Korona cierniowa jest dziś cieniem dawnej siebie

Korona cierniowa jest dziś cieniem dawnej siebie. Kiedyś przez wieki nie traciła świeżości

Tomasz Kopański 14 marca 2025, 07:40 źródło: https://deon.pl/

Korona cierniowa, którą włożono na głowę Chrystusowi przed Jego śmiercią to jeden z najcenniejszych skarbów Francji. Przechowywana jest w paryskiej katedrze Notre-Dame, a o tym, jak szlachetna jest to relikwia, świadczy fakt, że wierni mogą oglądać ją tylko raz do roku w Wielki Piątek. Korona cierniowa miała nigdy nie tracić świeżości i być wiecznie zielona. Wszystko zmieniło się w momencie, gdy średniowieczni władcy kawałek po kawałku zaczęli ją niszczyć.

Czym jest korona cierniowa?
O nałożeniu korony cierniowej na głowę Chrystusa dowiadujemy się oczywiście z Biblii. Piszą o tym smutnym wydarzeniu ewangeliści: Mateusz, Marek i Jan.
„Wtedy żołnierze namiestnika zabrali Jezusa z sobą do pretorium i zgromadzili koło Niego całą kohortę. Rozebrali Go z szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. Uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem przyklękali przed Nim i szydzili z Niego, mówiąc: «Witaj, Królu Żydowski!». Przy tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie” – czytamy w Ewangelii wg św. Mateusza.
– To miało w sposób szyderczy pokazywać, za co Chrystus został skazany, to znaczy za mienienie się Mesjaszem, czyli Królem Żydowskim – powiedział w rozmowie z Polskim Radiem prof. Jerzy Pysiak z Uniwersytetu Warszawskiego.
Ewangelista Mateusz bardzo ogólnie pisze o tym, jak wyglądała korona cierniowa. Wiemy, że był to wieniec z cierni, jednak wiele wskazuje na to, że tak naprawdę była to konstrukcja o podłużnym kształcie, przypominająca formą mitrę bądź pileus.
– Nie wiemy, jak wyglądała relikwia w swojej pełnej formie. Nie zachowało się żadne przedstawienie plastyczne, ale w dawnej sztuce chrześcijańskiej są przedstawienia symboliczne przedmiotu nazwanego koroną cierniową, który miałby być włożony na głowę Chrystusa w czasie męki. Są też inne świadectwa tekstowe poświadczające, jak wyglądały tego rodzaju przedmioty wkładane na głowy ludzi krzyżowanych i wiemy, że mogły one wyglądać jak mitra, czyli wydłużona, ku górze zwężająca się czapka – zaznaczył prof. Pysiak.

Badania naukowe nad koroną cierniową
Po raz pierwszy koronę cierniową zbadał w 1870 roku Charles Rohault de Fleury, francuski architekt, który zajmował się także pisaniem książek o tematyce religijnej. Ustalił on, że obręcz o grubości 1,5 centymetra, która podtrzymywała konstrukcję korony, miała średnicę 21 cm centymetrów i była wciskana na głowę, zadając przy tym ogrom bólu.
Zdaniem botaników, którzy także przyglądali się relikwii, obręcz była wykonana z situ bałtyckiego, rośliny występującej w basenie Morza Śródziemnego. Korona powstała na zasadzie doczepiania do obręczy gałązek cierni. Do dziś w wieńcu pozostało około 15 lub 16 wplecionych pędów. Pochodzą one prawdopodobnie z krzewu zwanego głożyną cierniem Chrystusa (Zizyphus spina-christi). Kolce tej rośliny osiągają od dwóch do nawet pięciu centymetrów długości. Są bardzo twarde, sztywne i ostre, dzięki czemu bez trudu mogą przebić ludzką skórę.
J. Maillat i S. Maillat zajmujący się badaniem roślin biblijnych zauważyli, że w koronie cierniowej mogły występować także pędy kolcowoju europejskiego i krwiściągu ciernistego.

Co się stało z cierniami korony?
Wiemy, że w katedrze Notre-Dame przechowywana jest w złotym relikwiarzu jedynie obręcz korony cierniowej, natomiast same ciernie rozproszyły się po Europie jako równie cenne relikwie. Zdaniem botaników, czepiec miał od 50 do 60 kolców, zatem było ich ponad dwa razy mniej niż wynikało z obliczeń Rohaulta de Fleury, według którego w kościołach przechowywano 139 cierni mających być niegdyś elementem chrystusowej korony.
Jak zaznaczył Francuz w swoim roboczym katalogu świętych cierni, dwa z nich znajdują się w Krakowie. W Polsce święte kolce czczone są również w Zamościu i w Boćkach na Podlasiu. Możemy mieć jednak pewność, że nie wszystkie kolce rozsiane po całym kontynencie należały do wieńca cierniowego.

Ślady krwi po koronie cierniowej
O tragicznej koronacji Jezusa dowiadujemy się nie tylko z Ewangelii, lecz także z analiz Całunu Turyńskiego. Naukowcy zajmujący się badaniem płótna zauważyli liczne ślady krwi na wysokości czaszki Chrystusa. Doliczyli się 13 ran na czole oraz 20 z tyłu głowy, jednak ich zdaniem Jezus mógł mieć nawet 50 ran spowodowanych bezlitosnym działaniem kolców.
Z rozciętej skóry obficie płynęła krew, gdyż na głowie znajduje się sieć unerwienia i naczyń krwionośnych. Na ból, jaki towarzyszył Jezusowi podczas haniebnego ukoronowania i niesienia cierni przez całą drogę krzyżową, wskazał L. Coppini, dyrektor Instytutu Anatomii Uniwersytetu Bolońskiego. „Jeżeli weźmie się pod uwagę, że na skórze głowy na 1 cm² znajduje się 140 punktów wrażliwych na ból, to można sobie wyobrazić ogrom cierpienia Chrystusa w czasie tragicznej koronacji” – zaznaczył naukowiec.

