Zbawienie dokonuje się już teraz!

ks. Mateusz Tarczyński 2 lutego 2025, 10:21 źródło: https://deon.pl/

Dzisiejsze święto Ofiarowania Pańskiego ma w sobie coś niezwykłego. W samym środku zimy, gdy światło dnia jest jeszcze tak krótkie, Kościół zaprasza nas do świętowania w naszych sercach tajemnicy prawdziwego Światła. Maryja i Józef przynoszą do świątyni małego Jezusa, by wypełnić Prawo. Ale jest w tej scenie głębszy sens odsłaniający ważne przesłanie: to sam Bóg przychodzi do ludzi jako Światło na oświecenie wszystkich narodów.
W Jezusie przyniesionym do świątyni przez Maryję i Józefa starzec Symeon ujrzał wypełnienie wszystkich obietnic, które od Boga w Jego słowie otrzymał. Ujrzał zbawienie. Dlatego wysławiał Boga: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (Łk 2,29-32). Zazwyczaj myślimy o zbawieniu jako o sprawie naszej przyszłości, szczególnie w perspektywie śmierci. Wierzymy, że kiedyś staniemy przed Bogiem i będziemy sądzeni z miłości. Prosimy, by nas wtedy uratował od potępienia i pozwolił wejść do pełni życia wiecznego. Zapominamy jednak, że zbawienie dokonuje się już teraz, pośrodku naszego codziennego życia – w naszych relacjach, w zmaganiach z grzechem, smutkiem czy poczuciem bezsensu.
Słowo „zbawienie” (gr. soteria) oznacza w Biblii coś więcej niż tylko uchronienie od śmierci. Jest to przywrócenie do pełni człowieczeństwa, do tego, co w nas najpiękniejsze, stworzone na obraz i podobieństwo Boga. Zbawienie to ocalenie nas od sił zła, które odbierają nam wolność i radość. Zbawienie to uratowanie z niewoli grzechu, który przejawia się w różnych wymiarach życia. I wreszcie zbawienie jest obietnicą nieśmiertelnego życia, w którym już nie będzie łez, bólu ani śmierci.
Starzec Symeon był człowiekiem, który przyjął słowo Boże i podporządkował swoją wolę woli Najwyższego. „Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż nie zobaczy Mesjasza Pańskiego” (Łk 2,25-26). Innymi słowy: nie ujrzy śmierci, póki nie zobaczy Życia, czyli Słowa wcielonego. Czekał całe życie na przyjście Mesjasza, wierzył w obietnicę, że ujrzy Zbawcę Izraela. To długie oczekiwanie, w którym prawdopodobnie przeżywał różne chwile zwątpienia, mogło być dla niego bolesne. Jednak w momencie, gdy spotyka Jezusa, jego serce wybucha radością. Przeżywa spełnienie, bo rozpoznaje w tym małym Dziecku całą nadzieję świata. Rozpoznaje w Nim Tego, który przywraca sens całemu jego życiu.
Symeon zaufał Słowu Boga, że nie jest Ono słowem bez pokrycia. Nie jest czczą gadaniną podobną do ludzkich słów rzucanych na wiatr. Słowo Boga jest dźwiękiem rzuconym przez Ducha Świętego w kierunku człowieka. Kiedy usłyszę i przyjmę to Słowo, kiedy dam Mu ciało i zacznie ono działać przeze mnie, zobaczę wielkie dzieła, rzeczy, które mi się nawet nie śniły i których się zupełnie nie spodziewałem. Zobaczę Słowo Boże działające i wypełniające obietnicę zbawienia. Być może noszę w sobie pragnienie spotkania z Bogiem, ale wyobrażam je sobie w bardzo uroczystej i niesamowitej formie. Czekam na niezwykłe znaki, na wielkie cuda lub spektakularne wydarzenia. A Bóg, tak samo jak w świątyni jerozolimskiej, przychodzi w codzienności, w prostocie. Czy potrafię w moim „małym” życiu dostrzec to „wielkie” przyjście Boga? Ono dokonuje się każdego dnia, kiedy ktoś obdarza mnie miłością, kiedy dostaję szansę, by służyć innym, kiedy słyszę słowo Boże w liturgii i przyjmuję Eucharystię. To może być dla mnie ogromne wyzwanie: dostrzegać Boga w tym, co skromne i ukryte.
