Mniej świata, więcej nieba!
Mniej świata, więcej nieba! Św. Stanisław Kostka
Redakcja portalu ŚWIĘCI 18 września 2024 źródło: https://stacja7.pl/
Był silną osobowością, miał swoją klasę i styl. Do końca zachował wolność. To nie był młody człowiek, który nie wie, po co żyje, jest znudzony i apatyczny, żądający od innych, a nie dający nic z siebie.
Wiedział też, że stawać się dojrzałym człowiekiem, to podejmować trud rozwoju. Nie był mięczakiem, który mówi: taki już jestem, a zło usprawiedliwia słabością, obwinia innych, oskarża warunki i historię.
Zdjąć historyczną maskę
Święty Stanisław Kostka urodził się w 1550 r. w Rostkowie na Mazowszu. Jego ojciec był kasztelanem, a krewni zajmowali znaczące stanowiska w Polsce Jagiellonów i Wazów. Wraz z bratem wysłany został do elitarnego kolegium jezuitów w Wiedniu. Rok 2018 obchodzony był w Polsce pod jego patronatem. „Dlaczego święty z półwiecznym stażem to patron współczesnej młodzieży? Kiedy ściągniemy ze świętego Stanisława Kostki maskę XVI-wiecznej postaci historycznej, zobaczymy szereg problemów, z jakimi zmagał się na co dzień, a które wciąż pozostają aktualne: trudność w rozeznaniu drogi życia, przyszłość układana według wizji rodziców i rodziny, brak odwagi w podejmowaniu decyzji, walka ze stereotypami związanymi z pójściem drogą powołania do kapłaństwa czy życia zakonnego” – pisał o św. Kostce ks. Marcin Filar.
Nie dał się zwieść okazją wygodnego życia
W liście pasterskim z okazji Roku Świętego Stanisława Kostki czytamy: „Naszym zadaniem jest zrozumienie ducha tego świętego, który nie dał się zwieść mirażowi wygodnego życia, zabezpieczonego majątkiem rodziców. Miał odwagę przeciwstawić się panującym modom i naciskom grupy. Nie chciał ani imponować, ani uczynić z życia jednej wielkiej rozrywki. Był silną osobowością, miał swoją klasę i styl. Do końca zachował wolność.
Wiedział, że charakter to konkretna praca nad sobą
To nie był młody człowiek, który nie wie, po co żyje, jest znudzony i apatyczny, żądający od innych, a nie dający nic z siebie. Nie pozwalał sobie na eksperymenty w poszukiwaniu szczęścia. Wiedział, że ten świat nie zaspokoi jego tęsknot, że prędzej czy później poczułby się w nim oszukany lub zawiedziony. Wiedział, że charakter – to nie tylko sprawa dziedziczenia cech po przodkach, nie tylko wpływ środowiska, ale rzetelna praca nad sobą. Wiedział też, że stawać się dojrzałym człowiekiem, to podejmować trud rozwoju.
Nie był mięczakiem, który mówi: taki już jestem, a zło usprawiedliwia słabością, obwinia innych, oskarża warunki i historię. Był czujnym ogrodnikiem wyrywającym chwasty słabości i grzechu, aby wyrosły piękne kwiaty i owoce. Uwierzył w miłość Boga i całym sobą na nią odpowiedział.
Szkolny bohater
Do czternastego roku życia nie mógł nim być, gdyż uczył się w domu. Dobrze sytuowany, wyjechał z bratem do Wiednia, by kontynuować naukę w szkole jezuickiej. Był trochę do tyłu, bo wiedza zdobyta w domu rozmijała się z tamtejszymi wymaganiami. Nie poddawał się jednak i tak cierpliwie nadganiał, aż przegonił większość rówieśników. Również, jeśli chodzi o życie duchowe. Oddalał się się od kolegów, a oni od niego. Coraz bliższy Bogu stawał się coraz dalszy światu i stał się obiektem szykan. Nie chciał być odrzutkiem i starał się pogodzić szkolne życie i pokutnicze umartwienia, ale jakoś nie bardzo mu to szło. Życzliwi koledzy pomagali mu… pięściami.