Historia korony cierniowej
Tak samo jak w przypadku innych relikwii męki Pańskiej, nie jesteśmy w stanie prześledzić pełnej historii korony cierniowej po wydarzeniach, jakie rozegrały się na Golgocie. Tradycja mówi nam, że po złożeniu Chrystusa w grobie, relikwię zabrał jeden ze świadków pogrzebu. Ów człowiek, prawdopodobnie był on uczniem Jezusa, ryzykował wiele, gdyż łamał fundamentalne zasady żydowskie. W tamtych czasach istniał nakaz grzebania człowieka skazanego na śmierć wraz ze wszystkimi przedmiotami mającymi styczność z jego krwią. Zabranie korony cierniowej z groty czyniło całe miasto nieczystym, z kolei ten, kto posiadał przedmiot, był uznawany za złodzieja. Dla uczniów korona cierniowa była jednak niezwykle cenną pamiątką po Nauczycielu, dlatego jeden ze świadków pogrzebu mógł zdecydować się na tak radykalny czyn.
W historycznej opowieści o koronie cierniowej pojawia się cesarzowa św. Helena. Będąc już w podeszłym wieku, udała się w podróż do Ziemi Świętej. Tam za zachętą swojego syna Konstantyna przyjęła chrzest i podjęła działalność na rzecz chrześcijan. Ufundowała bazylikę Grobu Świętego w Jerozolimie, bazylikę Narodzenia Pańskiego w Betlejem oraz bazylikę Wniebowstąpienia na Górze Oliwnej. To ona zgodnie, jak mówi tradycja, odnalazła i zabezpieczyła relikwię krzyża, czyli tzw. Krzyż Prawdziwy oraz koronę cierniową. Historycy nie dotarli jednak do żadnych dokumentów potwierdzających, że św. Helena miała jakąkolwiek styczność z chrystusowym wieńcem.
Korona przez wieki była obiektem kultu wśród chrześcijan z Jerozolimy. Z pewnością oddawano jej cześć w V wieku, a wiemy o tym dzięki świadectwu biskupa Paulina z Noli, który przybył do Ziemi Świętej w 409 roku. Św. Wincenty z Lerynu, który także widział koronę, zauważył, że miała ona formę pileusa.

Wieczna świeżość relikwii
O wieńcu cierniowym pisał również pierwszy historyk Franków św. Grzegorz z Tours, który oglądał relikwię w 593 roku. Największe wrażenie miała zrobić na nim zieleń korony, której pędy przez tyle wieków nie uschły. Grzegorz pisał też o „odradzającej się w cudowny sposób każdego dnia świeżości relikwii”. Dzięki Antoninowi z Piacenzy (zmarł około 303 roku) wiemy z kolei, że w tamtych czasach wieniec był przechowywany w kościele Apostołów na Syjonie, czyli w Wieczerniku, gdzie odbywała się Ostatnia Wieczerza.
Korona cierniowa zaczęła swoją wędrówkę po Europie kilka wieków później. W 1063 roku trafiła do Bizancjum, jednak już w 1239 roku łaciński cesarz Konstantynopola Baldwin II de Courtenay, który desperacko potrzebował pieniędzy, pozbawił się cennego skarbu. Kupił go za 135 tys. liwrów król Francji św. Ludwik IX, mający w swojej kolekcji także inne relikwie Chrystusa. Z okazji wejścia w posiadania tak szlachetnej relikwii, władca postanowił wybudować dwupoziomową kaplicę Sainte-Chapelle w Paryżu. W dolnej kaplicy przechowywano relikwię patronów Francji, natomiast górna część w całości poświęcona była koronie cierniowej.

Wyrywanie cierni z korony
W średniowieczu nie traktowano relikwii męki Pańskiej z należytym szacunkiem. Powszechny był zwyczaj wyrywania cierni i oddawania ich różnym kościołom czy klasztorom. Zdarzało się, że kolce z korony były umieszczane w insygniach władzy. To tłumaczy, dlaczego wieniec z Notre-Dame jest dziś jedynie obręczą pozbawioną cierni i dlaczego tak wiele świątyń szczyci się posiadaniem relikwii.
Kiedy w 1789 roku dla Francji nastał czas rewolucji, koronę przeniesiono do Biblioteki Narodowej. Kilkanaście lat później, w 1801 roku po podpisaniu konkordatu, relikwia trafiła do arcybiskupa Paryża Jeana-Baptista de Belloy, który 10 sierpnia 1806 roku złożył ją w skarbcu katedry Notre-Dame. W tej świątyni cenna pamiątka po Chrystusie przechowywana jest do dziś i wystawiana na widok publiczny co roku w Wielki Piątek.
Nie można nie wspomnieć o katastrofalnym pożarze z 2019 roku, który w znaczny sposób uszkodził paryską katedrę. Wiele mediów informowało wtedy, że ogień bezpowrotnie strawił także koronę cierniową. Te doniesienia okazały się nieprawdą. Kapelan paryskiej straży pożarnej ks. Jean-Marc Fournier w bohaterski sposób wyniósł tę relikwię wraz z Najświętszym Sakramentem z płonącej świątyni.
– Ojciec Fournier to prawdziwy bohater. Nie okazał strachu, wszedł prosto do płonącej katedry po relikwie. Jako strażak każdego dnia balansuje na krawędzi życia i śmierci, w ogóle się nie boi – mówili o odważnym kapłanie jego koledzy ze straży.

Autor: Tomasz Kopański

 

Przejdź do treści