Ewangelia z bliznami
ks. Mateusz Tarczyński 4 maja 2025, 10:02 źródło: https://deon.pl/
Zanim przejdzie się do refleksji nad ewangelicznymi scenami, warto pobudzić wyobraźnię i spróbować odtworzyć w swojej głowie całą tę sytuację. Kilka głębokich oddechów, zadbanie o wyciszenie, by nic nie przeszkadzało w spotkaniu ze Słowem, oraz prośba do Ducha Świętego o towarzyszenie i prowadzenie w tym rozmyślaniu.
To pozwoli nam znaleźć się nad Morzem Tyberiadzkim i ujrzeć to poranne światło odbijające się od jego fal. Jan Ewangelista maluje to słowami tak sugestywnie, że można poczuć na skórze chłodną bryzę, usłyszeć trzask węgla w rozpalonym ognisku i zobaczyć dym, który niesie ze sobą zapach pieczonych ryb. A jednak centrum tej sceny nie jest kulinarna sielanka, lecz zmartwychwstałe Miłosierdzie. Jezus nie przychodzi, żeby rozdać darmowe śniadanie, chwilę pogadać, a potem rozejść się – każdy w swoją stronę, do swoich spraw. Przychodzi, żeby spotkać ludzi, którzy uciekli i zawiedli, a których On wciąż nazywa z czułością: „Dzieci, czy nie macie nic do jedzenia?” (J 21,5).
Chrystus nie załatwia sprawy w ten sposób: przebaczone, zapomnijmy, ruszajmy dalej. On chirurgicznie dotyka tych miejsc w sercu Apostołów, w których ich wiara pękła. „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi” (J 21,6) – to echo pierwszego powołania, gdy ci rybacy nie byli jeszcze Apostołami, tylko raczej marzyli o tym, żeby złowić jak najwięcej ryb. Jezus przypomina im, że wszystko zaczęło się od tego cudownego nadmiaru, który nadwyrężył ich sieci, a to spotkanie o poranku, które nawiązuje do tego pierwszego, ma być dla nich jasnym sygnałem mówiącym o tym, że grzech nie może być ostatnim słowem tej historii.
Podobnie wygląda dialog z Piotrem. Trzy pytania o miłość w jasny sposób korespondują z trzema momentami zaparcia się przy ognisku na dziedzińcu arcykapłana. Nie jest to publiczne upokorzenie Piotra, lecz terapia: stanięcie w prawdzie, aby mogło nastąpić oczyszczenie. Każde zapewnienie „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham” (J 21,15) owocuje misją: „Paś baranki moje. (…) Paś owce moje” (J 21,15.16). Miłosierdzie nie jest wymazaniem przeszłości, lecz przemienieniem jej w przestrzeń odpowiedzialności.
W czytaniu z Dziejów Apostolskich widzimy, jak Sanhedryn grozi Apostołom, lecz oni mówią z odwagą, jakiej sami po doświadczeniu Wielkiego Piątku po sobie by się nie spodziewali: „Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego straciliście, przybiwszy do krzyża” (Dz 5,30). To dowód, że ich spotkanie z Jezusem nad jeziorem nie skończyło się tylko na wzruszeniu. Złamani uczniowie zostali podniesieni i posłani. Piotr i towarzysze wychodzą sprzed Wysokiej Rady z zakrwawionymi plecami, ale z twarzami rozświetlonymi radością, bo „stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa” (Dz 5,41). Chodzi o pewność, że ciosy, które otrzymali, nie są dowodem klęski, lecz pieczęcią przynależności.
Dokładnie tak samo Bóg chce unosić nas – każdy kruchy fragment naszego serca. Psalmista wyśpiewuje to niezwykle obrazowo: „Panie, mój Boże, z krainy umarłych wywołałeś moją duszę i ocaliłeś mi życie spośród schodzących do grobu” (Ps 30,4). Nie zmienia historii życia człowieka, ale odmienia jego wnętrze. Nie sposób nie przypomnieć w tym miejscu paradoksu, który zauważył w sobie Paweł Apostoł: „Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę” (Rz 7,19). Znał smak klęski, lecz znał też smak łaski, która nie rezygnuje z człowieka. Dziś w Apokalipsie słyszymy też wielotysięczne głosy: „Baranek zabity jest godzien wziąć potęgę i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo” (Ap 5,12). Ta pieśń płynie z ust zbawionych grzeszników. Widzimy wszechświat, który śpiewa pochwałę Baranka. Historia świata ma już napisany finał – i jest nim liturgia wiecznej wdzięczności. Kiedy więc może czujesz, że twoja historia rozlatuje się na kawałki, nakieruj słuch na tę kosmiczną symfonię.
