Co robić, gdy nudzisz się podczas Mszy Świętej?

Julia Hap 22 sierpnia 2025, 06:37 źródło: https://deon.pl/

Podczas Liturgii Słowa wierni często doświadczają trudności w skupieniu.
Nuda na Mszy Świętej to doświadczenie, o którym rzadko się mówi. A przecież każdy z nas (prawdopodobnie) kiedyś jej doświadczył. Przychodzimy do kościoła, siadamy w ławce, zaczynają się śpiewy, modlitwy, czytania… i po chwili myśli odpływają. Zamiast skupienia pojawia się znużenie, rozkojarzenie, czasem nawet irytacja. Wydaje nam się, że to znak naszej słabości, braku wiary, albo wręcz grzechu. Tymczasem nuda jest częścią naszej kondycji, oznaką tego, że jesteśmy ludźmi, którzy potrzebują uczyć się trwania.
Nuda w liturgii nie musi być wrogiem. Może być nauczycielką cierpliwości, powolnym wychowywaniem serca do wierności. W świecie, w którym wszystko zmienia się błyskawicznie, w którym co chwilę przesuwamy palcem ekran telefonu w poszukiwaniu nowego bodźca, liturgia staje się jedynym miejscem, które nie podąża za tempem naszej niecierpliwości. Tu nic się nie „scrolluje”, nie zmienia gwałtownie, nie wybucha fajerwerkami. Tu czas płynie inaczej – w rytmie wieczności.
Nuda może stać się wejściem w głębsze warstwy modlitwy. To właśnie wtedy, gdy zmysły nie są bombardowane nowością, otwiera się przestrzeń na coś innego – na ciszę. I to w tej ciszy dojrzewa spotkanie z Bogiem. Cisza Mszy nie jest pustką, ale pełnią. Powtarzalność modlitw nie jest monotonią, ale rytmem, który jak fale morza obmywa nasze serce, oczyszcza je z rozproszeń, przywraca pokój.
To właśnie wtedy, gdy wydaje się, że nic się „nie dzieje”, możemy odkryć, że istotą Mszy nie są emocje, podniosłe przeżycia ani intelektualne uniesienia. Eucharystia nie jest koncertem, w którym czekamy na kolejne kulminacje. To nie teatr, który ma nas zaskakiwać nowymi scenami. Istotą liturgii jest obecność Boga.

Świadome słuchanie czytań i Ewangelii
Podczas Liturgii Słowa często „gubimy się”, teksty są długie, język trudny, a nasze myśli wędrują ku codzienności. Ale warto zatrzymać się choć na jednym zdaniu, na jednym słowie, które może stać się dla nas drogą.
Może to będzie „Światłość”, gdy Jezus mówi: „Ja jestem światłością świata” (J 8,12). Zamiast analizować całe czytanie, możesz powtarzać w sercu: „Światłość… Światłość dla mnie…”.
Może to będzie słowo „Pokój”, które pojawia się w liście św. Pawła. Zatrzymaj się i pozwól, by to jedno słowo napełniło cię ciszą.
Nie chodzi o to, by zrozumieć wszystko. Chodzi o to, by dać się dotknąć. Liturgia Słowa to jak ocean – nie wypijesz go całego, ale możesz zaczerpnąć kubek, który cię odświeży.

Osobista modlitwa w trakcie Mszy
Msza jest modlitwą wspólnoty, ale to nie znaczy, że tracisz prawo do własnego, osobistego dialogu z Bogiem. Eucharystia jest czasem, gdy możesz szeptać w sercu: „Panie, jestem tu. Widzisz mnie. Kochasz mnie takim, jaki jestem”.
Kiedy kapłan podnosi Hostię, możesz ofiarować Bogu swój dzień, swoje lęki, zmęczenie. Nie musisz używać wyszukanych słów. Wystarczy krótka modlitwa: „Jezu, ufam Tobie”.
Ćwicz modlitwę serca: niech Twoje wnętrze powtarza jedno krótkie zdanie, jak bicie serca. To może być: „Panie, zmiłuj się”, albo: „Dzięki Ci, Jezu”. Ta modlitwa nie odrywa od liturgii, ale w niej dojrzewa.

Intencja Mszy
Zanim rozpocznie się Eucharystia, możesz w sercu podjąć decyzję: „Panie, chcę przeżyć tę Mszę w intencji…”. Może to być ktoś chory, samotny, ktoś, kto cię zranił, a może cały Kościół.
Kiedy pojawia się znużenie, kiedy myśli odpływają, przypomnij sobie tę intencję. Powiedz w sercu: „Dla niego… dla niej… dla nich”. To sprawia, że nawet chwile rozproszenia stają się ofiarą. To już nie „moja nuda”, ale ofiara, którą mogę złożyć w miłości.
Intencja Mszy nadaje kierunek – sprawia, że Eucharystia nie jest abstrakcyjna, ale bardzo konkretna. To Msza za życie, za osoby, za sprawy, które nosisz w sercu.

