobrego Pasterza naturalnie kieruje nasz wzrok na kapłanów i bardzo słusznie. Potrzebujemy księży, którzy swoją postawą, słowem, podejściem do drugiego człowieka, będą nas inspirować, podnosić i wspierać. Trzeba przyznać, że mają bardzo trudne zadanie, bo ludzie świeccy potrafią być bardzo wymagający. Z jednej strony – słusznie. Trzeba wymagać od siebie i innych. Z drugiej – niektóre oczekiwania są niemożliwe w realizacji dla zwykłego śmiertelnika. Od lat wyznaję zasadę: „weź co potrzebujesz i puść wolno”. Potrzebujesz spowiedzi? Wyspowiadaj się szczerze i z uwagą wysłuchaj słów rozgrzeszenia. Masz problem i potrzebujesz pogadać? Poszukaj kapłana, który ma czas i otwartość na rozmowę. Nie uwieszaj się jednak na nim, nie oczekuj, że będzie na twoje zawołanie, że zawsze będzie się uśmiechał i że będzie kimś, kto zaspokoi twoje głody. Nie takie jest jego zadanie…
Mam w swoim otoczeniu kilku księży, którzy są dobrymi towarzyszami dla swoich parafian, czy członków wspólnoty. Modlę się za nich, żeby im się chciało, żeby ludzie zbyt szybko nie wyssali z nich wszystkich sił i żeby oni sami potrafili zadbać o siebie tak, by stawać się narzędziem w rękach Boga. Wszak, jak mawiał papież Franciszek: „nie można być prawdziwym duszpasterzem bez ognia w środku”. Mam też takich księży, od których trzymam się w bezpiecznej odległości, bo zwyczajnie po ludzku nie są dla mnie przewodnikami godnymi zaufania. Za nich też się modlę. Wierzę, że modlitwa jest tym, co wspiera jednych i drugich. Kim jest więc dobry pasterz?
Dla mnie jest nim mąż, który proponuje bym wyjechała odpocząć, choćby na weekend, widząc moje zmęczenie. Jest nim przyjaciółka, która pyta jak się czuję i wspiera dobrym słowem i mocną kawą. Dobrymi duchowymi strażnikami są dla mnie znajomi z Instagrama, którzy co rano mobilizują mnie do zatrzymania i modlitwy słowem z dnia. Mam też bliskich mojemu sercu ludzi ze wspólnoty małżeństw, z którymi żaden żart o teściowych nie brzmi głupio, a na poważnie można z nimi rozmawiać o wszystkim. Dobrym pasterzem jest też psycholog mojego syna, która wspiera nas od lat, od czasu gdy świat zawalił nam się na głowy po stracie bliskiej osoby. Jest nim też kapłan, w którego konfesjonale czuję się bezpieczna i przyjęta oraz drugi ksiądz, dla którego żadne moje pytanie nie jest głupie. No i wikary, który swoją radością, bezpośredniością i prostotą przyciąga co tydzień na Mszę mojego zbuntowanego nastolatka.
Mam wokół siebie wiele osób, dzięki którym pojęcie „dobry pasterz” zawiera całe mnóstwo myśli, odczuć, które kojarzą się z głębokim wsparciem. Jednocześnie wiążą się dla mnie z pewnym wysiłkiem. Wszak można mieć mądrego pasterza, a być głupią owcą, która bez przerwy włazi w krzaki. Pasterz będzie ją nieustannie wyciągał, stawiał na ścieżce, ale cóż z tego, skoro nierozumna owca będzie coraz bardziej pokaleczona?
Patrzę na zachętę Kościoła do tego, by czytać Biblię i do tego, by modlić się o dobrych pasterzy. Potrzeba nam ludzi, którzy będą nas inspirować. Kapłanów i świeckich, którzy na miarę swoich możliwości, powołania i wiedzy będą wsparciem dla tych, którzy są w drodze. Będą kimś, kto ich zapali, zainspiruje, podprowadzi. Do głębszego życia w wierze (również przez czytanie Słowa), do rozwoju czysto ludzkiego i do bycia dla innych wsparciem i inspiracją, w najprostszych czynnościach i trudach dnia. Gdy pójdę więc na niedzielną Mszę i usłyszę zaproszenie do modlitwy o dobrych pasterzy, pomodlę się przede wszystkich za kapłanów z mojej parafii, ale nie zapomnę o tych, dzięki którym jestem dziś tu, gdzie jestem. Jezus dał mi wspaniałych i mądrych ludzi. Wierzę, że zrobił to po coś… To dar i zadanie. Nie chcę go zmarnować.
Autor: Magdalena Urbańska