Jakie więc konkretne wskazówki zostawia nam dzisiejsza Ewangelia? Po pierwsze: nie uciekaj, gdy atmosfera gęstnieje. Ucieczka z Jeruzalem nad jezioro była próbą powrotu do starego życia. Jezus nie gani uczniów, ale też nie udaje, że nic się nie stało. Gdy w małżeństwie, w przyjaźni czy we wspólnocie wybucha kryzys, łatwo schować się za brakiem czasu albo za ironią lub telefonem. Miłosierdzie, które widzimy w Zmartwychwstałym, proponuje nam inną drogę: usiądź przy ognisku, odnajdź i nazwij ranę po imieniu, dotknij jej i pozwól, by żar prawdy ją oczyścił. Może warto zrobić rachunek sumienia nie tylko z grzechów, lecz także z niezałatwionych rozmów. Telefon do teścia, z którym od trzech lat nie mam kontaktu. Wiadomość do przyjaciółki, którą ostatnio zbywam kilkoma słowami. A może spowiedź, na którą ciągle nie mam czasu? Miłosierdzie jest gotowym stołem, do którego wystarczy tylko podejść. Nie zwlekaj, sieć właśnie pęka od obfitości błogosławieństwa, a uczta czeka.
Po drugie: przyjmij, że twoja słabość jest materiałem na kolejne stronice Ewangelii. Przypomnij sobie wtedy Piotra, któremu Jezus powierza klucze Królestwa mimo tak kompromitującego CV. Przypomnij sobie Pawła, prześladowcę Kościoła, który stał się heroldem łaski, wyruszając do pogan z Dobrą Nowiną. Jeśli ktoś wytyka twoje błędy, próbując w ten sposób podważyć twoją wiarę, możesz wtedy uśmiechnąć się i powiedzieć: „To jeszcze nie jest koniec”. Dla Boga każda porażka to potencjalny prolog do pięknej historii nawrócenia.
Po trzecie: karm innych tym, co sam dostałeś, swoją własną, odkupioną historią. Gdy opowiadasz, jak On cię podniósł, stajesz się żywą hostią łaski – kruchą i popękaną, ale prawdziwą. Jezus proponuje nam drogę wejścia w kryzys i przejścia przez niego z prawdą na ustach. Małżeństwo po zdradzie, przyjaźń po konflikcie, parafia po gorszącym skandalu – to nie są ruiny nie do odbudowania.
Wszystko to prowadzi do jednego pytania: czy kochasz Mnie? Jezus nie pyta o perfekcję, o plany duszpasterskie, o liczbę obserwujących na Instagramie. Pyta o miłość, która wzrasta na popiele błędów. Ewangelia wiarygodna to Ewangelia z bliznami. Wróćmy do psalmu: „Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament” (Ps 30,12). Ten obraz jest kluczem do dzisiejszej liturgii. Krzyż jest wejściem w ciemność, zmierzeniem się z nią. Jezus nie zasłania i nie bagatelizuje trudnej przeszłości, lecz ją rozświetla aż do korzeni. Miłosierdzie nie jest sztuką zapominania, lecz sztuką pamiętania w świetle Paschy.
Jeżeli więc nosisz w sobie niewypowiedziane „przepraszam”, które blokuje ci oddech – wypowiedz je. Jeżeli nosisz „kocham”, nie wierząc, że jesteś godny tej miłości – usłysz dziś od Jezusa: „Pójdź za Mną!” (J 21,19). Miłosierdzie nie przekreśla, ale tworzy przyszłość dokładnie z tego miejsca, w którym inni widzą tylko porażkę. Jezus stawia chleb i rybę na węglach mojej historii i mówi: „Chodź, śniadanie gotowe”. Czy zdecyduję się usiąść z Nim przy ognisku?
Autor: ks. Mateusz Tarczyński