Gdy pada pytanie o wypisanie dziecka z edukacji zdrowotnej

Gdy pada pytanie o wypisanie dziecka z edukacji zdrowotnej, na grupach dla rodziców jest ogień

Magdalena Urbańska 4 września 2025, 10:09 źródło: https://deon.pl/

W kwestii edukacji zdrowotnej łatwo jest przerzucić odpowiedzialność na innych: szkołę, parafię, rząd, ministerstwo.
Na klasowych czatach pada pytanie: „czy wypisujecie dziecko z edukacji zdrowotnej? W dyskusjach największą grupę stanowią rodzice zagubieni. Nie mają jeszcze doświadczenia, więc szukają drogi dla siebie w poczuciu niekompetencji i lęku przed porażką. Łatwo jest wtedy uciec, przerzucić odpowiedzialność na innych.

Zagubieni rodzice chcą dobra dzieci, ale nie wiedzą, co będzie najlepsze
Zaczął się nowy rok szkolny i katechetyczny. Czaty i grupy klasowe rozgrzane są do czerwoności, gdy tylko pada pytanie: „czy wypisujecie dziecko z edukacji zdrowotnej?”. U nas dodatkowo dochodzi kwestia przygotowań do pierwszej komunii i tutaj też pojawiły się już pierwsze potyczki. Patrzę na to trochę z boku, bo wiem na czym mi zależy, co mogę odpuścić, na ile coś jest ważne dla moich dzieci. Widzę duży lęk u niektórych, lekceważenie u innych, choć największą grupę stanowią rodzice zagubieni.
To ci, którym bardzo zależy na dobru swoich dzieci, ale jakieś doświadczenie jest dla nich nowe (np. przygotowania do sakramentów). Nie wiedzą, jaka droga będzie dla nich najlepsza, noszą w sobie masę niepewności i lęków. Nie brakuje w każdej sprawie głosów za, głosów przeciw i tych, które mówią, że nie ma różnicy. Rodzic staje w pewnym rozkroku, szukając drogi dla siebie, jednocześnie balansując w poczuciu niekompetencji i lęku przed porażką. Bo co, jeśli coś pójdzie źle, jeśli okaże się, że rzeczywiście warto było wypisać dziecko z tej – omawianej z każdej możliwej strony – edukacji zdrowotnej? Co jeśli?

Łatwo jest wtedy uciec. Posłuchać trochę tu, trochę tam i przerzucić odpowiedzialność na innych. Szkołę, parafię, rząd, ministerstwo oświaty. Z lęku przed popełnieniem błędu unikamy niekiedy jakichkolwiek działań. Wbrew pozorom to właśnie może być naszym największym błędem i porażką.

Wychowanie nie wydarza się od święta
Mówi się, że wrogiem miłości nie jest nienawiść, ale obojętność. Coś w tym jest, gdy spojrzymy na to, czego potrzebują nasze dzieci. Jeśli coś złego dzieje się z wychowankiem, to znak, że coś niepokojącego dzieje się w rodzinie. To jest bardzo trudna prawda, którą też często staramy się wypierać. Oczywiście, jest czasem tak, że „dobre” rodziny miewają problemy z dzieckiem, choć są to przypadki marginalne. Dzieci, których nikt nie słyszy w rodzinie, będą krzyczały na wszelkie możliwe sposoby na zewnątrz. Te, którym pozwala się na wszystko w domu, łamią zasady poza nim. Nie odkrywamy tu Ameryki. Takie oczywistości, choć tylko w teorii.

Dobre wychowanie nie zadzieje się od święta, gdy jakimś trafem znajdziemy czas dla naszych pociech, albo gdy poczujemy zryw, by zacząć stosować konsekwencje, rozmawiać i wspierać. To tak nie działa… Dziecko czuje, gdy jego sprawy są mało ważne i po prostu nie zaufa kolejny raz. Życie rodzinne buduje się w monotonnej codzienności, każdego dnia.

Warto rozmawiać o szkole, ale najpierw ze swoim dzieckiem
Warto więc nie tyle brać udział w gorących (i często bezsensownych) dyskusjach na klasowych forach, ale rozmawiać ze swoim dzieckiem. O jego oczekiwaniach, lękach, radościach i troskach. Warto też poznać perspektywę innych rodziców, ale tych, którzy jakieś sytuacje już przeżyli i zrobili to tak, że nadal mają dobrą relację ze swoim nastolatkiem. Warto wyrobić sobie własne zdanie na kluczowe tematy i co najważniejsze, wziąć pełną odpowiedzialność za ich realizację w codzienności.
Młodzi potrzebują autorytetów, granic, wsparcia. W świecie idealnym otrzymaliby to od rodziców. Jednak idealny świat nie istnieje, choć to od nas zależy, na ile będziemy dla naszych młodych. I to nie bankomatem czy kumplem, ale rzeczywiście osobą, na której dojrzałość i zdecydowane reakcje może liczyć. To wymaga tego, byśmy zadbali również o siebie samych. Byśmy stawali się każdego dnia coraz dojrzalszymi ludźmi. I byśmy nie uciekali przed kolejnymi wyzwaniami, bo one będą się piętrzyć, a brak reakcji może okazać się wyjściem najgorszym. Bo nie wystarczy wychowywać od święta…

Autor: Magdalena Urbańska

 

Przejdź do treści