Czy jedzenie mięsa w piątek jest wielkim grzechem?

Jakub Kołacz SJ 2 lipca 2024, 14:00 źródło: https://deon.pl/

Sądząc po częstotliwości wypowiedzi samych biskupów i ich rzeczników na temat powstrzymania się od jedzenia mięsa w piątek (albo zwolnienia z tego obowiązku, jeśli ku temu były odpowiednie powody) można odnieść wrażenie, że zachowanie tego zwyczaju jest jednym z fundamentalnych wskaźników, czy ktoś jest dobrym czy złym katolikiem. Czy naprawdę tak jest?
Od strony prawnej regulują to kanony 1249-1253 Kodeksu Prawa Kanonicznego. Jest to cały, choć krótki rozdział, traktujący o “Dniach pokuty”. Rzućmy okiem na te przepisy. Kanon 1249 stanowi swoiste wprowadzenie do zagadnienia, podkreślając obowiązek, jaki spoczywa na wszystkich wiernych, a jakim jest czynienie pokuty, w tym podejmowanie postów, ale też podkreśla konieczność modlitwy i podejmowanie uczynków miłości. Kanon 1251 mówi, że obowiązek powstrzymania się od jedzenia mięsa dotyczy wszystkich piątków w ciągu roku oraz Środy Popielcowej i Wielkiego Piątku. Kanon 1252 precyzuje wiek tych, których post ten dotyczy. Zaś ostatni z tych kanonów przypomina, że kompetentną władzą, która ma prawo do nakładania tego typu zobowiązań na wiernych lub ich zamiany na inne pobożne praktyki jest konferencja episkopatu. O obowiązku podejmowania czynów pokutnych przypomina nam też 4. przykazanie kościelne. Póki co, wszystko jest jasne. Ale rodzi się jedno dodatkowe pytanie.

A jeśli ktoś nie zachowuje tego nakazu?
No właśnie! Ani zapisy prawa, ani samo przykazanie, nie wspomina o konsekwencjach niezachowania tych przepisów. Wprawdzie kanon 1249, mówiąc o obowiązku czynienia pokuty, powołuje się na prawo Boże, jasne jest jednak, że nakaz ten wywodzi się z zarządzenia Kościoła. Konsekwentnie więc, ten, kto go nie wypełnia, okazuje nieposłuszeństwo Kościołowi. (Oczywiście można dość łatwo poprowadzić teologiczny wywód, w którym udowodnimy, że chodzi o to samo, bo Kościół nie jest autonomiczny wobec Boga, ale też oczywistą jest sprawą, że wymóg taki bierze się wprost z zarządzenia kościelnego). Nigdzie natomiast nie znajdziemy wskazówki na temat konsekwencji niedochowania tego nakazu: nie jest powiedziane nie tylko, czy jest to grzech lekki czy ciężki, w rzeczywistości nie znajdziemy tam nawet wzmianki o tym, że to w ogóle jest grzech!

Tradycja, którą kształtuje fantazja kaznodziejów
Jedną ze spowiedzi, którą pamiętam z dzieciństwa, była ta, gdy wyznałem, że w piątek zjadłem kiełbasę. W moim domu restrykcyjnie przestrzegało się postów, a i w tamtych czasach kiełbasa w lodówce zasadniczo nie zalegała, no ale czasami można się było zapomnieć. Oburzony ksiądz zapytał mnie, czy zdaję sobie sprawę z tego, jak ciężki jest grzech, który popełniłem? Nie zdawałem sobie sprawy. Po czym mnie, (chyba miałem wtedy 10 lat), spowiednik ostro zrugał, potem jednak dał rozgrzeszenie. Skoro się tak oburzył, to pewnie sam wiernie przestrzegał tego zakazu, ale mimo wszystko nie wiem, skąd miał to przekonanie, że niezachowanie piątkowego postu stanowi tak poważny akt definitywnego odwrócenia i wyrzeczenia się od Boga? Zresztą aż do dziś nie mogę się nadziwić, jak wiele osób spowiada się z tego i jest to zwykle jeden z niewielu grzechów, jaki wymieniają, co sugeruje, że w ich życiu wszystko jest w porządku: kwitnie miłość bliźniego, żyją ze wszystkimi w zgodzie, modlą się regularnie i pobożnie, kochają cały stworzony świat – tylko w ten nieszczęsny piątek chmury przysłaniają niebo i wszystko się “rozjeżdża”… Kto nauczył ich myśleć w ten sposób?

A może najlepszym katolikiem byłby… weganin?
Pewnie tak, zwłaszcza gdyby dosłownie potraktować radę o tym, że gdy coś jest przeszkodą do zbawienia, (bo staje się narzędziem grzechu), to należy to radykalnie odrzucić. Jednak mówiąc poważnie, dobrze wiemy, że nie o to chodzi. Niestety, częstotliwość wypowiedzi, jakie płyną z “góry” na temat obowiązywania piątkowego postu lub jego jednorazowego (!) zniesienia, sprawia wrażenie, że jest to dla katolików rzecz najważniejsza na świecie. Żaden inny temat nie doczekał się ostatnio tylu oficjalnych wypowiedzi i poważnych komunikatów, żaden też nie był tak szeroko komentowany we wszystkich mediach. Obawiam się, że jeśli dalej utrzymamy ten kierunek, to utwierdzimy wszystkich w przekonaniu, że miarą doskonałości chrześcijańskiej nie jest miłość bliźniego, ale… odpowiednio ustawiona dieta.
Autor: Jakub Kołacz SJ

 

Skip to content