Szymon Hołownia i decyzja katolickiej szkoły
Piotr Kosiarski 6 września 2024, 11:12 źródło: https://deon.pl/
W środę polski internet rozgrzała wiadomość o tym, że córka marszałka sejmu Szymona Hołowni nie została przyjęta do Społecznej Szkoły Podstawowej Świętej Rodziny w Otwocku. Jakie wnioski można wyciągnąć z tej sytuacji?
Polityk wiadomością o decyzji katolickiej placówki podzielił się w komentarzu do swojego posta na Instagramie, w którym opisał uczucia związane z posłaniem córki do szkoły. Newralgiczna informacja wyszła na jaw, kiedy jeden z użytkowników serwisu społecznościowego zapytał Hołownię, dlaczego nie zapisał córki do szkoły katolickiej. Marszałek sejmu miał wtedy napisać: „Nie zostaliśmy do niej z Manią przyjęci. Jak nam wytłumaczono – ze względu na mnie”. Hołownia usunął swój komentarz, ale ten zdążył już wywołać burzę. W sprawę została zaangażowana minister edukacji Barbara Nowacka, która stanowczo podkreśliła, że „niedopuszczalne jest dyskryminowanie dzieci ze względu na poglądy rodziców”. Oświadczenie wydała również szkoła, która poinformowała, że „ma zagwarantowane prawo kierować się własnymi zasadami nawiązywania relacji z rodzicami i ich dziećmi” oraz – co za tym idzie – nie gwarantuje „powszechnej dostępności miejsc dla kandydatów”.
Pierwsza refleksja, która przychodzi mi do głowy w związku z zaistniałą sytuacją, dotyczy publikowania w mediach społecznościowych informacji związanych z dziećmi. Przykład Szymona Hołowni pokazuje, że nawet niewinny post przy odrobinie nieuwagi może wywołać burzę, którą – mimo reakcji polegającej na usunięciu feralnego komentarza – trudno jest powstrzymać. Mediami społecznościowymi kierują algorytmy – inteligentne „bestie” – które doskonale „wiedzą”, jakim użytkownikom wyświetlić na tablicy post, w którym znany i kontrowersyjny polityk dzieli się informacją o tym, że jego córka nie została przyjęta do katolickiej szkoły (nawet jeśli zostało to podane w komentarzu). W efekcie powstaje coraz bardziej nakręcająca się spirala, która zatrzyma się dopiero wtedy, kiedy temat – prawdopodobnie również za sprawą niemogących już nic więcej z niego wycisnąć algorytmów – ucichnie. Mechanizmy i procesy, którymi kierują się algorytmy, świetnie ukazuje film dokumentalny Netflixa „Dylemat społeczny”, który bardzo polecam. Drodzy rodzice, naprawdę warto przemyśleć, czy chcecie publikować w mediach społecznościowych – a już zwłaszcza w trybie publicznym – informacje dotyczące swoich dzieci. Szybko może się bowiem okazać, że nie wyjdzie to na dobre ani wam ani im.
Druga refleksja dotyczy tego, że w Polsce nie da się już prowadzić merytorycznej dyskusji. Wszelkie argumenty, a więc to czy szkoła katolicka miała prawo odmówić przyjęcia w swoje szeregi córki Hołowni, albo czy – jak uważa Nowacka – rzeczywiście wiąże się to z dyskryminacją, tracą na znaczeniu wobec politycznej wojny, w której liczy się tylko to, by zadać cios przeciwnikowi. Zasada ta dotyczy zwłaszcza mediów społecznościowych (X jest tego najlepszym przykładem), w których krótkie i emocjonalne wpisy, mają więcej wspólnego z ciętą ripostą niż merytoryczną dyskusją. Wspomniana wojna dotyczy wielu sfer polskiego życia, przede wszystkim samej polityki (wszak w niej bierze ona początek), ale również mediów, które – nie ważne czy są lewicowe czy prawicowe – dwoją się i troją, by przekazać swoją wersję prawdy. Cytując mojego redakcyjnego kolegę Łukasza, który z dziennikarstwem związał większą część swojego życia, minęły czasy, gdy w prasie pojawiał się dwugłos (forma aktywności dziennikarskiej, w której dwóch publicystów, na równych zasadach, prezentuje swoje stanowisko na określony temat). Trudno się temu jednak dziwić, kiedy myślący inaczej niż reszta redakcji dziennikarze są wyzywani od „dzbanów”, a poddający w wątpliwość stanowisko szefa koalicji politycy – uciszani i karani za niesubordynację.
Trzecia refleksja związana jest ze stanowiskiem Społecznej Szkoły Podstawowej Świętej Rodziny w Otwocku, która napisała, że „wywołane obecną sytuacją zainteresowanie medialne placówką może odebrać dzieciom poczucie bezpieczeństwa i komfortu”, które są dla niej „kluczowe”.
To chyba najbardziej bolesny aspekt całej sprawy. Nie byłoby go, gdyby marszałek Hołownia wcześniej przewidział konsekwencje opublikowanej przez siebie odpowiedzi na komentarz obserwującego. Biorąc pod uwagę to, kim jest i jaką wybrał drogę, mógł przecież się domyślić, że odmowa przyjęcia do katolickiej szkoły córki kontrowersyjnego polityka, wywoła dyskusję. A ta – zwłaszcza w obecnym klimacie – nie wychodzi na dobre ani dorosłym, ani tym bardziej dzieciom.
Autor: Piotr Kosiarski