Cud!
W 1565 r. zapadł na ciężką chorobę, w której widział już przejście do lepszego świata. Właściciel stancji, w której mieszkał chłopiec, miał jakieś „ale” do katolickiego księdza i łajdak nie chciał go wpuścić, więc u Stanisława zaczęli pojawiać się święci, m. in. sama Maryja Panna z małym Jezusem, którego mógł nawet potrzymać. Wróciła mu ona zdrowie i kazała zostać jezuitą. Ale do tego potrzebna była zgoda opiekunów, a Maryja zapomniała dać mu zaświadczenia. Zaś jego rodzice rodzice nie kwapili się, by oddać syna w mury klasztorne. Wręcz przeciwnie.
I tu zaczyna się wielka przygoda, pełna poświęcenia droga do realizacji zamysłów Bożych. Kostka postanawia nawiać. Ponieważ rano był już jak nowo narodzony, zaczął knuć i ostatecznie, razem ze swoim przewodnikiem duchowym, przygotowali ucieczkę. Celem był Rzym. Ścigany przez brata Stanisław wylądował najpierw w Dylindze, gdzie był na próbie jako pomagier w kuchni i sprzątacz. Nie przyjęto go ostatecznie bojąc się zemsty wkurzonych rodziców. Dano mu w rękę list z rekomendacją i krzyżyk na drogę do Rzymu.
Po długiej drodze dotarł tam i znalazł się w nowicjacie. Był przeszczęśliwy, czego nie da się powiedzieć o jego ojcu, który ostro pojechał po nim w liście. Jednak Stanisław zripostował pisząc, że to wielka łaska, że Bóg raczył przyjąć na służbę jego syna.
Dokonał życia w święto Wniebowzięcia, tak jak o to prosił w modlitwach do św. Wawrzyńca. Tego dnia krew popłynęła z jego ust a czoło pokrył zimny pot. Jego oblicze zmieniło się tuż przed śmiercią, kiedy ujrzał Matkę Boską w otoczeniu dziewic. Miał wtedy osiemnaście lat. Kiedy otworzono trumnę, by pobrać relikwie, ciało wyglądało jak w dniu śmierci.
Czemu święty?
Nie mógł się porozumieć z kolegami w szkole, za to wśród jezuitów doczekał się wielkiego szacunku. Wyrażało się to w niespotykanej ceremonii pogrzebowej, w której m. in. całowano jego ciało. Patron młodzieży polskiej. Żył krótko, ale za to jak! Uciekinier i mistyk, który szczerym przylgnięciem do Chrystusa przeobrażał życie innych. Jego wspaniała, ale tak krótka obecność na tym świecie skłania do refleksji nad tym, jak wykorzystujemy czas w naszym życiu. Jak napisał o nim ks. Marcin Filar, „silna wiara i styl życia zawarty w dewizie: „Do wyższych rzeczy zostałem stworzony”, doprowadziły Kostkę do najwyższej z wartości – do świętości”.
Dzisiaj w liturgii Kościoła w Polsce przypada święto patrona dzieci i młodzieży, świętego Stanisława Kostki. Papież Franciszek mówił o nim: „Ten młody chłopiec pokonał pieszo drogę z Wiednia do Rzymu, by zostać jezuitą. Pokazał, że koniecznie trzeba poświęcić wiele, by pójść za głosem własnego powołania. Jest wzorem także dla tych młodych, którzy z obawy przed reakcją rodziny, przyjaciół lub innych ludzi, boją się wybrać drogę powołania kapłańskiego lub zakonnego. Drodzy młodzi, nie lękajcie się iść za głosem Chrystusa!”.
Tekst pierwotnie opublikowany 10 września 2014 roku os, mk, zś/Stacja7