Jeśli nie wiesz

Kard. Ryś: Jeśli nie wiesz, czy to, co masz robić, jest dobre czy złe, to tego nie rób

Kard. Grzegorz Ryś 23 czerwca 2025, 12:59 źródło: https://deon.pl/

Jeśli nie wiesz, czy to, co masz robić, jest dobre czy złe, to tego nie rób. Jeśli jesteś myśliwym i nie wiesz, czy to, co się rusza w krzakach, to jest dzik czy człowiek, to nie strzelaj. Jeżeli strzelisz i zabijesz człowieka, to nie mów, że nie wiedziałeś, że to jest człowiek, i myślałeś, że to jest dzik. Nie miałeś do końca pewności. Jak nie wiesz, to nie działaj. W wątpliwości sumienia się nie działa. Jeśli mam jakąś wątpliwość w sumieniu, to muszę zrobić wszystko, żeby ją rozstrzygnąć, zanim zacznę działać – pisze kard. Grzegorz Ryś w książce „Odpowiedzią jest zawsze miłość”, której fragment publikujemy.

Czym jest sumienie?
Świetne pytanie. Sumienie to jest sąd rozumny, który ci mówi, co jest dobre i trzeba to robić, a co jest złe, więc nie można tego robić. Najważniejsze jest właśnie to, że jest to sąd rozumny. Ten rozumny sąd, jako że jest twój, jest zawsze w jakimś sensie subiektywny, bo to jest twój sąd, sąd twojego rozumu. Każdy z nas w życiu ileś rzeczy przeczytał, ileś rzeczy usłyszał, ktoś go do takich czy innych postaw przekonał i to wszystko wpływa na ten nasz indywidualny sąd, pozwala go wypracować.
Nie jest to jednak wyczucie: czuję, że mam zrobić to i to. Nie. Zlituj się, nie czuj. Pomyśl – i pomyśl w kategoriach dobra i zła, czyli nie w takich kategoriach, co będzie skuteczne, a co nieskuteczne albo co będzie pożyteczne, a co niepożyteczne, co będzie sympatyczne, a co niesympatyczne, na czym zarobię, a na czym stracę… Chodzi o myślenie, co jest dobre i co jest złe, moralnie, etycznie, i liczy się w tym twoje rozumowe rozeznanie.
Możemy sięgnąć po ostry przykład, który jest ostatnio w Kościele na tapecie: papieski dokument o pięknym tytule Dignitas infinita, godność nieskończona. Został wydany z autorytetem papieża Franciszka, choć nie pisał go sam papież, tylko Dykasteria Nauki Wiary. Jest to deklaracja mówiąca o tym, że każdy człowiek ma nieskończoną godność. Witajcie w klubie! Każdy z was nosi w sobie nieskończoną godność, nikt wam nie musi jej przyznawać, nikt wam nie może jej odebrać. Jest jednak ileś zjawisk w świecie, działań, postaw, które tę ludzką godność próbują zakwestionować. Można przywołać choćby niewolnictwo, ale na pewno takim działaniem, które dzisiaj jest niestety powszechne, jest wojna.
W tej chwili na świecie toczy się około sześćdziesięciu różnych wojen, o niektórych wiemy więcej, o innych mniej. We wspomnianym dokumencie przywołane są słowa papieża Franciszka, że „największym błędem jest rozmawianie o wojnie w kategoriach jej usprawiedliwienia”. Jaka wojna jest usprawiedliwiona? Odpowiedź brzmi, że żadna, wojny nie należy usprawiedliwiać. To jest myśl, z którą się dzisiaj wielu nie zgodzi. Przy innej okazji Franciszek mówił, że posiadanie broni atomowej jest niemoralne. Zobaczcie, on myśli w kategoriach moralnych: posiadanie broni atomowej jest złe moralnie. Możecie jednak myśleć w zupełnie innych kategoriach: opłacalności, skuteczności… Nie mam broni atomowej, a mój sąsiad ma, to już jestem przegrany. A zatem: w jakich kategoriach myślimy? Czy pytamy, czy coś jest dobre czy złe? Tu jest miejsce na twój sąd rozumny.
Z tym że ten sąd jest subiektywny, wiążą się dwie podstawowe zasady. Pierwsza: masz zawsze postępować zgodnie ze swoim sumieniem. To oznacza także, iż nie powinieneś postępować w wątpliwości sumienia. Jeśli nie wiesz, czy to, co masz robić, jest dobre czy złe, to tego nie rób. Jeśli jesteś myśliwym i nie wiesz, czy to, co się rusza w krzakach, to jest dzik czy człowiek, to nie strzelaj. Jeżeli strzelisz i zabijesz człowieka, to nie mów, że nie wiedziałeś, że to jest człowiek, i myślałeś, że to jest dzik. Nie miałeś do końca pewności. Jak nie wiesz, to nie działaj. W wątpliwości sumienia się nie działa. Jeśli mam jakąś wątpliwość w sumieniu, to muszę zrobić wszystko, żeby ją rozstrzygnąć, zanim zacznę działać.
I tu pojawia się druga ważna zasada, jeśli chodzi o sumienie: masz swoje sumienie formować, czyli robić wszystko, żeby to twoje rozeznanie dobra i zła było coraz bardziej kompetentne, właściwe, słuszne. My nie tworzymy praw moralnych, my je odkrywamy. Człowiek nie decyduje o tym, co jest dobre i złe, tego nie da się ustalić na zasadzie umowy ani głosowania. Może zagłosujmy, czy zabicie człowieka jest dobre czy złe…? Nie, my nie tworzymy norm moralnych. Normy moralne są, a my je odkrywamy. Dlatego mówimy o obowiązku formowania własnego sumienia, żeby umiało je rozeznawać. I za tym swoim rozeznaniem dobra i zła, za tym głosem sumienia, zawsze należy pójść.
Jest takie zdanie II Soboru Watykańskiego, że „sumienie jest sanktuarium Boga w człowieku”. Chcecie wiedzieć, gdzie Bóg w was mieszka? Mieszka w waszym rozumnym osądzie postępowania: czy coś jest dobre czy złe. Myślę, że woli mieszkać tam niż w tabernakulum. Stawiam na to dolary przeciwko orzechom… czy może odwrotnie się mówi? Na pewno Bóg jest w waszym sumieniu.

