Pokój wam wszystkim!
Pokój wam wszystkim! – niech apel Leona XIV uciszy szczęk broni
Tomasz Krzyżak 21 maja 2025, 21:00 źródło: https://deon.pl/
Miłość, jedność, pokój – to trzy słowa, którymi Leon XIV otworzył w minioną niedzielę swój pontyfikat. Papież jest realistą. Wie, że ani jedności, ani pokoju, ani miłości nie można osiągnąć w pojedynkę. Wzywał zatem do współdziałania, niezamykania się w swoich „bańkach”, doceniania osobistej historii drugiego człowieka i podjęcia wspólnej drogi ku Bogu.
Każdy, kto od dnia wyboru Leona XIV śledzi jego wypowiedzi, bez trudu zauważył, że pragnieniem papieża jest świat bez konfliktów zbrojnych. „Pokój niech będzie z wami” – przywitał świat 8 maja. Słowa o pokoju pojawiły się też w czasie pierwszej niedzielnej modlitwy Regina Coeli, potem na spotkaniu z dziennikarzami, korpusem dyplomatycznym akredytowanym przy Stolicy Apostolskiej, mszy inaugurującej pontyfikat i modlitwie po jej zakończeniu.
Bez trudu można też dostrzec, że w centrum apeli o pokój znajduje się Ukraina. Leon XIV nie tylko apelował o podjęcie rozmów pokojowych, by zakończyć konflikt za naszą wschodnią granicą, ale wykonał też w tym czasie sporo znaczących gestów. Pierwszym przywódcą, do którego zadzwonił tuż po wyborze, był prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Potem przyjął na audiencji arcybiskupa Światosława Szewczuka – zwierzchnika Kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. W niedzielę zaś – tuż po mszy inaugurującej pontyfikat – spotkał się z prezydentem Ukrainy osobiście.
Gesty te wyraźnie pokazują, że sprawa Ukrainy jest dla amerykańskiego papieża ważna. Dodać do tego należy jeszcze, że słowa Donalda Trumpa, który w mediach społecznościowych kilka dni temu napisał: „Rosja i Ukraina natychmiast rozpoczną negocjacje w sprawie zawieszenia broni, a co ważniejsze, zakończenia wojny. Watykan, reprezentowany przez papieża, wyraził duże zainteresowanie zorganizowaniem negocjacji”.
To gesty odmienne od tych, które wykonywał poprzednik. Po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie Franciszek w pierwszej kolejności poszedł na spotkanie z ambasadorem Rosji przy Watykanie, potem dopiero zadzwonił do ukraińskiego przywódcy. Franciszek dość długo zwlekał też ze wskazaniem tego, kto w tej wojnie jest agresorem. Błędem byłoby jednak przeciwstawianie sobie Leona XIV i Franciszka. Trzeba bowiem zauważyć, że Franciszek wysyłał do Ukrainy pomoc humanitarną (kard. Konrad Krajewski był tam już bodaj dziesięć razy), do Moskwy jeździli przedstawiciele papieża, a dyplomacja watykańska angażowała się w rozmowy na temat wymiany jeńców. Z drugiej strony długo nie było wiadomo, jaki jest osobisty stosunek papieża do tego konfliktu. Po której właściwie jest stronie.
Teraz mamy w tej kwestii bardzo czytelny zwrot. Ale nie oznacza on wcale zmiany polityki międzynarodowej Watykanu. Wszak – jak dotąd – Leon XIV nie wymienił ludzi odpowiedzialnych za jej kreowanie. Sekretarzem Stanu wciąż jest kard. Pietro Parolin. A Sekretarzem ds. Relacji z Państwami abp Paul Gallagher. Cel pozostaje ten sam: próba zakończenia wojny w Ukrainie. Zmienił się jedynie sposób osiągnięcia tego celu. Na bardziej zniuansowany, nie drażniący Rosji. Elementem tej polityki „łagodności” było chociażby kreowanie kardynałem Mykoły Byczoka, biskupa eparchii św. Piotra i Pawła w Melbourne w Australii, a nie jak bywało w przeszłości zwierzchnika Kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko-ukraińskiego, którym jest arcybiskup większy kijowsko-halicki – od 2011 r. abp Szewczuk. Przejawem tej polityki „łagodności” było też zaproszenie do wspólnych rozważań drogi krzyżowej Ukrainki i Rosjanki.
Skąd ten nagły zwrot – przynajmniej na poziomie retorycznym? Nie można wykluczać, że spowodowało go ostre wejście w proces pokojowy Donalda Trumpa, który wręcz usiłuje wymusić na Ukrainie zawarcie z Rosją pokoju, i który przestrzega Europę, że będzie musiała bronić się sama. Zwrot Watykanu dokonał się jednak w ostatnich tygodniach pontyfikatu Franciszka. Jego widocznym znakiem była rozmowa Trumpa i Zełenskiego w Bazylice św. Piotra tuż przed pogrzebem papieża.
Zarówno Wołodymyr Zełenski, jak i abp Światosław Szewczuk zapraszali Franciszka do odwiedzenia Ukrainy. Nie zdecydował się na taki krok. Zaproszenie otrzymał teraz także Leon XIV. Czy skorzysta? Czy zdecyduje się na taką formę okazania solidarności Ukrainie? To pytanie otwarte. Podobnie jak otwarte jest pytanie o to, czy nowy papież przyczyni się do zakończenia konfliktu. Czy przywódcy tego świata posłuchają jego głosu? Doświadczenia z przeszłości wskazują na to, że apele papieży o pokój były lekceważone. Trzeba mieć jednak nadzieję na to, że tym razem będzie inaczej.
Autor: Tomasz Krzyżak