Anoreksja duchowa

br Piotr Kwiatek OFMCap Głos Ojca Pio 147/3/2024 źródło: https://www.katolik.pl/

„Boże, mój Boże, Ciebie szukam. I Ciebie pragnie moja dusza, a ciało moje tęskni za Tobą”. Coraz rzadziej wezwanie to wyrywa się z serca współczesnego człowieka, który przestaje nie tylko komunikować się z Bogiem, ale nawet Nim się interesować. Przyczyn tego zjawiska jest wiele, ale skutki pozostają te same – pustka duchowa.
Termin „anoreksja” jest szeroko znany i oznacza brak apetytu. Podobne zjawisko możemy zaobserwować w życiu duchowym: wiąże się ono z utratą potrzeby dbania o rozwój własnej duchowości i polega na niezaopatrywaniu się w pokarm duchowy, nawet za cenę utraty życia – wiary. W niektórych przypadkach można mówić wręcz o awersji, a nawet wrogości do tego, z czym kojarzy się religia, Kościół i wiara.

Przykład życia
Podczas studiów miałem okazję uczestniczyć w kursie języka angielskiego w Stanach Zjednoczonych. Tamtejsi kapucyni nie tylko zapewnili kursantom świetne warunki do nauki, ale też braterską gościnność. Co weekend organizowali wycieczki krajoznawcze, aby pokazać bogactwo Ameryki i różnorodność kulturową jej mieszkańców.
Pewnego razu zabrali nas do Pittsburgha, znanego jako miasto mostów i stali. Jednak ponad czterysta wiaduktów ani dobrodziejstwo przemysłu stalowego nie wywołały tyle emocji, co wejście do świątyni, w której urządzono restaurację. Większość z nas nie tylko poczuła zniesmaczenie widokiem przekształconej przestrzeni sakralnej, ale była wręcz zszokowana. W miejscu ołtarza umieszczono duży blat, przy którym uśmiechnięty barman serwował drinki. Ławki zastąpiono barowymi stolikami, a kościelne żyrandole kolorowym oświetleniem. Zastanawialiśmy się, co wydarzyło się w tej społeczności, że doszło do tak szokującej zmiany użytkowania miejsca sakralnego. Czyżby owa świątynia była oznaką utraty „smaku i pragnienia Boga”?

Utrata pragnienia Boga
Proces sekularyzacji, czyli utrata pragnienia Boga, obejmuje niestety znacznie szerszy obszar niż Pittsburgh czy Ameryka Północna. Dotyka także państw europejskich, naszych szkół, środowisk pracy, rodzin, ale również głębi serc. Bóg przestaje być centrum zainteresowania dzisiejszego człowieka, dlatego coraz częściej eksmituje się Go z życia prywatnego i społecznego.
Dzieje się tak, ponieważ we współczesnym świecie przestało się szukać oparcia w autorytetach, wzorcach, religii i tradycji. Dodatkowo chaos i pustkę wewnętrzną intensyfikuje hałas zewnętrzny spowodowany ogromną liczbą obrazów, słów i dźwięków. Z każdym dniem coraz trudniej zatrzymać się, usiąść w ciszy i zastanowić się nad fundamentalnymi kierunkami życia. Często nie sposób w takich warunkach wsłuchać się w treść własnych myśli. Jest to nad wyraz dotkliwe, ponieważ nie mając z nimi kontaktu, w sercu nie usłyszymy także Boga.

