Rzym bez papieża a Rzym z papieżem

Ks. Janusz Królikowski, Adam Sosnowski publikacja 08.07.2025 07:50 źródło: https://papiez.wiara.pl/

Istnieje między nimi różnica zasadnicza – głęboka, wyczuwalna niemal natychmiast, choć trudna do ujęcia w słowach. Rzym i papiestwo są ze sobą nierozerwalnie związane – historycznie, kulturowo, duchowo. Ta więź jest jak puls, który nadaje rytm całemu miastu.
Rzym przypomina katedrę – nawet jeśli nie każdy rozumie znaczenie mozaik, fresków czy detali architektonicznych, to niemal każdy potrafi wyczuć, że znajduje się w miejscu szczególnym, przesiąkniętym sacrum.
„Jesteśmy uczniami Chrystusa. Chrystus idzie przed nami. Świat potrzebuje Jego światła. Ludzkość potrzebuje Go jako pomostu, by mógł do niej dotrzeć Bóg i Jego miłość. Pomóżcie nam również wy, i sobie nawzajem, w budowaniu mostu poprzez dialog, spotkanie, jednocząc się wszyscy, aby być jednym ludem, zawsze w pokoju” – Leon XIV.
Byliśmy w Rzymie, kiedy ogłoszono wybór Leona XIV. Staliśmy wśród setek tysięcy ludzi na Placu św. Piotra, gdy pojawił się biały dym i rozległy się dzwony Bazyliki św. Piotra. Ten moment na zawsze pozostanie w sercu, choć przeżyliśmy go przecież już po raz drugi.
12 lat temu również – Michał Klag i ja – „braliśmy udział” w konklawe, które miało wybrać papieża, jak się okazało – Franciszka. Nie ma drugiego takie go wydarzenia na świecie. Nic tak skutecznie nie skupia na sobie uwagi całego świata jak wybór nowego papieża. Nawet największe imprezy sportowe, jak mundial czy igrzyska olimpijskie, nie są w stanie tak mocno zaangażować opinii publicznej. Przewrotki Ronaldo czy dryblingi Messiego bledną wobec skromnego komina, ledwo nawet widzialnego z Placu św. Piotra, na który z nadzieją i napięciem patrzy cały świat – wybrali czy nie wybrali? Fumata bianca o nera?
Między Rzymem bez papieża a Rzymem z papieżem istnieje różnica zasadnicza – głęboka, wyczuwalna niemal natychmiast, choć trudna do ujęcia w słowach. Nie chodzi tu wyłącznie o obecność jednej wyjątkowej osoby, lecz o coś znacznie więcej: o pewną atmosferę, która ogarnia miasto, o spojrzenia ludzi na ulicach, o sposób, w jaki toczy się co dzienne życie wokół Bazyliki św. Piotra.
Rzym i papiestwo są ze sobą nierozerwalnie związane – historycznie, kulturowo, duchowo. Ta więź jest jak puls, który nadaje rytm całemu miastu. Kto zna Rzym, kto na prawdę go czuje, ten wie, o czym mowa. I my sami znów to poczuliśmy – teraz, po latach, gdy powróciliśmy do Wiecznego Miasta na konklawe.
Gdy 8 maja – w dzień św. Stanisława, patrona Polski! – na niebie nad bazyliką pojawiła się biała smuga dymu, ludzie zaczęli biec, dosłownie. Ze wszystkich stron – na Plac św. Piotra. To ku Bazylice św. Piotra. Spójrzcie na ujęcia w tej książce – trudno je pomylić z czymkolwiek innym. Widać w nich coś więcej niż tylko ciekawość czy podniecenie. To nie tylko emocja – to odpowiedź na znak, na gest, który Kościół przekazuje wiernym od wieków. Habemus Papam! – te słowa są punktem kulminacyjnym rytuału, który zakorzeniony jest głęboko w tradycji.
Wydarzenie to ukazuje moc symboli: dym, dzwony, loggia – wszystko to przemawia do serc, także tych, które być może na co dzień nie prze bywają blisko Kościoła.
Rzym przypomina katedrę – nawet jeśli nie każdy rozumie znaczenie mozaik, fresków czy detali architektonicznych, to niemal każdy potrafi wyczuć, że znajduje się w miejscu szczególnym, przesiąkniętym sacrum. Tak samo jest z papiestwem. To rzeczywistość, którą nie zawsze da się opisać tylko za pomocą logiki, ale którą odczuwa się całym sobą.
Papież Leon XIV dał od razu do zrozumienia, że on to rozumie – dlatego od jego pierwszych słów zacząłem tę książkę. Na ramiona narzucił czerwoną papieską mozzettę – element stroju, z którego jego poprzednik zrezygnował – nie z pychy ani dla pokazania władzy. To był gest zakorzeniony w tradycji, sięgający czasów, gdy Kościół świadomie przejmował niektóre symbole dawnego Imperium Rzymskiego, przekształcając je i nadając im nowe, ewangeliczne znaczenie: od potęgi militarnej do cywilizacji miłości.
Warto jednak podkreślić, że ten powrót do symboliki nie rozpoczął się dopiero z wyborem kard. Roberta Prevosta. Już po śmierci papieża Franciszka zauważyliśmy w Rzymie pewien zwrot ku tradycji: bardziej uroczyste liturgie, klasyczne szaty, większa troska o rytuał. To nie były przypadkowe detale – to było świadectwo, że nawet ci, którzy wcześniej gorliwie wspierali styl Franciszka, teraz przypomnieli sobie, że Kościół nie wybiera „następcy Franciszka”, lecz „następcę Piotra”. A to zobowiązuje – wymaga powagi, uszanowania i ciągłości…
*
Powyższy tekst pochodzi z książki „Leon XIV. Biografia ilustrowana” autorstwa Adama Sosnowskiego i ks. Janusza Królikowskiego. Wydawnictwo BIAŁY KRUK

 

Przejdź do treści