Jaka jest definicja życia moralnie poprawnego?
Ja myślę, że was nie zadowala życie moralnie poprawne. Jeśli was zadowala życie moralnie poprawne, toście się już zestarzeli! Wierzę, że młodych zadowala życie radykalnie moralne.
W piątym rozdziale Ewangelii według świętego Mateusza Jezus mówi tak do swoich uczniów: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. I zaraz potem jest taki przeskok: „Kiedy idziesz do ołtarza i przypomnisz sobie, że twój brat ma coś przeciw tobie, to zostaw twój dar przed ołtarzem, idź się pojednaj, a potem wróć, weź ten dar i złóż na ołtarzu. Pogódź się ze swoim przeciwnikiem w drodze, bo jeśli się nie pogodzisz, to zostaniesz wtrącony do więzienia i nie wyjdziesz z niego, dokąd nie oddasz ostatniego grosza”. No, to jest jazda bez trzymanki, bo czytasz ten tekst i myślisz: za jeden grosz do więzienia? Nie jest to przesada? Jeden grosz? I nie wyjdziesz, dopóki go nie oddasz?
Dlaczego nasza sprawiedliwość ma być większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszy? Dlatego że miejscem, w którym się ta sprawiedliwość objawia, nie jest sala sądowa, trybunał, tylko świątynia z ołtarzem.
Wyobraź sobie, że idziesz do trybunału z kolegą, jesteście ze sobą skłóceni, jest tam sędzia, który mówi: ty masz rację, a ty jesteś przestępcą, zapłacisz, ile się należy. Wyszliście z sądu, jeden płaci drugiemu – fantastyczna sprawiedliwość, prawda? No tak, jeśli jeden drugiemu zrobił krzywdę, a potem wynagrodził, to jest sprawiedliwie. Jeden został ukarany, drugi wzięty przez sąd w obronę. Okej, w sądzie właśnie tak się rzeczy załatwia.
A teraz pomyśl, że katecheta wymyślił co innego i poprowadził was obu na mszę świętą. Idziecie do ołtarza, bo tam rozdają komunię. Co tu załatwi sama ta świadomość, że jeden jest skrzywdzony, a drugi krzywdziciel? Nic nie załatwi. Musicie się pojednać. Nie rozstrzygnąć, który miał rację, tylko się pojednać. Jeśli się pojednacie, przeżyjecie komunię z Jezusem przy ołtarzu. Pamiętamy, że tym, co tak naprawdę dzieje się przy ołtarzu, jest śmierć Jezusa na Golgocie. Jezus umiera i wybacza wszystkim, łącznie z tymi, którzy Go właśnie przybili do krzyża. Tam się odbywa absolutne wybaczenie. Bóg umiera, choć nigdy nikomu nie zrobił niczego złego, i wybacza to swoim zabójcom.
Czym są wobec tego wasze wzajemne zarzuty, że jeden drugiemu zrobił „a ty, a ty”? Też mi problem… My nieraz nie wiemy, jak przepraszać, tak jest nam głupio. Właśnie dlatego, że nie zostajemy skonfrontowani z książką, z paragrafami, z kodeksem moralnym, tylko z ołtarzem, na którym się dzieje nieustannie śmierć Jezusa. To jest zupełnie inny punkt odniesienia dla naszej moralności.
Czy to jest dla was jasne? Dlaczego Jezus mówi: wasza sprawiedliwość musi być większa? Nie wystarczy to, że ktoś nam przyzna rację, nawet że prawo nam przyzna rację. Chodzi o coś więcej.

