Do zobaczenia Księże Tomaszu

Andrzej Macura dodane 12.08.2024 22:29; źródło: https://info.wiara.pl/

Śmierć nie kończy życia. Rozpoczyna nowe. A jednak trochę smutku jest.

Trudno się zabrać za pisanie czegoś takiego… Zmarł ks. Tomasz Horak, wieloletni felietonista naszego portalu. Aktywny też przede wszystkim w opolskim „Gościu Niedzielnym”. Zaś swego czasu, przez wiele lat, czytać można było jego teksty na łamach głównego wydania „Gościa”. Jeszcze w piątek wczesnym popołudniem z nim rozmawiałem. Przez telefon. Czekał na operację… Zmarł w niedzielę wieczorem…
Znałem go… No właśnie. Trudno mi nawet powiedzieć od kiedy. Jakoś tak zawsze był. Przynajmniej od czasów bardzo zamierzchłych. Choć wtedy nie osobiście. Był jako ten, który pisze bardzo mądre teksty w „Gościu”. Gdy nadarzyła się okazja poproszenia go, by pisał dla Wiary, nie wahałem się ani chwili. Pierwsze spotkanie z nim tak twarzą w twarz i na dłużej niż chwila, nastąpiło chyba później. Na promocji jego książki o polsko-czeskim pograniczu. Niedaleko od Nowego Świętowa, w którym był wtedy proboszczem, w Głuchołazach. Wrażenie, jakie odnosiłem z lektury jego tekstów, było prawdziwe. Potwierdziły to zresztą kolejne nasze spotkania. Był człowiekiem wielkiej mądrości, przenikliwości i dobrego serca. Przy tym „po staroświecku” taktownym. I mimo wieku, pełnym pasji. Choć z tym ciut melancholijnym dystansem do siebie – człowieka, który wie, że jego życie już chyli się ku końcowi.
Lubiłem czytać jego felietony. Zwłaszcza gdy wspominał dzieciństwo, młodość i pierwsze lata kapłaństwa ze swoim zaangażowaniem w duszpasterstwo. W tym, o czym opowiadał, odnajdywałem wspomnienia ze swojej młodości: duszpasterzy odważnych i otwartych, którzy nie uważali, że czas spędzony z młodymi jest zmarnowany. Jego dalekowzroczne, wyważone i mądre spojrzenie na sprawy Kościoła, Polski i świata odbierałem jak powiew świeżej normalności. Gdy wielu głównie krytykuje, on umiał dostrzec dobro… Będzie mi jego pisania brakowało…
Coś jeszcze? Znalazłoby się jeszcze całkiem sporo. Ale nie chcę, by ten tekst można było odbierać jako jaką próbę podsumowaniem jego życia. Bo podsumowanie kojarzy mi się z odłożeniem na półkę. A ja wolałbym, żeby ks. Tomasza styl patrzenia na sprawy nie przestawał na mnie oddziaływać. Bym się od niego uczył. Także tego, jak odchodzić w cień….
Nasze życie zmienia się, ale się nie kończy. Mam nadzieję, że ks. Tomasz znalazł w już w niebie wieczne mieszkanie. Bo Bóg jest dobry, a on był przecież siewcą dobra. I mam nadzieję, że prócz radości spotkania z Bogiem i świętymi, w tym z bliskimi, którzy poprzedzili go w drodze do wieczności, dane mu tam będzie wrócić do górskich wędrówek, które w tym życiu tak bardzo kochał, a których w ostatnich latach – tak czułem – trochę mu brakowało. Pewnie tak będzie. Wszak oczekujemy nie życia w świecie duchów, ale zmartwychwstania. I nowego nieba i nowej ziemi.

 

Skip to content