Mam prawo płakać

Błażej Kmieciak dodane 17.04.2024 08:09; źródło: https://www.gosc.pl/

„Krwotok trzeba tamować, a łzy niech popłyną!”- mawiał słusznie ks. Jan Kaczkowski. Skoro czasem sam Bóg płacze, to może moja córeczka ma rację, gdy mówi, że mamy prawo do łez?
To był poranek. Jeden z takich gorszych. W pośpiechu leciałem z córeczką do szkoły. Czegoś zapomniała, obawiała się miny nauczycielki, niewyspanie też dało się we znaki. Przez większość drogi płakała. Nagle, w reakcji na moje zniecierpliwienie, powiedziała: „Tato, ale ja mam prawo płakać!” Słowa te mocno mi do dziś dudnią.
Jakiś czas temu bowiem, szykując się do zajęć na temat ochrony praw dziecka, trafiłem na wyniki badań dotyczących świadomości samych dzieci w zakresie posiadanych przez nie praw. Mówiły, że mają prawo do bezpieczeństwa i miłości. Pamiętam też, że wspominały o prawie do zabawy. O płaczu nikt nie mówił, choć czytając kolejne historie bólu najmłodszych, mam wrażenie, że właśnie prawa do płaczu najczęściej im odmawiano.
Anita Lipnicka razem z Varius Manx śpiewała kiedyś: „Nie bój się bać, gdy chcesz to płacz”. Dramat dzieci, które były np. wykorzystywane seksualnie przez bliskich, polega właśnie na tym, że przez lata kazano im milczeć, w ich lęku odebrano im prawo do łkania. Ale przecież łzy nie zawsze sygnalizują smutek.
Brytyjski poeta William Blake powiedział kiedyś: „Nadmiar smutku się śmieje. Nadmiar radości płacze”. Dziwny jest ten płacz, można rzec, parafrazując mistrza Niemena. W łzach dominuje woda, zmieszana nieco z solą mineralną, białkiem i tłuszczami. Łzy od najwcześniejszej chwili nam towarzyszą, wszak pierwszemu krzykowi dziecka po porodzie towarzyszą właśnie one. To sygnał wejścia w zupełnie nowy świat, a noworodek tylko tak umie się komunikować. Ale gdy nasz wzrok przeniesiemy z nowonarodzonego na jego mamę, to także zobaczymy krople płynące po policzkach. Św. Jan Apostoł w tym przecież kontekście pisze: „Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości” (J 16,21).
Ewangelista pominął niestety tatę dziecka, który, w pewnym ukryciu, roni łzę, widząc synka lub córeczkę. Hanna Gadowska w jednym z tekstów dla „National Geographic” zaznacza, że faktycznie panowie rzadko płaczą. „Co ciekawe – mówi autorka – badania wskazują, że mężczyźni, którzy pozwalają sobie na płacz w odpowiednich kontekstach emocjonalnych, są odbierani jako bardziej sympatyczni niż ci, którzy tego nie robią, a ronienie łez nie zagraża ich ocenie męskości”.
Wyniki badań wynikami, ale zapewne większość z panów nadal zgodzi się ze stwierdzeniem, że płacz, ten ze smutku, ale i ze wzruszenia, to domena pań. Sam doskonale pamiętam, jak z pewnym uśmiechem reagowałem, gdy łza pojawiła się na twarzy mojej żony oglądającej kiedyś świąteczną reklamę Coca Coli. Kilka lat później trafiłem do Atlanty, do muzeum „tego trunku”. Puszczono nam reklamę, po której i mnie „oczy się spociły”, jak pisał Henryk Sienkiewicz w książce „W pustyni i w puszczy”. Moje nieco mokre od łez policzki widziała potem najstarsza córka, której oczy także pamiętały jeszcze smak „słonej wody” po klipie najsłynniejszego napoju świata. Uśmiechnęliśmy się tylko do siebie, wiedząc co czujemy, ba, wiedząc, że przy sobie możemy okazać ten poziom wrażliwości, który wyraża się właśnie w kroplach lekko kapiących ze zwierciadła duszy.
A skoro o duszy piszę… Jeżeli ludzie płaczą, to może i Bogu łzy nie są obce? Wszak na Jego obraz i podobieństwo jesteśmy stworzeni. W filmie „Chata” widzimy, jak postać grająca Ducha Świętego zbiera każdą łzę głównego bohatera, a wiec Macka, który cierpi po stracie swojej córki. Żadna z kropli nie będzie zmarnowana. W jednej z ostatnich scen „Pasji” Mela Gibsona dostrzegamy, jak kropla spada z niebios wprost na Golgotę, powodując trzęsienie Ziemi. To oczywiście tylko obrazy filmowe. Zatem przypomnijmy łzy Chrystusa, który płakał przed grobem Łazarza: „Oto jak go miłował” – pisze św. Jan. Skoro czasem sam Bóg płacze, to może faktycznie moja córeczka ma rację i rzeczywiście mamy pełne prawo do łez?
Czytając kolejne historie bólu najmłodszych, mam wrażenie, że właśnie prawa do płaczu najczęściej im odmawiano.

 

Skip to content