Niedziela Miłosierdzia – sakramenty są dla ludzi słabych
Magdalena Urbańska 4 kwietnia 2024, 09:30 źródło: https://deon.pl/
Wielki Post za nami, Wielki Tydzień i Niedziela Zmartwychwstania również. Pojawiają się tu i ówdzie memy z sałatką jarzynową i podpisem „święta, święta i po świętach”. Niby humorystycznie, choć często przesiąkamy takim spojrzeniem. Święta się skończyły, można odetchnąć, aż do następnych.
Gdy postanowienia wielkopostne okazały się zbyt mocno nadmuchaną, pustą wydmuszką. Kiedy odstaliśmy swoje w przedświątecznych kolejkach do konfesjonału, a przy wielkanocnym stole wybuchła awantura o byle co. Gdy nasza mobilizacja była tak silna, że ledwo szło ją wytrzymać, a okazało się ostatecznie, że nie przyniosła radości zmartwychwstania. Znany nauczyciel kontemplacji, jezuita o. Franz Jalics powiedziałby, że wszystko co jest, ma prawo być. Jednak czy my – sami sobie – dajemy prawo do tego, by nasze postanowienia okazały się płonne (kolejny raz!), że nasza szczera chęć poprawy skończyła się właściwie wyłącznie na owej chęci, że wszyscy dookoła krzyczą z uśmiechem, że Jezus zmartwychwstał, a ja uśmiech to może i mam, ale doklejony na siłę. Serio, tak może być?
Życie pokazuje, że może. Nie mamy wpływu ani na uczucia, które się czasem pojawiają, ani na to, że wokół nich piętrzą się różne trudności. Mamy za to ogromny wpływ na to, jak do nich podejdziemy i czy będzie chciało się nam kolejny raz zawalczyć. Mimo, że czas wielkiej duchowej mobilizacji już minął.
Myślę z uśmiechem o zbliżającej się Niedzieli Miłosierdzia. Często jest w nas coś takiego, że spowiedź przed świętami jest oczywista. Trzeba się zmobilizować, ogarnąć, zdążyć. To wspaniale, pięknie i dobrze. Co jednak, jeśli zaraz po świętach znowu tej spowiedzi potrzebuję? Myślę, że Jezus wiedział co robi, dając św. Faustynie Kowalskiej polecenie, by Święto Miłosierdzia miało miejsce tydzień po Niedzieli Zmartwychwstania.
Jezus wszystko wie. Często się tego boimy, z lęku przed karą i potępieniem, gdy zdajemy sobie sprawę z tego, jak często wiele obiecujemy i jak niejednokrotnie nic z tego nie wynika – ten lęk generuje wypaczony obraz Pana Boga… On jednak czeka. Tydzień po świętach również. To, że pojawia się w nas wstyd, rozgoryczenie i zawód samym sobą jest naturalne. Nie warto się jednak nad tym zatrzymywać i nadmiernie skupiać. Warto spojrzeć w oczy Jezusowi i przyjąć Jego zaproszenie. Jego miłosierdzie. Kolejny raz.
Być może będziesz jedyną osobą w kolejce do spowiedzi. Być może spowiedź zaraz po świętach będzie wydawała ci się bez sensu, ale ona mimo wszystko ma ogromną wartość. Odpuszczamy, bo nie widzimy owoców naszych starań, ale rzeczywistość duchowa nie polega na zbieraniu odznak za szybko wykonaną robotę. To droga. Nieustannie upadanie i wstawanie. Kolejny i kolejny raz. Może być tak, że tych owoców nie będziemy widzieli przez lata, że do konfesjonału będziemy wracać ciągle z tym samym grzechem. Jednak najgorszą rzeczą, którą możemy wtedy zrobić jest zobojętnienie. Gdy odpuścisz, przegrasz.
Niedziela Miłosierdzia, kilka dni po zmartwychwstaniu pokazuje mi, że sakramenty są dla ludzi słabych. Takich jak ja. Są dla tych, którzy mimo słabości, bardzo pragną być blisko Pana Boga, idąc do Niego po omacku, z wiecznie obitymi kolanami. Dla tych, którzy nie potrafią ugryźć się w język, kiedy trzeba. I dla tych, którzy wiele obiecują sobie i innym, ale okazuje się, że znowu nic z tego nie wynika… Jezus daje nam kolejną szansę. Kolejny raz zachęca do mobilizacji, do chęci poprawy. Kolejny raz chce nam dać siłę do tego, z czym sami od dawna sobie nie radzimy. To od nas zależy, czy Mu zaufamy, czy wygra zniechęcenie, lęk i wstyd. Życie z Bogiem to nieustanna droga. Nie tylko od święta. Pytanie czy nam się jeszcze chce po niej iść i czy zaufamy Temu, który nie tylko umarł, ale i zmartwychwstał, byśmy my mogli żyć.
Autor: Magdalena Urbańska