Jak znaleźć swoją drogę w wierze?
O tym chyba już trochę sobie powiedzieliśmy. Ważne jest właśnie to, że musisz znaleźć swoją. Pan Bóg nie klonuje ludzi. Zobaczcie, teoretycznie jestem apostołem, tak się mówi na biskupów. Był w moim życiu pewien ważny ksiądz, był proboszczem w Londynie. Umarł na raka miesiąc przed moją sakrą biskupią. Dzwoniłem do niego, chciałem go zaprosić na tę sakrę, chociaż byłem przekonany, że nie przyjedzie, bo wiedziałem, że choroba bardzo ostro postępuje. Rozmawialiśmy przez telefon i ostatnie zdanie, jakie do mnie powiedział, brzmiało tak: „Zrobią cię apostołem”. No i się popłakał. To była jedna z ważniejszych rozmów w moim życiu. A więc jestem apostołem. Czy to oznacza, że mam kopiować życie Piotra, Pawła, Jana, Andrzeja i pozostałych? Nie, nie mogę kopiować ich życia. Choćby dlatego, że żyję w innym czasie i w innym miejscu. Muszę być apostołem po swojemu.
Ktoś może zostać zakonnikiem, na przykład wstępuje młody chłopak do karmelu i myśli, że będzie żył jak Jan od Krzyża. Jeśli tak, no to wyjdzie mu z tego karykatura. Możesz czytać o Janie od Krzyża i odkrywać, kim był, co było dla niego ważne, w jaki sposób przeżywał wiarę, ale musisz to realizować na swój sposób. Żaden franciszkanin nie będzie świętym Franciszkiem. Jeśli będzie próbował być świętym Franciszkiem, znowu wyjdzie mu z tego śmieszność. Ci z was, którzy mają fajne, piękne doświadczenie ze swoimi ojcami, mogą się budować ich przykładem, odkrywać, co było dla nich ważne, ale nie będziecie tacy jak oni. Jeśli zostaniecie ojcami, musicie nimi być po swojemu. I tak jest z każdym życiem. Tak jest też z wiarą. Ktoś wam przekaże wiarę, ale nie dacie rady go skopiować.
Myślę więc, że w tym pytaniu najważniejsze jest akurat to słowo: swoja. Musi być swoja. Tyle tylko, że to nie oznacza radykalnego indywidualizmu, postawy: „Moja droga jest tak bardzo moja, że nie obchodzi mnie, czym jest wiara dla ciebie, ja się od ciebie niczego nie nauczę, bo liczy się tylko moja droga”. Nie o to idzie. Wiara jest osobista, jest indywidualna, lecz przeżywamy ją we wspólnocie, możemy się od siebie nawzajem uczyć, odkrywać różne rzeczy, ale potem musimy tym żyć po swojemu. Nie da się inaczej.

Fragment pochodzi z książki kard. Grzegorza Rysia „Odpowiedzią jest zawsze miłość” (wyd. ZNAK)

 

Przejdź do treści