Dlaczego boisz się czytać Pismo Święte?

Magdalena Urbańska 30 stycznia 2025, 10:46 źródło: https://deon.pl/

Kilka dni temu obchodziliśmy Niedzielę Słowa Bożego i przyznaję, że po Mszy, w której brałam udział, czułam duży niedosyt. Owszem, padła podczas ogłoszeń parafialnych ogólnikowa informacja o niedzieli biblijnej, jedna ze wspólnot przygotowała cytaty z Pisma do wylosowania dla uczestników Mszy. Jednak nie pojawiło się ani jedno słowo zachęty byśmy samodzielnie sięgali do Biblii. Gdy przyjrzałam się swoim odczuciom, zobaczyłam w nich coś więcej…
Gdy kilka tygodni temu zaproponowałam w swoich social mediach codzienną lekturę czytań z dnia, otrzymałam nie tylko niesamowicie pozytywny odzew, ale również masę pytań pełnych różnych lęków i obaw. Te, które powtarzały się najczęściej, brzmiały np. jakim prawem świecka kobieta może sama interpretować Pismo, co jeśli się pomyli? Dlaczego mam skupić się na samym słowie? Co jeśli poruszy mnie fragment, którego nie rozumiem? Co jeśli błędnie go zinterpretuję? Co jeśli…? Lęk. Poczucie bycia niekompetentnym, być może niegodnym. We mnie jednak pracowały nieustannie słowa: „nie mów, że Bóg milczy, gdy twoja Biblia jest zamknięta”.
Skąd nasze lęki? Może nikt nam nie powiedział wprost: nie znajdziesz, jeśli nie szukasz. Być może ktoś ma poczucie, że nie nauczono nas w Kościele Katolickim samodzielnego myślenia, z obawy, że skręcimy za mocno w swoich interpretacjach – choć to nie jest do końca prawdą. Może tak się zdarzyć, że ktoś odleci za mocno, pokazują to liczne odejścia z Kościoła Katolickiego, np. do Kościołów protestanckich. Jest tu jednak pewne „ale”. Nie boję się panicznie czytać Biblii i nią modlić, bo przeszłam pewną drogę. Tę, w której poznawałam różne interpretacje. Tę, w której uczyłam się medytacji ignacjańskiej i lectio divina, tę, w której zobaczyłam, że Pan Bóg mówi w swoim słowie bardzo wyraźnie i nie potrzeba do tego nie wiadomo jakich komentarzy, jeśli na co dzień żyje się świadomie w Kościele. Co to znaczy? Poznaję nauczanie Kościoła, korzystam z sakramentów, uczestniczę w Mszy – najświadomiej jak potrafię – czego więc mam się panicznie bać?
Jeśli coś nas niepokoi, czegoś nie rozumiemy, warto sięgnąć do komentarzy biblistów, albo porozmawiać o tym z mądrym kapłanem, czy powiedzieć o tym podczas spowiedzi. Czasem Pan Bóg przychodzi też w taki sposób, że daje nam pstryczek w nos, byśmy ruszyli i zaczęli Go głębiej poznawać. Zostawia niedosyt, byśmy szukali dalej, drążyli, pytali, poszukiwali. Czasem jednak po prostu mówi do nas w swoim słowie. To nie tylko moje doświadczenie, ale i wielu innych osób, które czytają co rano czytania z dnia. Wielu z nas ma poczucie, że to nie my czytamy Biblię, ale ona czyta nas i nasze życie. To jak biblijne fragmenty mocno wpisują się w naszą codzienność, radości i trudy. To, jak przez tygodnie szukamy pocieszenia, odpowiedzi na jakiś problem i pojawiają się one, gdy sięgamy do tego co daje nam Kościół – do czytań.
Dlatego jest we mnie ogromny niedosyt. Poczucie, że coś w Kościele Katolickim zaniedbujemy, omijamy. Nie każdy szuka w Internecie katolickich treści, choć wcale nie jest trudno je tam znaleźć… Dlatego właśnie brakuje mi zachęty w parafiach. Tam, gdzie przychodzimy co tydzień, również po wskazówki i umocnienie.
Gdzie leży dziś moja Biblia? Czy stoi zakurzona na półce? Dlaczego? W wielu z nas jest duży głód relacji z Bogiem. Wierzę głęboko w to, że te pragnienia przychodzą właśnie od Niego – jako zaproszenie do głębszej, bardziej szczerej relacji. To, jak na nią odpowiemy, zależy od nas. Jeśli jest w nas obawa, że nie rozumiemy, nie potrafimy – mamy w Kościele masę komentarzy. W wersji papierowej, w formie filmików na YouTube, czy choćby w darmowej aplikacji Modlitwa w drodze, która daje nie tylko komentarz do Ewangelii, ale prowadzi w modlitwie krok po kroku. Mamy masę narzędzi, by zacząć żyć słowem na co dzień. Choć widzę w sobie, że te narzędzia nie zawsze są tak przekonywujące jak nasze lęki, albo lenistwo i stagnacja, w których tak się rozsiedliśmy, że żal wychodzić z ciepełka bylejakości. Jednak czy wtedy Bóg milczy, czy może my mamy zatkane uszy i wcale nie chcemy Go słuchać? Odpowiedzi poszukajmy w sobie samych…

Autor: Magdalena Urbańska

 

Skip to content