Katecheza świata
Kultura tworzona przez człowieka współczesnego, która oddziałuje na niego, staje się coraz bardziej atrakcyjna, a zarazem problematyczna. Oczywiście, jesteśmy świadkami wielu pozytywnych zmian, takich jak rozwój technologii, wzrost komfortu życia, dostęp do wiedzy, możliwość podróżowania, jednocześnie człowiek dwudziestego pierwszego wieku wydaje się bardziej zmęczony, mniej szczęśliwy i słabo przywiązany do fundamentalnych wartości: rodziny, dobra wspólnego czy wiary. Natychmiastowa i łatwo dostępna gratyfikacja wielu potrzeb pociąga za sobą ryzyko ugrzęźnięcia w bezkresnym hedonizmie, a świat bez granic i zasad, propagowany zwłaszcza w Internecie i mediach społecznościowych, staje się prawdziwą rodziną.
Uzależnienie się od bodźców zewnętrznych i hałasu ingeruje nie tylko w świat psychiki, umysłu czy relacji społecznych, ale dotyka również wymiaru duchowego. Coraz trudniej człowiekowi godzinami siedzącemu przed szklanym ekranem usłyszeć własny głos wewnętrzny i natchnienia Ducha Pańskiego. Innymi słowy – połączyć się ze sobą samym i Bogiem obecnym w głębi serca. Duchowość wydaje się odległą krainą, do której coraz trudniej samemu dotrzeć. Uważa się, że podróż w tamtą stronę zarezerwowana jest jedynie dla specjalistów, mnichów buddyjskich lub kartuzów żyjących w odosobnieniu na peryferiach świata.
Dlatego dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, potrzeba wysiłku i determinacji, aby powrócić do życia duchowego – zatrzymania, ciszy, refleksyjności, odkryć wymiar głębi w swoim sercu i usłyszeć rytm Bożej obecności. Proces powrotu do własnego wnętrza nie jest łatwy ani szybki. Kultura współczesna krzyczy: chwytaj dzień, ciesz się wrażeniami, zdobywaj, korzystaj z okazji, nie marnuj czasu… Tymczasem życie duchowe domaga się zatrzymania, powrotu do ciszy, refleksyjności, uważności, samodyscypliny, rezygnacji z wartości proponowanych przez popkulturę oraz otwartości na tajemnicę przekraczającą doświadczenia zmysłów.

Uboga formacja
Coraz częstsze odchodzenie ludzi z Kościoła spowodowane jest brakiem odpowiedniej formacji ku religijnej i duchowej dojrzałości. Kiedy człowiek żyje prostymi schematami wyobrażeniowymi na temat Boga, zadowala się rytuałami, co sprawia, że pozostaje na powierzchni życia duchowego. Tymczasem funkcjonowanie jedynie na poziomie zasad i moralności uniemożliwia przeżywanie pasji i radości wiary. Ukazywanie Boga jako „bozi”, pogodnego staruszka, nudnego szachisty rozgrywającego ludzkie życie czy surowego policjanta nie pomoże wejść z Nim w intymną relację.
Słusznie papież Jan Paweł II pisał: „wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy” (Fides et ratio). Wskazywał w ten sposób, że nie wolno zapominać o Tajemnicy ani o szukaniu możliwości jej zrozumiałej komunikacji ze współczesną kulturą. Wiara bez poznania i wiedza bez otwartości na Tajemnicę nie są w stanie przekazać pełnego orędzia Chrystusowego współczesnemu człowiekowi szukającemu prawdy.

Nowotwór zgorszenia
Jest takie powiedzenie, że „albo modlitwa sprawi, że człowiek porzuci grzech, albo grzech spowoduje, że człowiek zaniecha modlitwę”. To stwierdzenie można rozciągnąć na całe życie duchowe: albo relacja z Jezusem zmienia nas i uskrzydla, albo my będziemy zmieniać Jego obraz w sobie. Od czasu, kiedy zmartwychwstał i pokonał grzech na krzyżu, śmierć utraciła ostateczną władzę i moc nad człowiekiem. Otrzymaliśmy klucze do sakramentu uzdrowienia i miłości Boga: „którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone” (J 20,23). Jednak pomimo tej ogromnej łaski człowiek w swojej wolności może skłaniać się ku ciemności i mrokom. Grzech nadal posiada moc ranienia i niszczenia zarówno jednostki, jak i całej wspólnoty Kościoła.
Zgorszenie zawsze miało charakter dewastacyjny nie tylko dla ludzi z zewnątrz wspólnoty, ale i dla tych, którzy ją tworzą. Już Jezus powiedział: „Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza” (Mt 18,6). Te mocne słowa są nie mniej aktualne dzisiaj. Ewangelia powinna przemieniać i uzdrawiać. Rozdźwięk między słowem a czynem, wiarą a miłością zawsze będzie miał tendencję do przymykania drzwi przed tymi, którzy autentycznie szukają Boga.
Nowotwór zgorszenia rozprzestrzeniający się w organizmie wspólnoty wierzących poprzez skandale, grzechy, bylejakość i brak pasji jest znacznie bardziej wyniszczający dla wspólnoty Chrystusowej niż atakowanie jej z zewnątrz przez lewicowe ideologie czy liberalne filozofie.

