Kryzys międzyludzkiej komunikacji – spróbujmy zacząć od nowa
Paweł Kosiński SJ 20 lipca 2025, 07:00 źródło: https://deon.pl/
Przestaliśmy sobie wierzyć. Zatraciliśmy jakiekolwiek stałe punkty odniesienia. Nie tylko słowa, ale i obrazy przestały być wystarczającym i przekonującym dowodem na cokolwiek. Coraz częściej pojawiają się podejrzenia nie tyle o plagiat, co o całkowitą fikcję, wytworzoną intencjonalnie. Byłoby to nawet interesujące, bo świadczy o jakimś wytworze ludzkiego geniuszu, gdyby nie zagrożenia, jakie niesie i krzywdy jakie czyni. A że dotyka to wszystkich, przekonują się o tym nie tylko ‘znani i podziwiani’, ale i przeciętni ‘zjadacze chleba’, jak większość z nas.
Żyjemy w świecie natychmiastowego ogólnoświatowego przepływu informacji, ale to jest także nasze ‘przekleństwo’. Jesteśmy przytłoczeni tym ogromem, trudno go ogarnąć umysłem. Doniesienia są tak różnorodne, że nie wiadomo, komu wierzyć, co jest prawdą, a co tischnerowską trzecią jej odmianą. Nasz umysł nie radzi sobie z taką ilością informacji i często reakcją na to jest odcięcie się od tej rzeczywistości, wycofanie się, stworzenie sobie jakiejś alternatywnej przestrzeni, w której możemy czuć się swojsko i bezpiecznie.
Dzisiaj często mówi się o tym, że żyjemy w ‘swoich bańkach’ towarzyskich, informacyjnych, światopoglądowych, a nawet religijnych. Mamy za dużo bodźców z zewnątrz, więc tworzymy sobie swego rodzaju filtry dopuszczające bliżej tylko pewien typ ludzi, z którymi przestajemy i utrzymujemy kontakt, jakiś zestaw poglądów na życie, na interakcje społeczne. Można by kontynuować to wyliczanie w odniesieniu do wielu innych aspektów naszego życia.
‘Bańki’ to modne dzisiaj słowo, ale działanie w takiej logice prowadzi do karykaturyzacji komunikacji międzyludzkiej i społecznej. Tracimy umiejętność budowania rzeczywistej, ludzkiej, głębokiej więzi z innymi. Tracimy zdolność porozumiewania się z innymi. Przestajemy też rozumieć świat wokół nas. Mamy do dyspozycji wiele narzędzi komunikacji, ale żyjemy coraz bardziej oddzieleni od siebie i osamotnieni.
Zdaję sobie sprawę, że taki opis jest dość ponury, ale współczesny problem, jaki mamy ze wzajemną komunikacją jest rzeczywisty. Trzeba nam szukać jakiegoś rozwiązania, bo inaczej będziemy skazani na nieuchronną katastrofę. Niestety, nikt nas nie jest w stanie zastąpić w tym zadaniu. Każdy musi wziąć ten obowiązek na siebie.
Od czego zacząć? Wbrew temu, co każdy z nas o sobie myśli, albo lepiej powiedzieć o czym marzy, czyli o byciu oryginalnym, samodzielnym, niezależnym, rzeczywistość tego nie potwierdza. Tylko niewielka grupa uczestników życia społecznego to ludzie innowacyjni i oryginalni. Proszę się nie obrażać. To nie jest żaden zarzut. To przykra konstatacja, ale każdy z nas musi znaleźć osobiście, dla samego siebie, ów kartezjański ‘punkt oparcia’ – prawdę, na której może zbudować swoje „cogito, ergo sum – myślę, więc jestem”. Nie wystarczy tego chcieć. Trzeba to rozsądnie i systematycznie wprowadzać w życie.
Kolejnym krokiem jest uczciwe przyjrzenie się, a może nawet zrobienie dobrego rachunku sumienia z mojej sytuacji. Odpowiedź na pytania o to, co jest moim podstawowym źródłem informacji o życiu i świecie: czego słucham, co czytam, co oglądam, skąd czerpię swoją wiedzę ma kluczowe znaczenie w szukaniu zrozumienia moich poglądów i przekonań, ale też i moich uprzedzeń, zamknięć i lęków. Muszę też uczciwie przyjrzeć się swoim ‘bańkom’ społecznym, komunikacyjnym, światopoglądowym czy religijnym. Jedno z ważniejszych pytań w tym swoistym rachunku sumienia to: ‘komu daję posłuch?’. Muszę przyjrzeć się z pełną otwartością całej plejadzie specjalistów, komentatorów, influencerów, autorów podcastów i innych produkcji w mediach społecznościowych, także tych kościelnych, i ich wpływowi na moje przekonania i faktyczne życiowe wybory.
Jeśli ktoś czułby opór przed tym, znak to bardzo wyraźny, że coś jest na rzeczy i tym bardziej takiego duchowego ćwiczenia potrzebuje. Rachunek sumienia, bowiem, to nie tylko ten robiony przed sakramentalną spowiedzią, ale to przede wszystkim doskonałe narzędzie porządkowania i rozwijania naszego życia duchowego – na co dzień.
Dopiero teraz będzie możliwe uczciwe i owocne przyjrzenie się naszej komunikacji z innymi, która jest w kryzysie. Potrzebujemy siebie nawzajem. Musimy na nowo odnaleźć sposób porozumiewania się, który nas połączy i podniesie z upadku. Może jest trudniej niż było, ale nic nie jest ostatecznie stracone. Spróbujmy zacząć na nowo!
Autor: Paweł Kosiński SJ