Krzywdzone dzieci dorosną i upomną się o sprawiedliwość

Wojciech Żmudziński SJ 4 lipca 2025, 11:03 źródło: https://deon.pl/

W 2024 roku polską granicę z Białorusią udało się przekroczyć 265 dzieciom bez opieki. Większość pochodzi z Somalii,
Zamknij oczy. Nie patrz. Nie słuchaj. To nie dzieje się naprawdę. To wroga propaganda. Spryskali gazem pieprzowym i bili pałkami, a potem położyli na ziemi i związali. W innym miejscu kazali chłopcom położyć się na brzuchu, twarzą do ziemi i jeden po nich chodził. Jeśli któryś zaprotestował, pogranicznicy robili sobie z niego worek treningowy. To są doświadczenia dzieci z białoruskiej i polskiej strony granicy. „Nie jest tak źle – mówi nastoletnia uchodźczyni. Tylko mnie pobili”. Nie jest tak źle? Jak to mamy rozumieć? Te dzieci uciekają przed większymi okrucieństwami i liczą się z tym, że nie będą dobrze traktowane. Skąd mam takie informacje?
Gdy jezuici odprawiają rekolekcje spędzają osiem dni w milczeniu i z zasady towarzyszy im Biblia i książeczka ćwiczeń Ignacego Loyoli oraz jakaś dodatkowa lektura duchowa. Gdy rozpocząłem w czerwcu moje doroczne rekolekcje postanowiłem odejść od tej zasady i sięgnąłem po opublikowany w tym roku (11 czerwca) raport organizacji Safe the Children. To z niego pochodzą zdania, którymi rozpocząłem ten komentarz.
„Czasem jak opowiadają o przemocy, to jak słyszysz o tym, co traktują, a raczej czego nie traktują jako przemoc, to to ci daje do myślenia […] przez co oni musieli przejść, skoro taka regularna przemoc im się wydaje, że to pikuś jakiś […] «tylko mnie pobili, nie, nic strasznego». Albo: «tylko gazem po oczach dostałam, nic strasznego, zdarza się». «Gazem po oczach mi dali, ale nie mierzyli do mnie z broni, nie bili mnie, nie kopali mnie, czyli w porządku» – czytamy w świadectwach przytoczonych w raporcie o dzieciach próbujących przedrzeć się przez naszą granicę. Niektóre dzieci nawet nie wiedzą dokąd uciekają. Szesnastoletni chłopiec z Somalii chciał znaleźć jakieś bezpieczne miejsce, gdzie nie dosięgnie go bojówka rebeliantów, do której chciano go na siłę wcielić.
W 2024 roku polską granicę z Białorusią udało się przekroczyć 265 dzieciom bez opieki. Większość pochodzi z Somalii, Syrii i Afganistanu. Natomiast nie ma dokładnych danych, ile dzieci odesłano z powrotem na Białoruś i ile z nich umarło w lesie. Szacuje się, że przynajmniej drugie tyle padło ofiarą pushbacków.
Żyjemy w czasie bardzo dziwnych działań prewencyjnych. Rosja zaatakowała Ukrainę, bo ta chciała się za bardzo usamodzielnić. Izrael i Stany Zjednoczone zbombardowały Iran, bo ten mógłby wyprodukować bombę atomową. My natomiast prewencyjnie zawieszamy prawa uchodźców do azylu i cofamy ich z powrotem na Białoruś, bo mogliby w przyszłości kogoś zgwałcić. Wszędzie tam cierpią dzieci i kobiety w stanie błogosławionym. Nie zamykaj oczu. Popatrz im w twarz, jeśli jesteś pro life. Posłuchaj ich płaczu. To nie wroga propaganda lecz wołanie z krzyża, na którym umiera Jezus z Nazaretu.
„Jak już wezwałyśmy Straż Graniczną, to przyjechali po chłopca – czytamy w raporcie. Od samego początku widać było bardzo złe nastawienie i […] mówię do tego strażnika – [żeby] zobaczył, że to jest dziecko, no przecież widać po buzi. […] Zaczął go zakuwać w kajdanki. Chłopiec rozpłakał się tam. Podeszłam, przytuliłam go i ten strażnik graniczny powiedział, że „no to teraz muszę go jeszcze raz obszukać, bo nie wierzę ani jemu, ani wam”. […] Rzucił jeszcze raz tego chłopca na maskę, jeszcze raz go zaczął obszukiwać, nie był delikatny. Jak chłopiec płakał, oni tam, tych dwóch strażników, śmiało się […]. Ciężko mi było z tym, tym bardziej, że rzeczywiście widać było, że to jest dziecko jeszcze”.