Często nasza religijność sprowadza się do przekonania: „Staram się żyć dobrze, żeby zasłużyć na niebo”. Jeśli jednak zostaniemy tylko na tym poziomie, możemy przeoczyć wielką szansę doświadczenia Boga tu i teraz. Jezus nie przyszedł po to, byśmy „jakoś dociągnęli” do chwili śmierci, a potem zdali egzamin wstępny do nieba. On przychodzi, aby już dzisiaj wprowadzić nas w inny sposób życia: bardziej wolny, kochający, głęboki, pełen radości, choć niepozbawiony trudów. Zbawienie to nie anulowanie problemów, ale przemiana perspektywy: widzę moje życie w świetle Ewangelii, czuję się kochany i zaproszony do tego, by kochać innych. To nie jest tylko puste hasło – to konkretna rzeczywistość duchowa. Jezus przychodzi do świątyni, by pokazać, że Bóg naprawdę chce być z nami w najzwyklejszych okolicznościach życia.
Dla Symeona spotkanie z Jezusem było tak ważne, że po nim mógł powiedzieć: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju” (Łk 2,29). To zdanie nie oznacza jednak rezygnacji z życia, ale raczej stwierdzenie: „Moje życie zostało wypełnione najgłębszym sensem”. W tym tkwi istota zbawienia – kiedy doświadczamy Boga jako Tego, który nadaje sens naszemu istnieniu, mamy pewność, że nie znaleźliśmy się na tym świecie przez przypadek. Odkrywamy, że każda chwila, także ta trudna i bolesna, może mieć znaczenie, jeśli przeżywamy ją w zjednoczeniu z Chrystusem.
Zbawienie to coś więcej niż „bilet do nieba”. To wewnętrzna pewność, że Bóg jest ze mną teraz, pośród moich radości i smutków. To przekonanie, że śmierć i grzech nie mają ostatniego słowa. „Ponieważ dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i Jezus także bez żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy przez całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli” (Hbr 2,14-15). Całe szczęście Bóg w swoim Synu wkracza w rzeczywistość, w cielesność i w ograniczenie, czyniąc je otwartymi na wymiar wymarzony, do którego tak często wzdychamy i którego tak bardzo pragniemy. Drzwi do nieba są już otwarte!
Dzisiejsza liturgia zachęca nas, byśmy przyjrzeli się, czego tak naprawdę w życiu oczekujemy. Czy w naszym sercu jest miejsce dla Zbawiciela? Czy wciąż wierzymy, że potrzebujemy kogoś większego od nas, kto wypełni głębokie pragnienie miłości i wolności? Starzec Symeon pokazuje nam, że oczekiwanie na Boga nie jest zmarnowanym czasem, ale że warto być cierpliwym i czujnym, by Go rozpoznać. Czy potrafię przyjmować Jezusa przychodzącego do mnie w tym, co może być zaskakujące, a nawet nieco kłopotliwe? Przecież On przychodzi w drugim człowieku – także w tym, z którym trudno się dogadać, który ma zupełnie inne spojrzenie na świat albo który jest niewygodny. Jeśli potrafię przyjąć tę „zaskakującą” formę przychodzenia Chrystusa, otwieram się na doświadczenie zbawienia. Bywa, że właśnie w takich sytuacjach Bóg wylewa na nas najwięcej łaski.
W święto Ofiarowania Pańskiego stajemy wobec tajemnicy Boga, który przychodzi do człowieka, aby go zbawić – nie tylko w chwili śmierci, ale już tu i teraz. W Jezusie otrzymujemy pełnię życia i głęboki sens naszej codzienności. Zbawienie to doświadczenie, że nie jesteśmy sami z naszym grzechem, lękiem czy poczuciem pustki. Symeon, biorąc w ramiona małego Jezusa, mówi: „moje oczy ujrzały Twoje zbawienie (…)” (Łk 2,30). Czy i my potrafimy rozpoznać Zbawiciela? Czy mamy odwagę, by wziąć Go „w swoje ramiona” i pozwolić Mu nadać naszemu życiu kierunek? Obyśmy, jak Symeon, mogli każdego dnia z głębi serca powiedzieć: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju” (Łk 2,29) – czując spełnienie dzięki spotkaniu z Chrystusem w codzienności, niekiedy niezwykle zaskakującej.

Autor: ks. Mateusz Tarczyński

 

Skip to content