Najlepszy pokarm duchowy
Warto pamiętać, że prawdziwym kluczem do rozwoju życia duchowego jest słuchanie słowa Bożego. Ono przemienia i daje moc. Jak mówi psalmista: „Twoje słowo jest pochodnią dla nóg moich i światłem na mojej ścieżce” (Ps 119,105).
Niestety informację o potrzebie duchowej można w sobie zagłuszać, wyciszać, minimalizować jak troskę o pokarm dla ciała. Jest to działanie na własną niekorzyść, ponieważ słowo Boże ma moc ożywiania wiary. Co więcej, może ją również inicjować. Wielu świętych nawróciło się, kiedy poznało prawdziwe orędzie Dobrej Nowiny. Warto zatem promować miejsca spotkania z żywym Bogiem.
Słowo Boże nie tylko pokazuje jak żyć, ale też daje mądre wskazówki na życie wieczne. Wyznacza kierunek, ożywia siłę i zachęca do zmiany. Inspiruje do podążania za wewnętrznym GPS-em. Prorok Izajasz w imieniu Boga zaprasza: „O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie, «dalejże, kupujcie» bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko! Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę – na to, co nie nasyci? Słuchajcie Mnie, a jeść będziecie przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw. Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie” (Iz 55,1-3).

Spotkanie i środowisko
Życie wiary, i szerzej – duchowe, chociaż przechodzi przez określone procesy, nie rozwija się samoistnie i mechanicznie. Choć zostało zainicjowane poprzez chrzest święty, wymaga troski, wysiłku, uważności i pielęgnacji, a następnie świadomego zaangażowania samego zainteresowanego. Niezbędne jest do tego odpowiednie środowisko. Pięknie ukazuje to treść psalmu pierwszego, w którym szczęśliwy człowiek – słuchający słowa Bożego dzień i noc – porównywany jest do drzewa zasadzonego nad płynącą rzeką. Każdy chrześcijanin, podobnie jak każda roślina, potrzebuje odpowiednich warunków do wzrostu: świadectwa wiary, przykładu, spotkania itd.
Tylko ci, którzy przeżyli przemieniające spotkanie z Bogiem i nawiązali z Nim autentyczną relację, są w stanie prowadzić innych do źródła miłości. Jak podkreśla Ewangelia: „Znaleźliśmy Mesjasza – to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa” (J 1,42-43). Podobne doświadczenie mieli wielcy członkowie ruchów odnowy duchowej, jak choćby reformatorzy franciszkańscy idący za przykładem św. Franciszka z Asyżu. Nie nagabywali, nie reklamowali się, nie rozdawali kolorowych ulotek powołaniowych i nie stosowali trików komunikacyjnych w mediach społecznościowych. Odkryte przez nich piękno i wartość życia same w sobie były tak atrakcyjne, że przyciągały. Ewangelia bowiem nie utraciła i nigdy nie utraci swego blasku i żaru.
Tylko ukazana poprzez przykład autentyczna pasja do modlitwy i pragnienie spotkania z Bogiem są w stanie obudzić chęć naśladowania. Prawdziwie odkryta Transcendencja przyciąga i zachęca do przekraczania samego siebie w miłości. Znakiem weryfikującym tę drogę jest pozytywny stosunek do świata i drugiego człowieka. Prawdziwa duchowość musi stwarzać przestrzeń do realnego spotkania ze źródłem życia i szczęścia, a także nadziei, która przekracza to, co doczesne i ziemskie.

br. Piotr Kwiatek OFMCap  Głos Ojca Pio 147/3/2024
Fragment przygotowywanej książki „Uskrzydlić duchowość” br. Piotra Kwiatka OFMCap, która ukaże się nakładem Wydawnictwa SERAFIN.

 

Skip to content