Niektóre dzieci mówią, że boją się zostać w Polsce, bo tu ludzie krzywo na nie patrzą. Są też miłe zaskoczenia. Jedna dziewczynka myślała, że wszyscy Polacy są rasistami, a trafiła do pieczy zastępczej, gdzie o nią zadbano i otoczono miłością. Czy to rzeczywiście rzadkość?
„Na skutek doznanej traumy dzieci po przekroczeniu granicy polsko-białoruskiej mogą doświadczać tzw. flashbacków, czyli krótkich, intensywnych epizodów odtwarzania doświadczeń traumatycznych tu i teraz, w czasie których zachowują się tak, jakby przeżywały daną sytuację ponownie – czytamy w ponad stustronicowym raporcie. Nie są w stanie zapanować nad reakcjami swojego układu nerwowego. Jedna z byłych wychowanek [placówki pieczy zastępczej] mówiła o doznanym flashbacku, w którym bodźcem wywołującym była woda pod prysznicem”.
„Nigdy nie zapomnę pierwszego dnia, który tam spędziłam. Kiedy brałam prysznic… przez fobię, którą miałam, bałam się wody. Nie byłam w stanie wejść pod prysznic, pod wodę i się wykąpać, przez doświadczenia z lasu, kiedy przekraczałam granicę. Wtedy była bardzo deszczowa pogoda”.
Dzieci z traumatycznym doświadczeniem mają też poważne racje, by być podejrzliwe i nie radzić sobie z uczuciem nienawiści, odwetu.
Wnioski o ochronę międzynarodową złożone przez osoby małoletnie na granicy powinny być zawsze przyjmowane. Tak nie jest. Raport stwierdza liczne udokumentowane pushbacki praktykowane do tej pory na granicy polsko-białoruskiej, w tym w stosunku do małoletnich bez opieki. Nawet zdarzały się pushbacki małoletnich cudzoziemców bez opieki, uprzednio hospitalizowanych. Dzieci wychodząc ze szpitala, podleczone, trafiały ponownie w ręce służb, które wywoziły je na granicę i wyrzucały z Polski, mimo zagrożenia, że będą dalej katowane przez białoruskich pograniczników. Czy ktoś zadał sobie pytanie, co potem z nimi się stało?
Modliłem się za wszystkie te dzieci prosząc Boga, by mogły być kiedyś szczęśliwe. Zadawałem sobie pytanie, jak przepisuje w modlitwie medytacyjnej św. Ignacy: co zrobiłem, co robię i co mogę jeszcze zrobić dla Chrystusa? Przecież Jezus konkretniej na ten świat przyjść nie może, jak pod postacią skrzywdzonego dziecka. Co mogę zrobić, by obudzić sumienia wprowadzających prawa, które łamią godność małego człowieka?
Wyjaśnię również, że prawdziwa modlitwa nigdy nie prowadzi do nienawiści wobec tych, którzy krzywdzą, lecz do solidarności ze skrzywdzonymi. Ale nie była to dla mnie łatwa modlitwa. I nie dlatego, że nóż mi się w kieszeni otwierał na to, co białoruscy pogranicznicy robili tym dzieciom, ale dlatego, że nie rusza to tak wielu Polaków.
Skrzywdzone dzieci wołają o pomoc, a my się ich boimy dokładnie tak, jak jeszcze niedawno niektórzy hierarchowie kościelni bali się, że skrzywdzone przez księży dzieci upomną się o sprawiedliwość, gdy dorosną. Jeśli w tej kwestii wielu się nawróciło, to mam nadzieję, że serca tych katolików, którzy zarazili się nienawiścią do uchodźców, patrząc w oczy płaczącego na granicy, samotnego dziecka również skruszeją.

Autor: Wojciech Żmudziński SJ

 

Przejdź do treści