Wakacje to odpoczynek od formacji, ale nie od Boga

Magdalena Urbańska 10 lipca 2025, 07:06 źródło: https://deon.pl/

Siedzieliśmy z dziećmi na plaży, gdy w pewnym momencie mój nastoletni syn powiedział: „jedyny minus wakacji to brak spotkań naszej oazy”. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo wiedziałam jak bardzo czekał na lato i odpoczynek. Z drugiej strony ucieszył mnie fakt, że znalazł wspólnotę, która go karmi i rozwija, za którą tęskni…
Wakacje to czas, w którym większość przyparafialnych wspólnot zawiesza swoją działalność. Nie ma też spotkań przed przyjęciem sakramentów (np. bierzmowania), czy Mszy dedykowanych dzieciom albo młodzieży. To ostatnie bywa problematyczne, ale to osobny temat. W naszej parafii (na szczęście!) dzieci nie przeszkadzają „pobożnym” wiernym, którzy oczekują, że najmłodsi będą stać na baczność przez całą Mszę. Wspólnoty formacyjne albo modlitewne to przestrzeń na innym poziomie. Jeśli dziecko się tam rozwija, karmi, wzrasta również społecznie (bo ma obok rówieśników, którzy nie szydzą z jego wiary), może pojawić się pewna trudność. Mimo to powiedziałam mojemu nastoletniemu synowi, że czas wakacji jest bardzo ważny, że to nie jest tylko zwykła przerwa, ale to dla niego szansa…
Wakacje weryfikują. Podobnie jak zmiana duszpasterzy. Czy pojawiam się na spotkaniach wspólnoty tylko dla innych, konkretnych ludzi? Oni są ważni, po to spotykamy się razem, by się wzajemnie ubogacać. Co jeśli tylko relacje z nimi mnie tam trzymają, a wiara i rozwój duchowy nie mają żadnego znaczenia? Czas przyjrzenia się temu za czym tęsknię, może okazać się bardzo życiodajny, choć konfrontacja z prawdą może nie być przyjemna.
Życie duchowe ma to do siebie, że czasem warto odpocząć. Nie być kolekcjonerem rekolekcji, jeżdżąc z jednych na drugie. Nie być człowiekiem, który udziela się w każdy możliwy sposób. Prędzej czy później to przyniesie wypalenie, gorycz i zawód. Przesyt jest tak samo niezdrowy jak brak. Doceniam bardzo dynamikę rekolekcji ignacjańskich, na których zaleca się przerwę minimum rok między kolejnymi Tygodniami Ćwiczeń Duchowych. Tak, by treści rekolekcji miały szansę wybrzmieć w codzienności, nie być zagłuszone przez kolejne aktywności. Przenoszę tę ignacjańską radę na moją codzienność, na życie moich dzieci.
Rozmowa z nastolatkiem pokazała mi, że mamy bardzo wiele! W roku szkolnym my – rodzice – mają swoją wspólnotę małżeństw (na którą zabieramy nasze dzieci, które nie mogą doczekać się spotkania z przyjaciółmi i budowania szałasów w lesie z animatorami), dzieci mają co tydzień spotkania swojej parafialnej oazy. Mnie jako dziecku bardzo tej przestrzeni brakowało. Cieszę się, że moi synowie znaleźli w Kościele przestrzeń dla siebie już od najmłodszych lat. Mimo to, rozmawiając z synem, powiedziałam mu, że w Kościele wspólnoty i to, co nam one oferują (formacja, relacje, rozwój…) nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, kim jest dla nas Jezus w codzienności.
Nie mamy wakacji od niedzielnej Mszy świętej, wspólnej wieczornej modlitwy, spowiedzi. W ciągu całego życia możemy być w różnych grupach formacyjnych i na dziesiątkach różnych rekolekcji, ale one nie są celem samym w sobie. Mają być wsparciem, ale nie sensem. Czymś co karmi, ale nie uwiązuje. Czas przerwy od spotkań może być bardzo życiodajny. Pokaże nam na ile treści, których słuchaliśmy przez cały rok, rzeczywiście do nas dotarły, dotknęły tego, czego miały dotknąć, popchnęły nas ku Bogu. Na ile rzeczywiście były dla nas dobre…
Wakacje, czas głębszego oddechu. Czasem warto odciąć się od wszystkiego tego, co dostajemy na co dzień, by nie tylko nazwać dlaczego jest to dla nas ważne i za czym naprawdę tęsknimy. Poczucie pewnego braku może budzić gorycz, może też rodzić wdzięczność za to, co otrzymujemy. Czas przerwy ma szansę zweryfikować pragnienia, prawdziwą motywację i sprawić, że od września wrócimy z innym nastawieniem – i dotyczy to nie tylko dzieci, które tęsknią za swoją oazową paczką przyjaciół.

Autor: Magdalena Urbańska

 

Przejdź do treści