Z dziećmi na mszę
Z dziećmi na mszę, jeśli nie przeszkadzają? Ksiądz wyjaśnia, kiedy zabierać dzieci na Eucharystię
Facebook.com / mł 4 czerwca 2024, 12:37 źródło: https://deon.pl/
Co do zasady, kościół nie jest tylko dla dorosłych. Każdy może być na mszy św. czy nabożeństwie. Praktyka wielowiekowa uczyła, że warto małe dzieci brać do kościoła, ale jak zaczynały przeszkadzać, to się z nimi wychodziło za zewnątrz czy do zakrystii. Pierwszym jednak problemem jest to, że zazwyczaj poziom, który nazywamy „przeszkadzaniem” inaczej odbiera ksiądz, inaczej ludzie obok a jeszcze inaczej rodzice – pisze ks. Wojciech Węgrzyniak.
To kolejny odprysk starej dyskusji, a może raczej należałoby powiedzieć: dyskusji z tradycjami: czy lepiej iść i męczyć się z dzieckim, dbając jednocześnie o jego rozwój w wierze i o komfort innych obecnych na mszy, i nierzadko przeżywając przy tym trudne chwile – czy może odpuścić i zacząć przyprowadzać dziecko do kościoła, gdy będzie większe i przynajmniej w teorii spokojniejsze? Do wielu zdań na ten temat dołączył swoją opinię ks. Wojciech Węgrzyniak, krakowski biblista i rekolekcjonista.
Czy trzeba zabierać małe dzieci do kościoła?
„Dziecko nie ma obowiązku uczestniczyć we Mszy św. przed siódmym rokiem życia. I dawniej również można było spotkać dzieci, które nie chodziły do kościoła, bo albo ich rodzice nie chcieli brać, albo byli niegrzeczni. I tak jak nie mamy wyrzutów sumienia, kiedy nie chodzimy na Mszę w tygodniu, tak nie powinniśmy, że nie zabieramy dzieci do kościoła” – pisze krakowski rekolekcjonista. „Przy tej okazji powtarza się, że przecież jak się dziecka nie nauczy od małego, to nie będzie umiało potem. Nie do końca. Do szkoły nie chodzi 6 lat, a potem chodzi lata” – dodaje. „Super jeśli małe dzieci są w kościele, ale problemem nie jest to, jeśli ich nie będzie. Prawdziwym problemem jest to, że mało dzieci chodzi do kościoła, kiedy już mają obowiązek. I to wcale nie dlatego, że nie chodziły od małego.”
Kiedy dziecko zaczyna przeszkadzać?
Ksiądz odnosi się także do „poziomu hałasu”, podkreślając, że tolerancja na dziecięce dźwięki może być bardzo różna u różnych osób. Jak pisze, pewien poziom hałasu dla rodziców i nauczycieli wydaje się normalny, ale dla osób, które nie mają dzieci albo z nimi nie pracują, będzie bardzo przeszkadzający. ” Stąd potrzeba empatii z dwóch stron: zrozumienia rodziców, że oni nie widzą jeszcze w tym problemu i wrażliwości na ludzi, dla których to już jest przeszkoda.” – podsumowuje ksiądz.
Czy rodzina powinna być na mszy w komplecie?
Jedno z przemyśleń zamieszczonych we wpisie wywołało szczególnie dużo komentarzy. Chodzi o „pozorną konieczność bycia razem z dziećmi”, jak nazywa to ks. Węgrzyniak. Jak podkreśla, lepiej jest iść na mszę samotnie, zostawiając dziecko czy dzieci z inną osobą dorosłą, niż przez całą mszę myśleć o tym, jak dziecko się zachowuje.
„Trzecia kwestia, to pozorna konieczność bycia razem z dziećmi. Jest to piękne jak cała rodzina uczestniczy w Mszy św., ale znowu lepiej iść osobno, na przemian zostając jedno z dzieckiem i dobrze przeżyć Msze św., niż myśleć całą Mszę głównie o dziecku i jego zachowaniu. Nie byłoby to dobre, gdyby z powodu małych dzieci wiara rodziców osłabła. Zresztą tak jak czasem mąż idzie na rower sam, czy żona do koleżanki. tak jak chodzimy do pracy osobno, czy robimy naprawdę wiele rzeczy osobno, tak nie jest żadną gorszą formą życia religijnego nie chodzić na Mszy św. razem.” – pisze ksiądz.
Takie podejście do tematu okazało się zupełnie inne, niż u wielu czytających teksty ks. Węgrzyniaka rodziców.
„Dzieci malutkie (3-4 letnie) żyją rytuałem. Nie muszą go rozumieć intelektualnie, ale potrafią go przeżywać. To, że idziemy na mszę całą rodziną, że jest tam dużo ludzi, „wystrojony” ksiądz, procesja do komunii, że są świece, organy, zapach kadzidła itd. – słowem, te wszystkie rzeczy, które nam dorosłym niestety spowszedniały, komunikują dziecku, że oto dzieje się coś wyjątkowego.” – napisała Agata. „Liturgia ma przenikać całych nas, całą naszą codzienność, z jej wszystkimi radościami, ale też i trudnościami. On w nich jest. Jest w trudzie skupienia się, jest w rodzicach spacerujących za maluchem na tyłach czy zmuszonych do wyjścia na zewnątrz. Przychodzimy do Niego z tym, co teraz mamy, co teraz tworzy naszą codzienność. Ten trud może mieć ( i ma) niesamowitą wartość.” – dodała Agnieszka.
„Przychodziłbym z dzieckiem, gdy kościół jest pusty”
„Pewno nie będę ojcem, ale ja chyba bym przychodził z małym dzieckiem do kościoła jak jest pusty. Opowiadał mu, co tu się dzieje i obiecał, że jak już będzie wystarczająco duży, żeby nie przeszkadzać, to go zabiorę na Mszę św.” – dzieli się w swoim wpisie ks. Węgrzyniak i dodaje: „Pewnym rozwiązaniem są Msze dla dzieci czy pomieszczenia dla dzieci, ale znów pytanie czy to pomaga rodzicom przeżyć Eucharystię. Bo w dyskusji o małych dzieciach problemem nie są dzieci. Wyzwaniem jest ten szczególny okres w życiu rodziców, w którym tak się mogą skoncentrować na dzieciach, że osłabią swoją relację z Bogiem i to na lata.”
Źródło: Facebook.com / mł