„Co biskup wie o wychowaniu dzieci?”

Magdalena Urbańska 29 sierpnia 2024, 09:39 źródło: https://deon.pl/

Kilka dni temu mignęła mi na Facebooku mojej parafii wzmianka o Liście Duszpasterskim KEP dotyczącym wychowania. Na końcu listu widnieje informacja, że przeznaczony jest do wykorzystania duszpasterskiego 1 września, tydzień przed planowanym XIV Tygodniem Wychowania. Przeczytałam go, bardzo uważnie i z otwartością. Czy wniósł coś do mojego życia? Nie, choć jest we mnie ogromna wdzięczność, że biskupi starają się taki temat podjąć.
Mam ogromną nadzieję, że list zostanie wykorzystany w najbliższą niedzielę. Nie po to, by go przeczytać z ambony i mieć „problem” z głowy. Raczej po to, by kapłani powiedzieli wprost: „możesz liczyć na moją pomoc w wychowaniu katolickim swojego dziecka”. Pytanie tylko, czy każdy mógłby powiedzieć to szczerze…
List ma wydźwięk jednoznaczny, choć w moim odczuciu jest w nim pewna luka. Zwrócenie uwagi rodzicom, że obiecali na chrzcie katolickie wychowanie dzieci, że są odpowiedzialni przed Bogiem za to, co dziecku przekazują – to jak najbardziej słuszna inicjatywa. Pokazanie, że nie o zewnętrzne normy, ale wewnętrzną przemianę chodzi w wychowaniu, uważam za słowa klucze w wychowaniu katolickim, nie tylko dzieci. Wszystko byłoby super, ale… można zapytać, bez złośliwości: co biskup wie o wychowaniu dzieci?
Nie, to nie atak. To właśnie owa luka. Wychowuję moje dzieci świadomie, z wyboru i przekonania po katolicku. Rozumiem doskonale wszystko to, o czym napisali biskupi. Mam prawo wychowywać dziecko w wierze, relacja z Bogiem jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka, lekcje religii w szkole są ważne i potrzebne. Tak, to wszystko prawda. Pytanie jednak co mają robić rodzice – tacy jak ja – którzy czują się wśród innych jak kosmita, ktoś zupełnie odklejony od rzeczywistości? Kto wesprze tych rodziców, którzy nie mają już sił słuchać jak ktoś drwi z ich wartości? Kto pomoże matce, której dziecko „spadło” ze schodów tylko dlatego, że śpiewa w parafialnej scholi? Czy znajdzie się ktoś, kto nie będzie wyliczał kolejnych oczekiwań w sprawie wychowania katolickiego, ale całkiem serio potraktuje to, o czym piszą biskupi? Tydzień Wychowania ma przebiegać pod hasłem „Wychowajmy razem”. Pytam więc: co to znaczy „razem”? Na jakie wsparcie mogę liczyć? Tego mi w liście zabrakło…
Moje dzieci wchodzą w życie wiary nie tylko dzięki nam – rodzicom – ale też dzięki mądrym i otwartym kapłanom, zarówno w naszej parafii, jak i we wspólnocie małżeństw, do której należymy i na spotkania której jeździmy razem z dziećmi. To nie gdzie indziej, ale we wspólnocie i parafii właśnie, otrzymałam największe wsparcie, gdy moje dziecko było ofiarą przemocy rówieśniczej. Niejednokrotnie słyszałam od znajomych rodziców słowa: „macie szczęście”. Tak, mamy. Wiem jaki „poziom” ma czasem katecheza w szkołach. Wiem też jak wygląda przygotowanie do Pierwszej Komunii i jak bardzo można nie wykorzystać szansy na to, by zarówno dzieciom jak i ich rodzicom pokazać czym jest prawdziwa relacja z Bogiem. I nie, nie jest to tylko wina rodziców. Niektórzy kapłani po prostu nie nadają się do pracy z dziećmi i aż boli czasem, widząc ile taki człowiek potrafi zepsuć w tym, co starają się robić rodzice.
Wspólne wychowanie? Jestem na tak. Słusznie biskupi napisali, że katecheta ma być tym, który „sieje ziarno”. Wiem, że to rodzice są tymi, którzy powinni dbać o glebę i nawodnienie tegoż ziarna. Jednak my rodzice musimy mieć na to siłę. To my stoimy na pierwszej linii ataku. To my potrzebujemy czasem słowa wsparcia, innym razem konkretnej katechizacji nas dorosłych, bo nie damy tego, czego sami nie mamy. Potrzebujemy by nas nie pouczano, ale wspierano. Przyjmuję więc zaproszenie biskupów, wychowujmy razem.

 

Skip to content