Czy tylko nieliczni będą zbawieni? Szereg trudnych pytań
Wojciech Żmudziński SJ 22 sierpnia 2025, 09:39 źródło: https://deon.pl/
Dobrzy ludzie pójdą po śmierci do nieba, a źli do piekła. Tak wierzono w wielu starożytnych religiach. Tak też myśli dziś wielu ludzi, którzy wierzą w istnienie sprawiedliwego Boga, czy jakiejś siły wyższej. Nie tak jest w chrześcijaństwie. Zbawienie jest dla grzeszników i nie trzeba czekać na śmierć, by go doświadczyć.
Gdy Jezus odbywał podróż do Jerozolimy, ktoś Go zapytał „Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?” (Łk 13,23). W odpowiedzi słyszymy z ust Jezusa, że wielu będzie chciało, ale nie zdołają, choć warto próbować. Czy wszyscy nie zdołają? Może jednak ktoś, jeśli się bardzo postara, zdoła przejść przez ciasne drzwi, o których pisze ewangelista Łukasz (por. Łk 13,24)? Odpowiedź powinna być znana każdemu chrześcijaninowi: Nikt nie zdoła! Łatwiej linę przeciągnąć przez ucho igielne niż samemu się zbawić.
Kolejne pytanie zadane Jezusowi referuje ewangelista Mateusz: „Któż więc może się zbawić?” (Mt 19,25). Tu dowiadujemy się nieco więcej: „U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe” (Mt 19,26). Bóg może zbawić każdego. I na dodatek chce zbawić każdego. Paweł Apostoł zapewnia nas, że Bóg „pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4). Jeśli sam Bóg postawił przed sobą taki cel, to chyba jest w stanie go osiągnąć. Jest przecież Wszechmogący. Ale tu zaraz pojawia się kolejne pytanie: Co będzie z człowiekiem, który się uprze, że woli płacz i zgrzytanie zębów? Przecież Bóg szanuje wolność człowieka.
Płacz i zgrzytanie zębów
Warto przypomnieć, że w Biblii płacz jest wyrazem lęku, rozpaczy i bezsilności, a zgrzytanie zębami jest zewnętrznym przejawem złości i żywienia do kogoś nienawiści (por. Hi 16,9; Ps 35,16; Lm 2,16). Lęk i nienawiść. Czy ktoś przy zdrowych zmysłach może dokonać takiego wyboru? Czy może świadomie zgodzić się na lęk i nienawiść? Doświadczenie ostatniego czasu pokazuje, że jest to możliwe, że są ludzie, którzy wolą się bać i nienawidzić niż ufać i kochać.
Niektórzy boją się uchodźców, muzułmanów, Romów czy Żydów, nawet jeśli ich nigdy nie spotkali. Inni boją się faszystów i komunistów, podświetlonej dyni i pentagramu. Wielu obawia się, że ktoś ich czegoś pozbawi, oszuka, wyśmieje lub rzuci na nich urok. Są podejrzliwi wobec każdego i z trudem wierzą, że ktoś obcy może mieć dobre serce i dobre intencje. Wszędzie wietrzą podstęp i szerzą spiskowe teorie. Otwarte ramiona są dla nich brakiem rozsądku, a zaproszenie bezdomnego do wspólnego stołu narażeniem całej rodziny na wszy lub inne pasożyty. Trzęsą się ze strachu, plują żółcią w internecie i myślą że służą Bogu. A tu już tylko krok do nienawiści, do przekonania, że każdego, kto może być dla nas zagrożeniem, trzeba się pozbyć.
W najbliższą niedzielę (XXI niedziela zwykła), gdy usłyszymy jak zdesperowani zwolennicy Jezusa kołaczą do drzwi i wołają „Panie otwórz nam!”, pomyślmy przez chwilę, czy rzeczywiście należymy do Jezusa Chrystusa. Czy sami nie zatrzasnęliśmy ze strachu drzwi, którymi mają wejść ludzie różnych kultur? Ich nadejście zapowiada Jezus w tym samym fragmencie Ewangelii: „Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem” (Łk 13,29), a nam pozostanie jedynie płacz i zgrzytanie zębami ze złości.
Co stanie się z porządnymi ludźmi, którzy nie znają Jezusa?
Nie dostąpimy zbawienia dlatego, że jesteśmy dobrzy, że przestrzegamy przykazań, lecz dzięki ufnej wierze w Jezusa Chrystusa. Nie chodzi tu tylko o wiarę zadeklarowaną, ale żywą, widoczną w naszym codziennym życiu. Doświadczenie miłości Chrystusa zmienia wszystko. Patrzymy na świat Jego oczyma i dostrzegamy jego obecność we wszystkim i we wszystkich. Ale tu pojawia się kolejne pytanie: Co stanie się z tymi porządnymi ludźmi, którzy nie znają Jezusa, albo poznali Go w krzywym zwierciadle i słusznie odrzucili jako karykaturę? Co się z nim stanie? Mam nadzieję, że Zbawiciel przedstawi się im osobiście we właściwym czasie, choćby w ostatniej sekundzie życia, i wtedy ze zdziwieniem zobaczą, jak bardzo byli do Niego podobni.
Sięgając do greckiego oryginału Ewangelii według Łukasza zauważymy, że pytanie skierowane do Jezusa, brzmiące w polskim tłumaczeniu: „Czy tylko nieliczni będą zbawieni?”, jest zapisane w czasie teraźniejszym, a nie przyszłym, czyli Jezus jest pytany o to, kto jest w stanie wejść na drogę zbawienia, tu i teraz. W takim znaczeniu, zbawienie nie dotyczy jedynie przyszłości, lecz jest procesem rozpoczynającym się w teraźniejszości, bo to „dzisiaj jest dzień zbawienia” (2 Kor 6,2), nie jutro, nie po śmierci. Nie lękajcie się więc – wołają od dawna pasterze Kościoła – bo Pan jest blisko, na wyciągnięcie ręki. Nie opierajcie się, pozwólcie się kochać i kochajcie.
Wejście na drogę zbawienia to porzucenie lęku i nienawiści, to ufne otwarcie się na prymat ofiarnej miłości. Wierzący i niewierzący w Boga, porządni i mniej porządni, bogaci i biedni, którzy doświadczają tej miłości, wchodzą na drogę zbawienia. Natomiast ci, którzy patrzą na innych złym okiem, zgrzytają zębami, żyją w strachu i nazywają podejrzliwość rozsądkiem, są wciąż daleko od Boga, którego niosą na sztandarach. Trudno dotrzeć do nich z Dobrą Nowiną. Wolą tę złą. Czy i oni wejdą kiedyś na drogę zbawienia?
Autor: Wojciech Żmudziński SJ