Skupienie się na słowach modlitw (nawet powtarzanych)
Msza pełna jest słów, które znamy od dziecka. „Panie, zmiłuj się nad nami”. „Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata”. „Chwała Tobie Panie”. Łatwo je wypowiadać automatycznie, jakby były pustą formułą. A przecież każde z nich to perła.
Spróbuj wziąć jedno zdanie jak różaniec w dłonie. Powtarzaj je świadomie. Jeśli mówisz: „Panie, zmiłuj się”, zatrzymaj się na słowie „zmiłuj”. Pomyśl: to prośba, to wołanie serca. Kiedy mówisz: „Baranku Boży”, skup się na obrazie – Jezus łagodny, cichy, ofiarujący siebie.
Powtarzalność modlitwy nie jest przeszkodą. Ona jest szkołą trwania. Jak fale, które uderzają o brzeg, tak słowa liturgii uderzają w nasze serce. Z czasem wygładzają je, czynią miększym.

Wdzięczność i rachunek sumienia
Najbardziej intymny moment Mszy to cisza po Komunii. Jezus naprawdę jest w Tobie. To nie symbol, to nie metafora. On przyszedł do twojego serca.
To chwila, by w prostocie powiedzieć: „Dziękuję”. Nie szukaj wielkich słów. Dziękuj za to, co małe: za chleb, za kogoś bliskiego, za zdrowie, za powiew wiatru. Wdzięczność otwiera serce na Boga.
Możesz też zrobić króciutki rachunek sumienia. Nie w sensie surowego osądu, ale w duchu miłości: „Jezu, gdzie dziś byłem daleko od Ciebie? Co mogę Ci oddać , żebyś mnie przemienił?”. To chwila szczerości, chwila bliskości.

Duchowość ignacjańska
Pomocą w przeżywaniu trudności na Mszy mogą być także wskazówki duchowości ignacjańskiej. Św. Ignacy Loyola zachęcał, aby podczas modlitwy nie zatrzymywać się na ilości słów, ale na jakości spotkania. W Ćwiczeniach duchownych radził, by nie spieszyć się z tekstem, ale pozwolić, aby jedno słowo lub obraz „zatrzymało” serce. Gdy w czasie Mszy coś poruszy twoje wnętrze: zdanie z czytania, krótkie wezwanie liturgiczne, cisza po Komunii, warto przy nim pozostać, powtarzać je i modlić się nim, dopóki daje życie. To metoda, którą Ignacy nazywał „zatrzymaniem” (repetitio), trwaniem przy tym, co Bóg sam daje, nawet jeśli jest to tylko jedno krótkie słowo.

Dlaczego coraz trudniej się skupić?
Nasze czasy uczą nas rozproszenia. Media społecznościowe karmią nas tysiącami bodźców. Mózg przyzwyczaja się do ciągłej zmiany. Msza ma inny rytm: spokojny, powtarzalny, pełen ciszy. Dlatego bywa dla nas trudna.
Ale właśnie w tym tkwi jej siła. Eucharystia staje się szkołą skupienia, szkołą ciszy, szkołą obecności. To nie jest łatwe, wymaga ćwiczenia, cierpliwości, pokory. Ale jeśli będziemy się uczyć wytrwania, Msza może stać się miejscem odpoczynku od świata, w którym wszystko krzyczy.
Może więc nuda nie jest wrogiem. Może to zaproszenie, by zejść głębiej, poza emocje, poza oczekiwania, poza rozrywkę. Bo Bóg przychodzi w ciszy. A my uczymy się tej ciszy właśnie w liturgii.

Znudzenie
Jeśli podczas Mszy ogarnia cię nuda, nie traktuj jej jako sygnału do ucieczki. Zatrzymaj się. To właśnie w tej chwili możesz nauczyć się modlitwy, która jest prostym trwaniem. Wystarczy wsłuchać się w jedno słowo, które wybrzmi w liturgii.
Twoja obecność na Eucharystii nigdy nie jest bez znaczenia.
Po prostu bądź. Trwaj. Nie oczekuj spektakularnych przeżyć, nie szukaj wrażeń. Msza Święta nie została dana, żeby zatrzymać uwagę kolejnymi bodźcami. Jej istotą jest spotkanie z Bogiem – żywym, bliskim, cichym. On przychodzi nie w hałasie, ale w prostocie znaków; nie w fajerwerkach emocji, ale w ciszy, która uczy serce pokoju. Powtarzalne słowa liturgii, które z początku mogą nużyć, z czasem stają się pieśnią, delikatną, spokojną, ale niosącą moc przemiany.
Msza to szkoła cierpliwej obecności. A wierność tej obecności sprawia, że nawet w nudzie można odnaleźć Boga.

 

Przejdź do treści